Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten zgiełk. Jazz w CKiS [FOTO]

Bartłomiej Hypki
43. Festiwal Pianistów Jazzowych za nami. To były wspaniałe trzy dni z jazzem w Kaliszu. Na scenie Centrum Kultury i Sztuki oraz w klubie Komoda zagrały gwiazdy z Kanady, USA, Niemiec i Polski.

Potrójnym bisem, owacjami na stojąco i brawurowym wykonaniem etiudy „Rewolucyjnej” zwieńczony został 43. Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu. W ten sposób wybitny pianista jazzowy, Leszek Możdżer znów zaczarował publiczność festiwalową.

Wydarzenie rozpoczęło się już w czwartek od spotkania „Trzy kwadranse jazzu”. Jego bohaterem był świętujący 60 lat pracy zawodowej i 80. rocznicę urodzin, Jan Ptaszyn Wróblewski. Wcześniej tego wieczoru na kamienicy, w której mieszkał kaliski jazzman, rozbłysnął neon na jego cześć.

- Grać trzeba dużo i pchać się wszędzie. Na festiwale, na jam sessions. Oczywiście bez przesady. Jeśli ktoś to lubi, nie trzeba go namawiać - mówił żartobliwie jazzman z Kalisza.

W piątek gorąco oklaskiwano występ jego sekstetu. Artysta zapowiedział także, że fani mogą spodziewać się jego nowych kompozycji.

Jednak na początku tego wieczoru melomani wysłuchali występu austriackiej grupy Treedoo z pianistą Maximilianem Tschida na czele. To wielka nadzieja austriackiego jazzu. Spektrum muzyki wiedeńczyków jest niesłychanie szerokie, choć punktem wyjścia jest jazz, to z dużą łatwością przekraczają bariery gatunkowe.

Później kaliska publiczność miała okazję wysłuchać kompozycji niemieckiego wirtuoza fortepianu, jednej największych gwiazd jazzu europejskiego, Joachima Kuhna. Muzyka łączą bliskie stosunki z polską sceną jazzową. Pochodzący z NRD Kuhn swój pierwszy zagraniczny występ miał na Jazz Jamboree ’64. Grał wówczas w zespole swojego starszego brata, klarnecisty Rolfa Kuhna.

W piątek otwarto także wystawę fotografii zatytułowaną „Poezja Jazzu” autorstwa Jarosława Rerycha i Arkadego Mitnika. Wieczór zwieńczył koncert Adam Jarzmik Qiuntet w festiwalowym klubie Komoda.

W jazzowe emocje obfitowała też sobota. Był to najdłuższy festiwalowy dzień, bo rozpoczął się już wczesnym popołudniem od promocji książki Anety Norek „Man of the Light” poświęconej nieżyjącej już legendzie polskiego jazzu Zbigniewowi Seifertowi.

Jako pierwszy na scenie zaprezentował się pianista Marcin Wasilewski. Należący do ścisłej czołówki pianistów europejskich muzyk zagrał w składzie z norweskim basistą Arildem Andersenem oraz perkusistą Alem Fosterem, który grał w zespole legendy jazzu - Milesa Davisa.

Po zespole Wasilewskiego publiczność w sali CKiS wysłuchała grupy Mateusza Kołakowskiego. Muzyk swoją kiarierę zaczynał bardzo wcześniej, bo już w wieku 10 lat zdobył III nagrodę na Międzynarodowym Konkursie „Chopin dla najmłodszych” w Antoninie.

Uznany zachwyt wzbudził występ amerykańskiego sekstetu Aminy Figarovej. urodzonej i wychowanej w Azerbejdżanie rosyjskiej pianistki. Krytycy są zdania, że ma szansę dołączyć do grona najwybitniejszych kompozytorek i aranżerek jazzowych. Ona sama tłumaczyła, że muzykę ma we krwi.

- Jazz odgrywa znaczącą rolę w muzycznej kulturze Azerbejdżanu. Dorastałam słuchając tej muzyki i nigdy nie myślałam o zmianie stylu. Ale będąc muzykiem zakochanym w jakimś gatunku, nie jesteś w stanie dokładnie go oddzielić od innych. Wszystkie składają się na muzykę. I wiesz, że któregoś dnia ciekawość zwycięży i przynajmniej spróbujesz - mówiła Amina Figarova.

Kto wybrał się później do klubu Komoda, mógł też zobaczyć występ Agi Derlak Trio. Podczas jam session towarzyszyli jej również muzycy z amerykańskiego sekstetu Figarovej.

Niedziela, jak już wspominałem na wstępie, należała zdecydowanie do Leszka Możdżera. Artysta, który grał w Kaliszu już wielokrotnie, podkreślił, że festiwal to kultowa, historyczna impreza.

- To jest marka, która kojarzy mi się z wielką wartością, pielęgnacją polskiej pianistyki i poszukiwań piękna w tej przestrzeni. Bardzo się cieszę, kiedy dostaję zaproszenie i kiedy tylko mogę i termin się zgadza, to zawsze tu przyjeżdżam - mówił pianista w rozmowie z dziennikarzami.

Zanim jednak na scenę wszedł boso Leszek Możdżer, publiczność rozgrzała swoim energetycznym występem kanadyjska pianistka i wokalistka Laila Biali. Dzieliła scenę z takimi artystami jak Chris Botti, Diana Krall, Dave Brubeck, Paula Cole, Suzanne Vega i Sting. Na scenie wspominała zmarłego niedawno rodaka, Leonada Cohena. A podczas rozmowy z dziennikarzami tłumaczyła, dlaczego została pianistka jazzową.

- Jako nastolatka miałam wypadek samochodowy. Zraniłam się poważnie w prawą rękę i w ramię. Nie mogłam już potem zagrać tych wszystkich ambitnych, klasycznych kawałków - mówiła z uśmiechem Laila Biali. - To był mój zwrot w kierunku jazzu.

Po uroczej Kanadyjce na scenie pojawił się Kubańczyk Aruan Ortiz. Mieszkającemu na nowojorskim Brooklynie pianiście towarzyszyła znakomita amerykańska sekcja rytmiczna - kontrabasista Brad Jones oraz perkusista Chad Taylor.

- Trzymamy poziom. Kalisz ma się czym chlubić, a publiczność ma się z czego cieszyć i na co czekać - ocenił 43. MFPJ Paweł Brodowski, szef artystyczny festiwalu.

Podkreślił, że imprezie jazzowej towarzyszy zawsze wspaniała organizacja i dźwięk. No i wierna publiczność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski