Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała rodzina Reissów, od wielu lat ma w sercu Lecha Poznań i mu kibicuje

LEM
Piotr Reiss z mamą i tatą.
Piotr Reiss z mamą i tatą.
Piłka przez wiele lat była całym moim życiem. Dlatego chcę podziękować rodzinie, najbliższym, wszystkim, którzy mnie wspierali przez wszystkie lata. - mówił podczas konferencji, na której ogłosił koniec swojej kariery Piotr Reiss. Jaki wpływ na to, że został piłkarzem mieli rodzice? Kto pokierował jego piłkarskim życiem? O początkach Piotra w Lechu opowiadają jego tata Henryk i mama Krystyna.

- Widziałem, że miał zapał i smykałkę do gry w piłkę. W naszej rodzinie Lecha Poznań ma się w sercu i starałem się zaszczepić tę miłość również w moim synu. Jak każdy ojciec, kibic Kolejorza marzyłem o tym aby zagrał kiedyś w barwach pierwszej drużyny Lecha, nikt jednak nie przypuszczał, że stadion wybudują nieopodal miejsca zamieszkania a Piotr zwiąże się z klubem na niemal 30 lat. Wszystko zaczęło się od wspólnego kibicowania. Zazwyczaj chodziłem na mecze z Piotrem, ale wybieraliśmy się także całą rodziną z żoną i córką Anią - mówi pan Henry Reiss, ojciec Piotra, który wtedy był zawodowym kierowcą. Rodzina Reissów mieszkała przy ul. Rycerskiej.

- W wieku 9 lat zaprowadziłem go na pierwszy trening do trenera Romana Jakóbczaka, już˙ na nowy obiekt przy ul. Bułgarskiej. To było pierwsze niezbyt miłe doświadczenie dla Piotra, ale być może dzięki temu nie poddał się i ciężko pracował. Powiedziano mu, że jest zbyt drobny fizycznie i musi się wzmocnić, by podjąć treningi. Był strasznie zadziorny piłka była dla niego wszystkim. Moje i jego marzenie się spełniło po kilkunastu miesiącach. Co więcej dołączył do drużyny trampkarzy młodszych rocznika 1972 trenowaną przez Edmund Białasa, jeden z zawodników słynnego tercetu ABC. Zawsze podchodziłem ze spokojem do rozwoju kariery syna, zdawałem sobie sprawę, że w piłce nie tylko ważne są umiejętności ale charakter, podejście i potrzebne jest również szczęście - opowiada tata Piotra.

- Zgadza się. Nigdy nie byłem jakimś wirtuozem - przyznaje "Rejsik". Podchodziłem do wszystkiego z takim zaangażowaniem, żeby tym piłkarzem zostać. Siła woli i charakter były decydujące. Te cechy chcę teraz przekazać młodym adeptom futbolu - dodaje.

- Sport a tym bardziej piłka nożna kształtuje charaktery, uczy motywacji, pracy w grupie. Piotr nie sprawiał nam problemów wychowawczych, treningi wyjazdy na obozy nauczyły go systematyczności i samodzielności. Cieszę się, że Piotr prowadził szkółkę piłkarską, bo jestem przekonana, że dla tych najmłodszych to coś więcej niż tylko treningi to także przyjaciele i niesamowite przeżycia - podkreśla pani Krystyna mama Piotra, która, gdy jej syn rozpoczynał treningi pracowała w eleganckim sklepie "Antylopa" przy ul. Podgórnej.

- Warto podkreślić rolę babci Rózi, która ze względu na moją pracę do godzin wieczornych miała duży wpływ na wychowanie Piotra. Pozwala mu pewnie na nieco więcej, niejednokrotnie przynosząc posiłki na boisko - dodaje mama legendy Lecha.

- Koledzy początkowo trochę się naśmiewali, później jednak zazdrościli mi wspaniałego układu jaki miałem z babcią - wspomina w swojej książce Piotr Reiss.

- Gdy zamarzył się Piotrowi szalik kibica w niebiesko - białych barwach "Kolejorza" sama udziergała go na drutach. Mało tego, dobrała specjalną jasnoniebieską wełnę. Babcia też zakupiła Piotrowi pierwsze piłkarskie buty - przyznaje pani Krystyna.

- Z tymi butami, to była niesamowita historia - wspomina mama zdobywcy 109 goli w ekstraklasie. - Nie były one nowe. Dla jednego z kolegów Piotra, stały się one za małe. Ale wtedy gumowe trampko-korki, to było o o czym marzył każdy chłopak. Babcia dała wtedy pieniądze Piotrowi, by je odkupił.

- Ale musiałem "swoje" dołożyć. Pamiętam, że musiałem zrezygnować z dwóch wyjść na lody - śmieje się "Rejsik".

Z czym musieli liczyć się rodzice tak znanego piłkarza?
- Z tym, że nasza rodzina nie była już anonimowa. Wiedziałem, że na Piotrze jako kapitanie Lecha Poznań ciążyła wielka odpowiedzialność, również za kibiców, których nie chciał nigdy zawieść bo sam nim był. Fakt, że czasami musiałem wysłuchiwać niemiłych uwag ze strony moich znajomych zwłaszcza po porażkach. Jednak więcej było tych dumnych chwil po zwycięstwach i sukcesach. W pierwszych latach rozwoju kariery starałem się jeszcze podpowiadać na tyle na ile znałem się na piłce, później starałem się dopingować i wspierać w trudnych chwilach - opowiada pan Henryk, tata Piotra Reissa.

Kto był wtedy idolem małego Piotrka?
- Wszyscy wtedy zachwycaliśmy się kiwkami Mirka Okońskiego. To był wzór dla wszystkich młodych piłkarzy Lecha. Każdy chciał grać jak on bo nie oglądało się lig zagranicznych - mówi ojciec naszego bohater.

- Pamiętam jak w naszym mieszkaniu wisiał plakat Roberto Baggio - wspomina pan Henryk. - Piotr często też mówił o Dennisie Bergkampie. Jego akcje lubił oglądać , bo był świetnym technikiem i wcale nie miał najlepszych warunków fizycznych. Tak jak mój syn - zdradza pan Henryk Reiss.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski