Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była pracownica walczy z Tesco w sądzie

Paulina Jęczmionka
Magdalena Jurkiewicz chce przywrócenia do pracy w Tesco
Magdalena Jurkiewicz chce przywrócenia do pracy w Tesco Marek Zakrzewski
Przeszukiwanie osobistych szafek, złe traktowanie pracowników, ewidencja pracy niezgodna z rzeczywistością - to zarzuty stawiane Tesco Extra przez byłą pracownicę. Zwolniona dyscyplinarnie kobieta uważa, że chodziło o to, by zamknąć jej usta.

Magdalena Jurkiewicz pracowała jako sprzedawca w salonie optycznym w Tesco Extra przy ulicy Serbskiej przez ok. osiem miesięcy. W tym czasie wstąpiła do NSZZ Solidarność i zaczęła zabierać głos w sprawach pracowników. Kiedy przebywała na urlopie, wybrano ją szefową komisji oddziałowej Solidarności (pełniła obowiązki już przed wyborami). Jednak mimo tego, że jako działaczka związkowa była objęta szczególną ochroną, a związek nie wyraził zgody na zwolnienie, Magdalena Jurkiewicz w listopadzie - po urlopie - straciła pracę.

CZYTAJ TEŻ:
PEKABEX KONTRA BYLI PRACOWNICY W SĄDZIE

- Zarzucono mi ciężkie naruszenie obowiązku przestrzegania czasu pracy - mówi była pracownica. - Wyliczono kilka dni, w których kamery zarejestrowały, że wchodzę i wychodzę z budynku o innych godzinach niż zapisano w grafiku. Chodziło zarówno o wcześniejsze, jak i późniejsze przyjścia i wyjścia. Szkoda tylko, że np. jednego dnia odnotowano moje, uzgodnione z kierowniczką, wyjście w czasie pracy, ale pominięto, że wróciłam i pracowałam do końca dnia.

Jak twierdzi Jurkiewicz, kadra kierownicza nie chciała z nią rozmawiać. Tłumaczenia kazano zapisać jej na kartce. W piśmie kobieta wskazała więc, że salon optyczny Tesco Extra przy ul. Serbskiej nie miał pełnej obsady, co zmuszało załogę do pracy ponad normę i w innych godzinach niż wpisano w grafik.

- Ustalaliśmy to z bezpośrednią przełożoną, o sprawie wiedziała kierowniczka personalna - twierdzi Jurkiewicz. - Ale o tych, związanych z brakiem ludzi, praktykach się nie mówi.

Oszczędni w słowach są też przedstawiciele Tesco. Kierownik działu personalnego przy ul. Serbskiej nie chciał rozmawiać z "Głosem Wielkopolskim" i odesłał nas do Michała Sikory, rzecznika Tesco z Krakowa.

Ten z kolei w odpowiedzi na e-mail ze szczegółowymi pytaniami, odpisał: "Wychodzimy z założenia, że dla dobra samego byłego pracownika, upublicznianie informacji na temat powodów wypowiedzenia umowy nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dodatkowo, skoro sprawa trafiła do sądu, powstrzymamy się od komentowania jej aż do czasu wyroku".
Wkrótce po wysłaniu maila, rzecznik zadzwonił, chcąc dopowiedzieć kilka zdań na temat współpracy Tesco ze związkami zawodowymi. I przekonywał, że układa się ona dobrze, że obie strony regularnie się spotykają, a firma zawsze odpowiada na "interpelacje" związków.

Inne zdanie ma ogólnopolska szefowa działającej przy Tesco Komisji Zakładowej Solidarność, twierdząc, że od kilku tygodni czeka na odpowiedź na swoją propozycję spotkania z kierownictwem firmy. W roz-mowie z "Głosem" szefowa związku odniosła się też do sytuacji pracowników w Tesco.
- Warunki pracy bardzo się pogorszyły - mówi Elżbieta Jakubowska. - Obsada jest okrojona, co tłumaczy się kryzysem. Dochodziły do nas sygnały, że w sklepach rzeczywiste godziny pracy nie zgadzają się z ewidencją. Ale o dowody trudno, a firma oficjalnie zabrania takich praktyk - dodaje.

Krytyczną opinię o sytuacji w Tesco ma wielkopolska Solidarność. Po zwolnieniu z pracy Magdaleny Jurkiewicz, szef regionu w oficjalnym piśmie do dyrektora personalnego Tesco napisał m.in., że w ostatnim czasie związek obserwuje "nasilenie procedur szykanowania działaczy związkowych". Bo wielkopolska "S" murem stanęła za zwolnioną pracownicą z Poznania, twierdząc że była ona dobrym pracownikiem i dbającym o załogę związkowcem.

W ciągu ośmiu miesięcy swojej pracy Magdalena Jurkiewicz zgłaszała bowiem kilka wątpliwości wobec procedur stosowanych w Tesco Extra. Zwróciła uwagę m.in. na przeszukiwanie szafek pracowników. - Byłam świadkiem, jak trzyosobowa komisja otwierała szafki z rzeczami osobistymi pracowników, których przy tym nie było - mówi Jurkiewicz. - Sprawę zgłosiłam ówczesnej kierowniczce personalnej, jako związek wysłaliśmy też skargę do Tesco.

W odpowiedzi kierowniczka (dziś pracuje w Tesco w Lublinie) tłumaczyła, że celem otwierania szafek nie była kontrola, ale weryfikacja wolnych miejsc. Zastrzegła też, że wcześniej zbierano informacje, które szafki są zajęte i te nie były otwierane. Jednocześnie jednak zapewniała, że nikt z komisji (pięcioosobowej) nie dotykał przedmiotów w szafkach. Ale nie wspomniała, by ich właściciele byli przy tym obecni. Tymczasem w mailu od rzecznika Tesco (to jedyna odpowiedź na szczegółowe pytanie) czytamy, że "szafki pracownicze mogą być kontrolowane wyjątkowo, w uzasadnionych przypadkach i zawsze w obecności przynajmniej dwóch osób oraz samego pracownika".

Zarówno Magdalena Jurkiewicz, jak i wielkopolska Solidarność, stoją na stanowisku, że kobieta została zwolniona, bo powiedziała głośno o tym, o czym w Tesco mówić nie wolno. Teraz walczy w sądzie o przywrócenie do pracy.

Paulina Jęczmionka

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski