Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą sprzedać ziemię, a miasto każe im ją uprawiać

Maciej Roik
Aleksander Olejniczak i Zbigniew Cichy twierdzą, że nieopłacalna produkcja sprawia, że sprzedaż to jedyne rozwiązanie
Aleksander Olejniczak i Zbigniew Cichy twierdzą, że nieopłacalna produkcja sprawia, że sprzedaż to jedyne rozwiązanie Sławomir Seidler
Czy miasto chce zatrzymać rolników w mieście i nie zważa na interes mieszkańców? Tak twierdzi część mieszkańców Spławia, którzy nie zgadzają się z planem zagospodarowania przestrzennego "Wschodni Klin Zieleni C".

Mimo że klasa gruntów na tym terenie jest niska, a działalność rolnicza nieopłacalna Rada Miasta przegłosowała plan, który uniemożliwia ustanowienie gruntów terenami budowlanymi. Mieszkańcy powoli tracą nadzieję, że kiedykolwiek sprzedadzą ziemię, a miasto tłumaczy, że chodzi o ekologię i... pieniądze.

Plan obejmuje ponad 250 hektarów ziemi. Miejska Pracownia Urbanistyczna zajmowała się nim od 2007 roku, a Rada Miasta przyjęła go w maju 2009 roku.
Powody wyłączenia terenów spod zabudowy to m.in. chęć ochrony Doliny Michałówki i Głównego Zbiornika Wód Podziemnych. O wartości ekologicznej gruntu postanowiono jednak bez sporządzania specjalistycznej analizy tylko dla tamtego terenu. Oparto się na tej, która obejmuje obszar całego Poznania. Urzędnicy miejscy zadecydowali o walorach ekologicznych gruntu, w związku z jego położeniem. Dla sąsiedniej gminy, nie stanowiło to jednak problemu. Dlatego po drugiej stronie lasu powstaje osiedle.

Podczas sporządzania planu nie uwzględniono też żadnych, oficjalnie zgłaszanych przez mieszkańców uwag. A podczas konsultacji społecznych, zamiast rozmawiać o ewentualnym kompromisie, ustalano "skalę problemu" i poinformowano, że nic się już nie da zrobić.

- Najgorsze jest to, że władze miasta, nie chcą rozmawiać z mieszkańcami - twierdzi radna Magdalena Pauszek. - Jest wiele sposobów, by na drodze kompromisu wypracować wspólne, zadowalające dla obu stron porozumienie. Co zrobiło miasto? Najpierw przez kilka lat blokowało jakiekolwiek inicjatywy mieszkańców, by w końcu to miejsce ustanowić jako tereny zielone.

Przykładem działania miasta na tych terenach jest sprawa Zbigniewa Cichego. Posiada on w feralnym klinie 10 ha. Z powodu niskiej klasy ziemi w gospodarstwie uprawia wyłącznie zboża. Chcąc unowocześnić gospodarstwo sprzedał część gruntu i wystąpił o warunki na budowę siedliska, w którym chciał uruchomić hodowlę pszczół. Starania rozpoczął jeszcze przed uchwaleniem planu. Miasto początkowo przeciągało sprawę, by w końcu odmówić. Powód? Inwestycja ma zdaniem miasta tylko imitować zabudowę gospodarczą, a jej celem jest ustanowienie warunków zabudowy dla kolejnych działek. Rolnik się z tym nie zgodził i odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. SKO przyznało mu rację i nakazało powtórne rozpatrzenie sprawy. Jaki był efekt? Miasto po raz kolejny odmówiło ustalenia warunków zabudowy, a w maju uchwalono plan. Możliwości automatycznie się skończyły.

- Magistrat jakby specjalnie chciał nam zablokować możliwości dysponowania własnym terenem - mówi Zbigniew Cichy, ze Spławia. - Tu już stoi wiele domów, więc kontynuowanie zabudowy nie powinno stanowić problemu. Mnie przez kilka lat blokowano, żeby w końcu ustanowić niekorzystny dla wszystkich mieszkańców plan. On wiąże nam ręce, a miasto nie proponuje żadnej formy odszkodowania - twierdzi.

W podobnej sytuacji są inni rolnicy. Niektórzy z nich muszą lawirować między stojącymi już domami, żeby uprawiać własne pole. Bo "za miedzą" osiedle stoi, a właściciele sprzedawali tam ziemię za kilkaset złotych za metr.

- Jeszcze trochę i wśród mieszkańców dojdzie do konfliktów - twierdzi Aleksander Olejniczak. - Już słyszę, że jeżdżę za blisko płotów, a podczas oprysków preparat leci do ogrodów. Ale jak mam inaczej uprawiać? - zastanawia się rolnik.

Zdaniem przedstawicieli miasta w tej sprawie już nic się nie da zrobić. Urząd nie zgodził się na ustanowienie warunków zabudowy, bo oprócz uwarunkowań ekologicznych, nie stać go również na podciągnięcie infrastruktury.

- My nie możemy przeznaczać pod zabudowę terenów bez zbudowanej infrastruktury - twierdzi Wojciech Kręglewski, przewodniczący Komisji Polityki Przestrzennej Rady Miasta w Poznaniu. - Na to pieniędzy nie ma, więc przeznaczenie terenu musi pozostać takie jak dotychczas. Polityka miasta przewiduje ustalanie planów pod zabudowę w miejscach, gdzie można szybko i tanio doprowadzić infrastrukturę - dodaje Kręglewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski