Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Borys Budka: Obóz Zjednoczonej Prawicy przestaje być monolitem

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Lucyna Nenow
- Jestem osobą, która chce wprowadzić nowe, dobre standardy w pracy klubu parlamentarnego i wykorzystać ogromny potencjał tkwiący w ludziach Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej w całej Polsce, nie tylko w klubie parlamentarnym - mówi Borys Budka, nowy szef klubu parlamentarnego KO.

Jak pan odebrał wtorkowe expose premiera Mateusza Morawieckiego?
Miałem wrażenie, że przemawia do nas spiker rządowej telewizji, który stara się zaklinać rzeczywistość i żyje w wirtualnym świecie stworzonym przez rządowych propagandystów.

Dlaczego?
Zero konkretów. Powtarzanie obietnic, które już raz zostały złożone i nie zostały zrealizowane. To było wystąpienie bardzo defensywne - w mojej ocenie 90 straconych minut, podczas których nie padły żadne przełomowe deklaracje. Co więcej, niektóre obietnice brzmią wręcz groteskowo. Premier mówi na przykład o 200 tysiącach nowych mieszkań, podczas gdy już wcześniej PiS obiecał 100 tysięcy, a przez 4 lata oddano niecałe 900. Że o milionie aut elektrycznych nie wspomnę. Więc było widać, że premier Morawiecki nie ma pomysłu na to, by dokonać jakiegoś nowego otwarcia.

CZYTAJ TAKŻE: Sejm: Skandal w trakcie głosowania ws. nowych członków KRS. Posłanka PiS: "Trzeba anulować, bo przegramy" [WIDEO]

Czemu pan jest taki krytyczny? Premier mówił o rodzinie, gospodarce, klimacie, kontynuacji reformy sprawiedliwości, o potrzebie zmiany konstytucji, tak aby zagwarantować Polakom bezpieczne emerytury.
Nie było i nie ma żadnej reformy wymiaru sprawiedliwości. To tylko próba przejęcia przez PiS niezależnych instytucji, co potwierdził wtorkowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zamiast przyznać się do błędów popełnionych w ciągu ostatnich czterech lat w tej kwestii, premier brnie dalej w tę samą ślepą uliczkę. Jeżeli chodzi o deklaracje wsparcia dla rodzin, matek, kobiet, rodzicielstwa, to przypomnę, że w ostatnim czasie Polskę obiegają bulwersujące informacje o tym, iż Zakład Ubezpieczeń Społecznych na masową skalę kwestionuje kilka lat wstecz wypłacone zasiłki macierzyńskie czy zasiłki chorobowe - właśnie w stosunku do kobiet, które ciężko pracowały, które wychowują dzieci, które te zasiłki otrzymały. I nagle, by łatać dziurę budżetową, którą rząd PiS swoimi nieodpowiedzialnymi decyzjami sam zwiększa, atakuje się je w ten haniebny sposób. Kiedy premier mówił o transformacji z Polski papierowej w Polskę cyfrową, to przypomnę, że dokładnie tych samych słów używał dwa lata temu i widać, że od tego czasu nic się nie zmieniło. Zamiast autorskich propozycji, mieliśmy zapożyczenia z programu wyborczego Koalicji Obywatelskiej.

Jakie?
Na przykład kwestia innego sposobu poboru podatku CIT, bo taka propozycja znajduje się właśnie w programie Koalicji Obywatelskiej.

Skoro już jesteśmy przy wymiarze sprawiedliwości, także we wtorek Trybunał Sprawiedliwości UE odpowiedział na pytania prejudycjalne Sądu Najwyższego. Myślę, iż zagorzali przeciwnicy Zbigniewa Ziobry liczyli jednak na to, że TSUE powie: „Krajowa Rada Sądownictwa powstała z naruszeniem prawa unijnego, Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego powstał z naruszeniem prawa unijnego”. Jednak takie definitywne opinie nie padły - to nasz Sąd Najwyższy ma zbadać te kwestie.
Trybunał potwierdził, że upolityczniona przez PiS Krajowa Rada Sądownictwa nie spełnia wymogów niezależnego organu. Sąd Najwyższy dostał zielone światło, by zbadać sposób obsady między innymi Izby Dyscyplinarnej. W najbliższym czasie poznamy stanowisko Sądu Najwyższego i mam nadzieję, że ono rozwieje wszelkie wątpliwości. Dla mnie to, co przez ostatnie 4 lata w sposób systemowy zrobiono z polskim wymiarem sprawiedliwości, to próba absolutnego podeptania zasady niezależności i odrębności wymiaru sprawiedliwości na rzecz jego kontroli przez aparat władzy państwowej.

CZYTAJ TAKŻE: Antoni Dudek: Kolejnych wyborów PiS już nie wygra

Ale minister Ziobro już mówi, że to sprawa, którą powinien zająć się nie Sąd Najwyższy, ale Trybunał Konstytucyjny.
Nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz Ziobro nie chce bądź nie umie prawidłowo odczytać wyroku TSUE. Co więcej, w Polsce nie mamy sądu konstytucyjnego, który byłby niezależny od aparatu władzy. W Trybunale mamy trzech sędziów dublerów, jego prezes została wybrana w sposób łamiący konstytucję. W dodatku w Trybunale dzieją się rzeczy, na które nie ma nawet zgody osób, które PiS oddelegował do tej instytucji. Ujawnione ostatnio przez media stanowisko sędziego dublera Wyrembaka, który od 2010 roku był członkiem PiS, wskazuje na bezprawne działania kierującej Trybunałem sędzi Julii Przyłębskiej. A poza wszystkim Trybunał Konstytucyjny nie ma podstawy prawnej, aby mógł kontrolować wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE. TSUE wyraźnie wskazał Sąd Najwyższy jako władnego do tego, aby sprawdzić, czy Izba Dyscyplinarna ma przymiot niezależności, czy mogą być do niej kierowane jakiekolwiek sprawy.

Zakładając, że Sąd Najwyższy będzie miał wątpliwości co do niezależności Izby Dyscyplinarnej i Krajowej Rady Sądownictwa, wtedy wszyscy sędziowie nominowani czy awansowani przez KRS mogą mieć kłopot, bo obywatele będą mogli kwestionować wydane przez nich orzeczenia. Przecież to doprowadzi do totalnego chaosu w wymiarze sprawiedliwości!
Jesteśmy, jako Koalicja Obywatelska, przygotowani na takie orzeczenie Sądu Najwyższego. Mamy ustawę, która zgodnie z unijnymi regulacjami i polską konstytucją przywraca legalność i zgodność z konstytucją Krajowej Rady Sądownictwa oraz naprawia sytuację w Sądzie Najwyższym. Będziemy chcieli, aby to Senat zainicjował procedurę legislacyjną. Mam nadzieję, że stanie się to w najbliższym czasie.

Pana zdaniem, uda się wam, czyli opozycji, zachować większość w Senacie?
Jestem przekonany, że tak. Media donosiły, jak PiS próbował przez ostatnie tygodnie przekupić senatorów różnymi „błyskotkami”. Uważam, że sytuacja w Senacie jest solą w oku Jarosława Kaczyńskiego. Myślę, że PiS dalej będzie próbowało nęcić senatorów stanowiskami itp. Ale to syzyfowa praca.

Myślę, że nawet niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości byli zaskoczeni kandydaturami Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na sędziów TK. Pana te kandydatury zdziwiły? Zniesmaczyły?
Zaskoczeni byli wszyscy, a zniesmaczona zdecydowana większość. Nawet w obozie PiS słychać było głosy oburzenia. Te kandydatury pokazują niezwykłą butę i arogancję dzisiejszej władzy. Ale, co gorsza, pokazują jak w soczewce kondycję politycznego, pisowskiego wymiaru sprawiedliwość. Jest to przestroga, do czego prowadzi ślepe podążanie za swoim wodzem i wytycznymi „matki-partii”.

CZYTAJ TAKŻE: Morawiecki. Silniejszy premier, ale też „pan od kłopotów”

Co by jednak o Prawie i Sprawiedliwości nie mówić, stara się dotrzymać obietnic wyborczych. Mamy nową ustawę podnoszącą akcyzę na papierosy i alkohol, obiecana trzynasta emerytura ma zostać wypłacana z funduszu dla niepełnosprawnych, był projekt zniesienia limitu 30-krotności składki na ZUS - PiS próbuje zdobyć pieniądze za wszelką cenę. To źle?
Przede wszystkim PiS rozpoczyna tę kadencję od podnoszenia podatków. W kampanii wyborczej obiecywał, że będzie zapobiegał galopującemu wzrostowi cen, a tymczasem to, co proponuje na pierwszym posiedzeniu parlamentu, to obłożenie kolejnymi daninami różnych sfer życia. Co więcej, jeśli chodzi o fundusz solidarnościowy, to jest rzecz bezprecedensowa, bo przypomnę, że ta ustawa była tworzona z myślą o osobach z niepełnosprawnościami i ich opiekunach, tymczasem staje się narzędziem zupełnie innej polityki. Gdyby PiS chciało realizować obietnice wyborcze, to przede wszystkim cięłoby koszty w administracji publicznej, cięłoby koszty w telewizyjnej propagandzie TVP, na którą idą miliardy złotych. Tymczasem PiS sięga głęboko do kieszeni Polek i Polaków. Gdyby PiS zamierzało realizować obietnice wyborcze, to nie zapowiadałoby podwyżki cen energii, bo przypomnę, że jeszcze kilka tygodni temu słyszeliśmy, iż podwyżek cen energii nie będzie. Tymczasem dzisiaj wnioski taryfowe, które lądują w Urzędzie Regulacji Energetycznej, mogą spowodować nawet 40-procentowe podwyżki taryf dla przedsiębiorstw, co oznacza gwałtowny wzrost cen produktów, towarów i usług. Jeśli wzrosną ceny energii w przemyśle, transporcie, komunikacji, to odbije się to na skokowym wzroście cen, który odczują konsumenci. Więcej - ten galopujący wzrost cen energii wpływa znacząco na wzrost kosztów działalności polskich przedsiębiorstw. Absolutna bierność, jeśli chodzi o politykę energetyczną, indolencja w tym zakresie rządu premiera Morawieckiego spowodowała, że praktycznie został zniszczony przemysł stalowy w Polsce! Wygaszanie wielkiego pieca w Krakowie jest tego smutnym przykładem. Efekt? Produkcja stali przenoszona jest za granice Polski. To wina nieodpowiedzialnego działania PiS.

Jednak Zjednoczona Prawica wycofała się z ustawy o likwidacji 30-krotności składki na ZUS.
To zagranie taktyczne. PiS nadal nie rozumie, że to zła ustawa. Jarosław Kaczyński bał się po prostu, że pierwsza ustawa w tej kadencji Sejmu zostanie odrzucona w pierwszym czytaniu. Nie mam jednak żadnej wątpliwości, że PiS powróci do tej szkodliwej propozycji, bo w budżecie zapisał 7 miliardów złotych, które zamierza skonsumować, właśnie znosząc limit 30-krotności składek na ZUS. Więc jest to ustawa, z której wycofano się niestety tylko na chwilę.

Myśli pan, że w Zjednoczonej Prawicy trzeszczy? Bo tak Jarosław Gowin, jak Zbigniew Ziobro pewnie walczą o coraz większe wpływy - obaj panowie wprowadzili do Sejmu więcej posłów niż cztery lata temu.
To było widać na przykładzie wspomnianej wcześniej ustawy. Być może Jarosław Gowin walczy o lepszą pozycję, jeśli chodzi na przykład o negocjacje dotyczące obsady spółek Skarbu Państwa i nowych zarządów. Na pewno obóz PiS przestaje być monolitem. Z drugiej strony mamy przecież Solidarną Polskę, która kwestionuje decyzje kierownictwa PiS-u o oddaniu komisji rodziny i polityki społecznej w ręce lewicy i domaga się odwołania przewodniczącej tej komisji pochodzącej właśnie z klubu lewicy.

A zauważył pan, kto najgłośniej oklaskiwał expose premiera Mateusza Morawieckiego? Marian Banaś! PiS ma problem z szefem Najwyższej Izby Kontroli, prawda?
PiS ma wielki problem z Marianem Banasiem, prezesem Najwyższej Izby Kontroli. Widać, że trzyma w szachu środowisko PiS. A na światło dzienne wychodzą sprawy pokazujące go, delikatnie mówiąc, w dwuznacznym świetle.

I jak z tego problemu wyjdzie, jak pan myśli?
To nie jest problem tylko nasz, wewnętrzny. Cała Europa patrzy na tę sytuację i z niesmakiem ją komentuje. A ostatnie tygodnie pokazały, że PiS nie ma pomysłu, jak wyjść z tej kompromitującej Polskę sytuacji. Obawiam się, że PiS będzie próbowało zamieść tę sprawę pod dywan, tak jak wiele kompromitujących obóz władzy afer.

Mówią, że pan jest teraz najgorętszym nazwiskiem Platformy Obywatelskiej.
Naprawdę? Nic mi o tym nie wiadomo. Jeśli tak jest, to traktuję to określenie jako komplement. Natomiast nie wiem, czy słowo „gorący” w pełni oddaje mój temperament. Staram się być merytoryczny, a gorący jestem w uczuciach do swojej rodziny oraz w zapale do pracy.

Większość wyborców PO to pana widzi na czele partii, kilka dni temu został pan też nowym przewodniczącym klubu parlamentarnego Platformy.
To dla mnie powód do dumy, ale również zobowiązanie wobec koleżanek i kolegów do ciężkiej pracy. Jestem osobą, która chce wprowadzić nowe, dobre standardy w pracy klubu parlamentarnego i wykorzystać ogromny potencjał tkwiący w ludziach Platformy Obywatelskiej i Koalicji Obywatelskiej w całej Polsce, nie tylko w klubie parlamentarnym.

Nie wykluczył pan startu w wyborach na przewodniczącego Platformy w styczniu. Ma pan ochotę zmierzyć się z Grzegorzem Schetyną?
Widzę potrzebę zmiany nie tylko oblicza Platformy Obywatelskiej, ale przede wszystkim sposobu działania. Jestem przekonany, że należy stworzyć ugrupowanie, jakiego oczekują nasi wyborcy: skuteczne i merytoryczne. I rzecz jasna w pełni profesjonalne. Na miarę wyzwań XXI wieku. Takie, które da nadzieję Polakom na to, że można wygrać z obozem Zjednoczonej Prawicy. Wierzę, że to zwycięstwo jest blisko. Jestem zachęcany przez moje koleżanki i kolegów do startu. Otrzymuję też olbrzymie wsparcie od wyborców. To miłe, ale to też ogromna odpowiedzialność. W tej chwili mamy przed sobą decyzję o nominacji kandydatki lub kandydata na urząd prezydenta, a potem oczywiście wybory nowego przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Dlatego bardzo poważnie biorę pod uwagę start na szefa PO.

Ale z pana odpowiedzi wynika, że zarządzanie Platformą i wizerunek Platformy nie są dzisiaj najlepsze.
Wynik wyborczy pokazuje, że wiele pracy przez nami. Musimy poprawić wewnętrzną komunikację, umieć aktywizować struktury. Środki finansowe, którymi dysponuje partia, wykorzystywać lokalnie i regionalnie. Jestem ostatnim, który w mediach dokonywałby wewnątrzpartyjnych rozliczeń - od tego są inne miejsca. Natomiast patrzę na te kwestie z perspektywy poprawy pracy i wizerunku Platformy, tak aby była ona skuteczną opozycją. Skuteczną, to znaczy taką, którą wygra przyszłe wybory parlamentarne. Platformę z nową energią i nową tożsamością.

Trzeszczy w Zjednoczonej Prawicy, ale mówi się, że równie mocno trzeszczy w Platformie. Walczą ze sobą poszczególne frakcje, niektórzy otwarcie atakują Grzegorza Schetynę, młodzi chcieliby się dorwać do władzy. Jak sobie z tym poradzicie?
Stawiam na grę zespołową. To, że zostałem jednogłośnie wybrany szefem klubu parlamentarnego, było moim sukcesem, ale i zobowiązaniem. Starałem się tak skonstruować władze klubu, aby znaleźli się w nich reprezentanci wszystkich grup naszej Koalicji. Długo nad tym pracowaliśmy, dzięki czemu pierwszy raz w historii wszyscy wiceprzewodniczący zostali wybrani jednogłośnie. To pokazuje, że potrafimy ze sobą rozmawiać i budować mocną drużynę. Jestem przekonany, że to będzie najlepszy klub w parlamencie. Wykorzystujący potencjał każdej posłanki, każdego posła i wszystkich senatorów.

Pomysł z prawyborami był chyba niewypałem: zgłosili się Małgorzata Kidawa-Błońska i w ostatniej chwili, chyba z łapanki, prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Czy w tej sytuacji prawybory mają sens?
To nie są klasyczne prawybory. Daliśmy możliwość tego, aby w demokratycznej procedurze dokonać nominacji kandydata na prezydenta. Proces nominacyjny w tej formule daje lepszą możliwość pokazania potencjału poszczególnych kandydatów.

Nie uważa pan, że to strata czasu? Prezydent Duda robi kampanię od pięciu lat, od kilku tygodni jeździ intensywnie po kraju, a wy wciąż wyłaniacie kandydata.
Proszę zauważyć, że nasza najbardziej oczywista kandydatka jest znana już od czasów poprzedniej kampanii do parlamentu. Małgorzata Kidawa-Błońska jest osobą, która bardzo mocno pracowała w tej kampanii; pokazał to jej wynik wyborczy w Warszawie - wygrała tu znacząco z Jarosławem Kaczyńskim. Jest bardzo niewygodnym kontrkandydatem dla Andrzeja Dudy i PiS to wie. Rozumiem oczekiwanie opinii publicznej, aby nasz ostateczny kandydat był już znany, zatwierdzony przez kierownictwo Platformy Obywatelskiej. Ale przypomnę, że formalnie nie jesteśmy jeszcze w kampanii. Dla mnie ważniejsze od szybkości rozpoczęcia kampanii jest jej jakość. Do kampanii trzeba być bardzo dobrze przygotowanym, mieć dobry plan, dobry harmonogram, dobre pomysły i nad tym w tej chwili pracujemy.

CZYTAJ TAKŻE: Jacek Jaśkowiak chce zostać prezydentem Polski. Rzuci rękawicę Małgorzacie Kidawie-Błońskiej w prawyborach Koalicji Obywatelskiej!

Ostatnio pani Małgorzata Kidawa-Błońska stwierdziła, że jeśli lewica nie zagłosuje przeciw ustawie o zniesieniu limitu 30-krotności składki na ZUS, to pokaże, że jest nic niewarta. Naraziła się tak lewicy, jak i lewicowym wyborcom, a potrzebuje ich, jeśli chce wygrać wybory. To chyba nie było zbyt rozsądne?
Małgorzata Kidawa-Błońska bardzo szybko wyjaśniła, o co jej tak naprawdę chodziło. My nie mamy wrogów po stronie opozycji, mamy tutaj konkurentów politycznych. Chcę z całą mocą podkreślić: jestem przekonany, że partnerstwo w ramach demokratycznej opozycji to klucz do wygrania wyborów prezydenckich. Jestem przekonany, że Małgorzata Kidawa-Błońska, która uosabia dobre cechy polityka, czyli umiejętność dialogu, rozmowy, absolutnie nie chciała nikogo urazić. Wyjaśniła swoje słowa i mam nadzieję, że nikt z lewicy nie będzie nimi dotknięty.

Niektórzy podnoszą, że Małgorzata Kidawa-Błońska jest jednak słabym mówcą, że mogłaby przegrać debatę z Andrzejem Dudą. Nie boicie się tego?
Pani chyba żartuje? Małgorzata Kidawa-Błońska ma wiele mocnych cech, które sprawiają, że jest najlepszym kandydatem w wyborach prezydenckich. Uważam, że te głosy, które pani przytacza, mogą pochodzić ze środowiska PiS. Oni obawiają się Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. A wracając do pani pytania: zapewniam, że do debaty nasza kandydatka będzie bardzo dobrze przygotowana. Tak samo jak i do pełnienia urzędu prezydenta RP.

Żałuje pan, że Donald Tusk nie zdecydował się wystartować w tych wyborach?
To osobista decyzja Donalda Tuska. Przyjmuję ją ze zrozumieniem. Natomiast dzięki wyborowi Tuska na przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej Polska przez następne lata będzie miała skutecznego ambasadora w Europie i na świecie.

POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Borys Budka: Obóz Zjednoczonej Prawicy przestaje być monolitem - Portal i.pl

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski