- Dostałem list z pogróżkami... (oczywiście przez nikogo nie podpisany). No i teraz mam dylemat. Zastanawiam się co z nim zrobić? Jeżeli bym uznał, że się boję, powinienem to zgłosić na policję, a wtedy sprawca zostanie wezwany i ukarany
- relacjonuje Mariusz Musiałowski, burmistrz gminy Kleczew.
- W tym momencie w głowach większości z Was z pewnością rodzi się powątpiewanie w rodzaju: "a skąd pewność że go znajdą?". I tutaj zaczyna się najlepsza część historii. Osoba która napisała pogróżki była do tego stopnia roztargniona (albo oszczędna), że napisała je na odwrocie ostatniej strony faktury za energię elektryczną.
- dodaje.
Na dokumencie nie ma danych osoby, na którą wystawiony został rachunek, widnieje jednak numer faktury, co mogłoby być dużym ułatwieniem w śledztwie policyjnym. Mimo to burmistrz gminy postanowił nie podejmować w tej sprawie żadnych kroków.
- Drogi Mieszkańcu - doceniam Twoją gospodarność (sam staram się, aby ta cecha mi towarzyszyła na każdym kroku), ale pisząc do mnie pogróżki następnym razem poświęć proszę jedną, CZYSTĄ kartkę A4
- zwraca się Mariusz Musiałowski do autora listu.
I dodaje: - Nie chce nikomu narobić kłopotów dlatego tym razem przyjmijmy, że się jednak nie wystraszyłem i nie boję
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?