Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalny "Hiszpański cyrk" już w poznańskich kinach

Jacek Sobczyński
Klaun Javier walczy o godność i serce pięknej Natalii. Użyje do tego wszystkich środków...
Klaun Javier walczy o godność i serce pięknej Natalii. Użyje do tego wszystkich środków... manana
Ktoś powie, że to koniec ambitnego kina. Bo i jak ma być z nim dobrze, skoro aż dwie nagrody na festiwalu w Wenecji - ostoi filmowego intelektualizmu - zgarnia obraz, którego osią jest mordercza walka dwóch klaunów o kobietę? Obraz, który do tego wyraźnie czerpie z kultowych produkcji firmy Troma, specjalizującej się w wypuszczaniu na rynek najgorszych filmów świata? A tymczasem kontrowersji jakoś brak, nawet pomimo faktu, że ów obraz skalą brutalności bije na głowę filmy speców od efektownej przemocy na ekranie, Quentina Tarantino i Roberta Rodrigueza.

Wątpliwości rozwiewają się, gdy przyjrzymy się, kto stał na czele jury, które nagrodziło "Hiszpański cyrk" weneckimi wyróżnieniami za najlepszy scenariusz i reżyserię. Oczywiście, Quentin Tarantino. Twórca "Pulp Fiction" nie mógł nie zachwycić się poetyką reżysera "Hiszpańskiego cyrku" Alexa De La Iglesii. Choćby dlatego, że sam jest idolem Hiszpana...

Mówimy: hiszpańskie kino, myślimy - Pedro Almodovar. Tymczasem Iglesia to na Półwyspie Iberyjskim niekwestionowany bóg X Muzy. 46-letni reżyser kręci filmy w hołdzie popkulturze, na której sam się wychował. Jako dziecko rysował komiksy i zakładał fankluby mrocznych gier RPG. Dziś wciąż tkwi w nim młodzieńcza fascynacja kulturą komiksu, czemu upust daje w swoich filmach. Szybki montaż, przerysowana akcja, szalone tempo oraz szczypta przemocy, seksu i czarnego humoru. Właśnie dlatego wychowani na kasetach wideo i kinie Tarantino współcześni widzowie w Hiszpanii namaścili Iglesię na swojego guru. Ale bohaterowie Hiszpana nie są idiotami, mordującymi na ekranie bez powodu. W jego każdym filmie do aktów przemocy dochodzi pod wpływem impulsu bezradności.

Spirala fatalnych wydarzeń nakręca się nad filmowymi postaciami tak bardzo, że ci tracą głowę i chwytają za broń - najłatwiejszy sposób rozwiązywania konfliktów.

Nie inaczej jest w "Hiszpańskim cyrku", który na poznańskie ekrany wejdzie w najbliższy piątek. Pracujący w cyrku klaun Javier jest regularnie dręczony przez innego klauna Sergio. Terroryzowana ofiara zamienia się w kata i tak wrażliwy dotąd Javier masakruje oprawcę i ucieka z cyrku. Na domiar złego zakochuje się w narzeczonej Sergio, Natalii. Ale silnie okaleczony rywal nie daje za wygraną.

Autodestrukcyjne przypalanie się żelazkiem, wylewanie żrącego kwasu na twarz, otwarte wyłamywanie palców czy wybijanie oczu drągiem - takie "przyjemności" funduje widzom w "Hiszpańskim cyrku" Alex De La Iglesia. Tyle że epatowanie makabrą do dla reżysera żadna nowość. W "Dniu Bestii" Iglesia szukał w Madrycie diabła, z kolei "Umrzeć ze śmiechu" to film z założenia bardzo podobny do "Hiszpańskiego cyrku", bo opowiadający o krwawej rywalizacji dwóch komików. A Hiszpanie i tak kochają swojego narodowego skandalistę. Na tyle, że w 2009 roku wybrano go szefem Hiszpańskiej Akademii Filmowej. Iglesia wytrzymał na stanowisku jedynie półtora roku. Jak sam twierdził, zdenerwował go brak dialogu z rządem.

Całe szczęście, że reżyser potrafi rozmawiać z publicznością. Na tyle dobrze, że doskonale orientuje się, czego oczekują widzowie, płacący kilkanaście euro za bilet do kina. A chcą przede wszystkim efektownej rozrywki, opartej na niegłupim fundamencie. Czyli tego, co oferują filmy Alexa De La Iglesii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski