Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalne zabójstwo Gosi ze Stęszewa. Jej ciała nie odnaleziono, ale sprawcę skazano na dożywocie

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Ciała Gosi - mimo poszukiwań - nigdy nie odnaleziono.
Ciała Gosi - mimo poszukiwań - nigdy nie odnaleziono. Karolina Misztal
Nie ma ciała, nie ma zbrodni? Nie w przypadku Gosi Stankowskiej ze Stęszewa, która zaginęła w grudniu 2000 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Jej ciała nigdy nie odnaleziono, ale w poszlakowym procesie skazano jej znajomego na dożywocie. Za zabójstwo Sebastian Sobala do tej pory siedzi w więzieniu.

Kryminalny Poznań zna różne historie. Ta jest wyjątkowa, bo przeczy zasadzie: „nie ma ciała, nie ma zbrodni”. Ciała Gosi Stankowskiej szukano w wodach i rozlewiskach Warty, w stawach, w lesie, z lądu i helikopterem z powietrza. Bez skutku. Mimo to poznańska Prokuratura Okręgowa uznała, a potem sąd to potwierdził, że Gosia nie żyje. Została zamordowana, jak wynika z prawomocnego wyroku, przez chłopaka swojej przyjaciółki - Sebastiana Sobalę. Co zdecydowało o takim finale głośnego procesu?

Poznaniak Kajeten P. brutalnie zamordował lektorkę języka włoskiego - zobacz film

Zabójstwo Gosi Stankowskiej z zazdrości?

22-letnia Gosia ze Stęszewa zniknęła 22 grudnia 2000 roku. Miała wrócić do domu, by pomóc mamie w przygotowaniach do świąt. A po świętach wraz z przyjaciółką wyjechać do Barcelony. Odbywało się tam spotkanie wspólnoty z Taizé. Dziewczyny wspólnie z kościelną wspólnotą miały przywitać Nowy Rok w stolicy Katalonii.

Właśnie planowany wyjazd do Barcelony miał stać się motywem zbrodni. I zazdrość. A może po prostu chęć pokazania, kto tu rządzi.

W dniu zaginięcia Gosia wyszła z pracy w banku w Poznaniu. Tam miał ją zaczepić jej znajomy – Sebastian Sobala. Był chłopakiem jej bliskiej koleżanki. Obie miały razem jechać do Barcelony. Sobala, jak później uznali śledczy, był zazdrosny o przyjaźń dziewczyn. Wkurzył się, gdy dowiedział się, że jego dziewczyna woli jechać z Gosią na Sylwestra do Barcelony niż zostać z nim w Poznaniu i pójść na dyskotekę kończącą 2000 rok.

Czytaj też: Szantażowali poznańskich gejów. Czy na koncie mieli także zabójstwo dyrektora z poznańskiego NFZ, który nie wstydził się swojej orientacji?

Pod bankiem Sobala miał poprosić Gosię o podwiezienie. Był razem z kolegą – Ryszardem Jęchem. Po chwili we trójkę wsiedli do jej cinquecento. Samochód odnaleziono potem w lesie niedaleko Rogalina. Auto było spalone. Ale po Gosi nie było żadnego śladu. Po sprawcach jej zniknięcia również. Sebastian Sobala oskarżony później o zabójstwo, początkowo włączył się w poszukiwania Gosi. Był nawet w jej domu. Został zatrzymany 13 stycznia 2001 roku, trzy tygodnie po zniknięciu młodej kobiety. W ręce policji wpadł również jego kolega Ryszard. Policję doprowadził do nich między innymi telefon Gosi, który po jej zniknięciu nabyła inna osoba, niezamieszana w zbrodnię.

Sobala i Jęch przyznali się do zbrodni na Gosi

Poznańskiej policji bardzo zależało na ustaleniu, gdzie jest ciało Małgosi. Po zatrzymaniu przycisnęli Sobalę i Jęcha. Jeden z policjantów opowiadał nam później, że nikt się z nimi nie patyczkował, że spuszczono im manto. Obaj początkowo przyznali się do zbrodni. Opowiedzieli ze szczegółami, co się stało. Miało to wyglądać tak: Gosię wywieźli pod Poznań, zamknęli w starym warsztacie. Brutalnie pobili. Sobali, niezadowolonemu z faktu, że Gosia wcześniej „zabierała” mu jego dziewczynę, że spędzały ze sobą za dużo czasu i chciały jechać do Barcelony, puściły wszelkie hamulce. Chwycił do ręki nóż i ugodził ją w szyję. Dziewczyna zmarła na jego oczach. Ciało zawinęli w dywan i wrzucili do Warty. Jej samochód, odnaleziony potem w lesie przez przypadkowe osoby, spalili.

Czytaj też: W poznańskim szpitalu prowadzono nielegalne eksperymenty na pacjentach? Prokuratura zaczęła badać zgony pacjentów

Po złożeniu takich wyjaśnień, po podpisaniu protokołów, Sobala i Jęch skarżyli się później na pobicie w komisariacie. Wskazywali na obrażenia na swoich ciałach, wzywali świadków rzekomego pobicia. Ale prokuratura nie uwierzyła w wersję, że siłą zmuszono ich do przyznania się. Uznała, że Sobala to bezwzględny typ, zdolny do zbrodni, maskujący swoje prawdziwe oblicze.

"Rzeźnik z Wildy", "Ręcznikowy dusiciel" z Rataj, "Zimny chirurg" to przydomki psychopatycznych morderców, które wiele lat temu budziły postrach w Poznaniu. Przypominamy sylwetki seryjnych morderców, którzy na terenie Poznania dokonywali okrutnych zbrodni. Zobacz galerię ----->

Te zbrodnie wstrząsnęły Poznaniem. Historie seryjnych morder...

Rozpoczęło się żmudne poszukiwanie kolejnych dowodów. Metr po metrze przeszukano piwnicę w Komornikach, w której uwięziono Gosię. Szukano śladów jej krwi. Skoro zginęła od ciosu nożem w szyję, musiały zostać ślady. Okazało się jednak, że jest ich niewiele. Tyle co nic. Sobala miał wylać ropę na podłogę i ściany. Nawet gdy znaleziono wielką plamę, nie można było ustalić, że to właśnie krew zamordowanej Gosi.

Zabójstwo Gosi Stankowskiej ze Stęszewa
Ciała Gosi Stankowskiej ze Stęszewa nigdy nie znaleziono. Prokuratura oraz sąd uznały jednak, że została zamordowana. Sprawca został skazany na dożywotnie więzienie. zaginieni.pl

Przełomem dla śledczych okazała się framuga drzwi i niewielki ślad krwi na niej. Biegli uznali później, że może być to krew Gosi, ale ze stuprocentową pewnością tego nie stwierdzili.

- Opinie biegłych zazwyczaj są oparte na pewnym przypuszczeniu, na przyjęciu prawdopodobieństwa wystąpienia zdarzenia

– mówił nam po latach prokurator Roman Szymanowski, prowadzący śledztwo w sprawie zabójstwa. I wtedy, gdy wyjaśniał sprawę, i po wydaniu wyroku, był przekonany, że Sobala zabił.

Ciało Gosi Stankowskiej miało znajdować się w Warcie

Dokładnie sprawdzono także teren, gdzie miały zostać ukryte zwłoki 22-latki. Policja zleciła specjalistom przeszukanie odcinka Warty od Rogalinka do mostu na ul. Hetmańskiej w Poznaniu. Według początkowych wyjaśnień Sobali, właśnie w Rogalinku mieli wrzucić ciało do rzeki. Od lutego do marca 2001 roku płetwonurkowie szukali ciała w zimnej rzece. Pracowali na odcinku 19 km. Ich poszukiwaniami kierował Paweł Sowisło, były prokurator, potem adwokat. Przekonywał on, że biorąc pod uwagę charakterystykę dna i koryta Warty na tym odcinku, niemożliwe jest przemieszczenie się zwłok poza obszar objęty penetracją. Wskazywał, że należy zweryfikować wersję śledztwa, że ciało wrzucono do wody w Rogalinku.

Czytaj też: Poznański nekrofil zabijał kobiety i wykopywał zwłoki z grobów. Chciał zaspokoić swoje fantazje sekualne

Innego zdania był z kolei prof. Adam Choiński, hydrolog z poznańskiego UAM. Wskazywał, że w tamtym czasie stan rzeki po zimie był wysoki, Warta miała większą siłę transportową, ciało mogło popłynąć dalej.

Ciała Gosi nigdy w rzece nie znaleziono. Podobnie jak w innych miejscach, gdzie szukano śladów: w okolicach stawów na Górczynie, na działce w Komornikach, gdzie była przetrzymywana, na rozlewiskach Warty w Rogalinku, nad jeziorem w Kiekrzu.

Mimo braku ciała, prokuratura wniosła do sądu akt oskarżenia. Sąd przychylił się do jej do ustaleń. W 2004 roku Sobala został prawomocnie skazany na dożywocie. Mimo braku ciała, mimo odwołania przez niego początkowych wyjaśnień, sąd uznał, że jest sprawcą bestialskiego zabójstwa. Jego wspólnik, Ryszard Jęch, dostał tylko 6 lat odsiadki. Sąd uznał, że „jedynie” pomagał w zbrodni.

Gosia trafiła do domu publicznego?

W 2010 roku Sebastian Sobala skontaktował się z naszą redakcją. Szukał rozmówców również w innych mediach. Bardzo liczył, że dziennikarze napiszą artykuły o jego, jak zapewniał, niesłusznym skazaniu. Wspierali go w tym jego rodzice. Także przyszli do naszej redakcji. Ufali, że ich syn nie jest mordercą. Liczyli, że wkrótce wyjdzie.

Prokuratura zezwoliła na błędny pochówek i nie chce odkręcić sprawy - zobacz wideo:

Ze skazanym na dożywocie Sebastianem Sobalą spotkaliśmy się w poznańskim areszcie śledczym. Ubranego w drelich dla niebezpiecznych przestępców, skutego w kajdanki wprowadzono do niewielkiego, chłodnego pomieszczenia. Widzieliśmy się przez małe okienko. Zaczął opowiadać o sprawie. Zapewniał, że Gosi nie zabił.

- Działałem na zlecenie gangu. Porwałem Gosię i przekazałem temu gangowi, wywieźli ją do burdelu. Niech mi pan pomoże stąd wyjść – oświadczył Sebastian Sobala.

- Komu ją pan przekazał? Jakieś konkrety? - zapytałem.

- Nie mogę tego powiedzieć. Jeśli ujawnię nazwiska tych ludzi, zemszczą się na mojej rodzinie. Muszę chronić bliskich – twierdził Sobala.

Czytaj też: Rzecznik Praw Obywatelskich nie uwierzył w opowieść Sebastiana Sobali w sprawie zbrodni na Gosi ze Stęszewa

Skazanego reprezentował wówczas znany poznański adwokat Andrzej Reichelt. W 2010 roku wysłał w imieniu skazanego pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich. Wniosek dotyczył kasacji od prawomocnego wyroku poznańskiego Sądu Okręgowego z 2004 roku. Mecenas Reichelt wskazywał błędy i niekonsekwencję w materiale dowodowym oraz na to, że nie ma ciała i innych twardych dowodów. Wskazywał, że Sobalę zmuszono do przyznania się do winy, a z opinii psychologa wynika, że skazany ma przeciętną odporność na zagrożenie. Dlatego, zdaniem prawnika, nie byłby w stanie ukrywać emocji związanych z tak brutalną zbrodnią. Rzecznik Praw Obywatelskich nie zdecydował się na wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego. Uznał, że nie ma podstaw do kwestionowania ustaleń poznańskich sądów. Sprawę uznano za zamkniętą.

Sprawdź też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski