18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bryan Adams czeka na land rovera... z Długiej Gośliny [ZDJĘCIA]

Marcin Kostaszuk
Marcin Kostaszuk
Warsztat Paula i Justyny Clark specjalizuje się w autach terenowych. Także dla gwiazd...
Warsztat Paula i Justyny Clark specjalizuje się w autach terenowych. Także dla gwiazd... Marcin Kostaszuk
Kanadyjski artysta przyjechał w lipcu do Poznania nie tylko po to, by zagrać koncert. Był jeszcze drugi, prywatny i nieoficjalny cel jego wizyty - kanadyjski rockman skorzystał z okazji, by zobaczyć postęp prac nad samochodem, który przygotowuje na jego specjalne zamówienie firma SST z Długiej Gośliny.

Zarabiających miliony dolarów gwiazdorów rocka stać na każde auto - fani widują ich zwykle w ferrari czy lamborghini. Rozwinięcie SST - skrótu nazwy firmy, którą w Długiej Goślinie prowadzi małżeństwo Paul i Justyna Clark - to jednak nie Super Sportowe Torpedy, ale Serwis Samochodów Terenowych. Adams jeździ bowiem wyłącznie klasycznymi land roverami, a Paul Clark zrobił dla niego już dwa modele: defendera 100" i SWB 88". Teraz powstaje trzeci - defender 110" - według specjalnych wymagań zleceniodawcy.
Jak Clarkowie znaleźli klienta z pierwszych stron gazet? Po odpowiedź trzeba się cofnąć do 1990 roku do Wielkiej Brytanii, z której pochodzi Paul.

- Zawodowo zajmowałem się kowalstwem artystycznym, ale pasja do land roverów sprawiła, że z kierowcy stałem się ekspertem od naprawy i przeróbek tych samochodów. W 1990 roku jedna z moich klientek zapytała, czy pomógłbym kierowcy, który utknął w pobliżu swym autem. Poprosiłem o nazwisko. "Bryan Adams". "Ten Bryan Adams?". "Tak, ten Bryan Adams". Pojechałem w pobliże studia nagraniowego, w którym pracował nad albumem "Waking Up the Neighbours". Powiedziałem mu wtedy, że jego samochód to kupa złomu (śmiech). Przeprowadził się wtedy z Kanady do Londynu i nie miał wielu znajomych w Anglii, i z czasem zostaliśmy przyjaciółmi - mówi Paul Clark.

Według niego Adams zwykł mawiać, że Land Rovery pomogły zbudować Kolumbię Brytyjską, skąd artysta pochodzi. Znane jest jego umiłowanie do rzeczy które cechuje prostota i niezawodność. - Miał jeszcze alfę romeo spider, ale jej nielubił - śmieje się Clark, który na początku lat 90. przerobił dla rockmana dwa pierwsze land rovery. Jeden z nich właściciel zaprezentował w 1993 roku w pierwszym numerze magazynu "Top Gear".

Adams zlecał Clarkowi nie tylko renowację aut, ale też stworzenie… rekwizytu na okładkę płyty "So Far So Good". Była nim opona, na którą mechanik naniósł litery, układające się w nazwę płyty i jej twórcy. Album, na którym w 1993 roku znalazły się największe przeboje Bryana Adamsa, kupiło 13 milionów ludzi.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

W drugiej połowie lat 90. Paul wybrał się z grupą brytyjskich miłośników rajdów terenowych w Bieszczady. Tam poznał swą przyszłą żonę.

- Byliśmy sobie przeznaczeni. Zgodnie z datami i stemplami w paszportach spędziliśmy ten sam weekend w Livingstone na granicy Zambii i Zimbabwe dwa lata przed pierwszym spotkaniem w Bieszczadach, od którego zaczęła się nasza współpraca, przyjaźń i miłość. Postanowiliśmy zamieszkać z dala od miasta i znaleźliśmy odpowiednie miejsce w Długiej Goślinie - mówi Justyna Clark.

Sława męża dotarła tu za nim: do podpoznańskiej miejscowości przyjeżdżają miłośnicy off-roadu z wielu krajów, między innymi z Australii. Sam Clark też ma za sobą motoryzacyjne wojaże po całym świecie, łącznie z pięciomiesięczną wyprawą do Afryki.
Znajomość z najsłynniejszym klientem przetrwała próbę czasu na tyle, że przed rokiem Clarkowie otrzymali kolejne zlecenie.

- Bryan zgodził się na naszą rozmowę, ale prosił, żeby jego auto nie było ani fotografowane ani opisywane aż projekt nie będzie ukończony - uprzedza moje pytanie Paul. Praca trwa, więc stojącego w jednym z garaży land rovera czeka jeszcze sporo przeróbek. Auto ma za sobą dość ciekawą historię: jego pierwszym właścicielem był angielski arystokrata skoligacony z rodziną królewską. Do Długiej Gośliny auto trafiło po dachowaniu.

Do jakiego stanu będzie doprowadzone? Paul mówi jedynie, że przyszły właściciel nie chce, by pojazd rzucał się w oczy, zatem jego land rover nie będzie wyglądał jak po tuningu w stylu słynnego programu MTV "Pimp My Ride". Zdradza jedynie, że Adams wraźnie zażyczył sobie, by auto nie miało... klimatyzacji. Co nie dziwi, jeśli przypomnimy sobie, że wokalista musi wyjątkowo chronić gardło przed przeziębieniem.

W styczniu Paul i Justyna przeżyli horror: w nocy w ich warsztacie spaliło się inne auto stojące tuż obok landrovera Bryana Adamsa. Pożar cudem ominął pojazd, niestety całe wnętrze uległo okopceniu. Mimo to klient nie zrezygnował z projektu, ale prace opóźniły się o kilka miesięcy.

Może się zatem okazać, że na początku przyszłego roku Bryan Adams będzie wyjątkowo chętny na kolejny występ w Polsce. Choćby po to, żeby z powrotem będzie mógł wrócić własnym autem…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski