Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chodzą po przęśle mostu Rocha przez widok na miasto, przegrany zakład, adrenalinę, kolokwium...

Marta Danielewicz
Chodzą po przęśle mostu Rocha przez widok na miasto, przegrany zakład, adrenalinę, kolokwium...
Chodzą po przęśle mostu Rocha przez widok na miasto, przegrany zakład, adrenalinę, kolokwium... Łukasz Gdak
Na rękach, szczudłach, na rowerze. Każdego roku po przęsłach mostu św. Rocha „spacerują” setki poznaniaków. Czy się boją? Mówią, że nie. Czy spacerować jeszcze będą? Po ostatnim wypadku śmiertelnym - już nie chcą.

Każdego dnia setki poznaniaków przechodzi, przebiega, przejeżdża po moście św. Rocha. Łączący tereny po drugiej stronie rzeki oraz Politechnikę Poznańską most to już miejsce kultowe w mieście. Gdy tylko na niebie pojawiają się pierwsze symptomy wiosny, tereny wokół niego zaczynają okupować studenci i młodzi poznaniacy. Imprezowicze spod mostu Rocha, pod wpływem alkoholu, młodzieńczej brawury nierzadko wpadają na pomysł, by przejść po jego przęsłach. Dlaczego to robią? Bo jak mówią: są ciekawi, jak wygląda Poznań widziany z góry, bo chcą zyskać szacunek tłumu, bo przegrali zakład, bo są studentami politechniki i wierzą, że jeśli przejdą po przęsłach, to zdadzą kolokwium.

Do ostatnich wydarzeń, taka podróż kończyła się podziwianiem widoku ze szczytu mostu, ewentualnie zdobyciem westchnień podziwu zebranego tłumu. Jednak po historii irlandzkiej wioślarki, która spadła z przęsła, wiele osób traktuje dziś swój wcześniejszy wyczyn jako przejaw głupoty.

Głupota czy wyzwanie?

Natalia, Tobiasz, Edyta, Marta, jak i wielu innych zdecydowali się kiedyś przejść po przęsłach mostu św. Rocha. - Facet mnie namówił. Z góry rozpościera się widok na całe miasto - opowiada Edyta.

- Dziś już bym tak nie zrobiła. Jestem matką dwóch chłopców. To były wtedy moje młodzieńcze lata. Piliśmy wino pod mostem, chodziliśmy na wagary, szaleliśmy będąc w liceum. Pamiętam, że mój ówczesny chłopak na rękach mnie przeniósł po starym jeszcze przęśle mostu św. Rocha. Dziś to już most św. Jordana przy Śródce - dodaje Natalia.
Stalowy most, o którym wspomina Natalia, dziś most Jordana, służył poznaniakom w tym miejscu przez 53 lata. Powstał w 1949 roku według projektu prof. Lucjana Ballenstaedta, autora m.in. mostu Bolesława Chrobrego i Królowej Jadwigi oraz profesora Politechniki Poznańskiej. Właśnie 30 września 2002 roku był ostatnim dniem, kiedy można było przejść się starym mostem św. Rocha.

Zobacz też: Zmarła wioślarka, która spadła z mostu Rocha

Gdy miasto zdecydowało się zbudować trasę tramwajową na Rataje, budowla okazała się zbyt wąska. Przeprowadzony wtedy przegląd wykazał, że most jest w złej kondycji i może niedługo przestać nadawać się do użytku. Podjęto decyzję o jego przebudowie. Projekt architektoniczny stworzyli Ewa i Stanisław Sipińscy, którzy pozostawili charakterystyczny kształt mostu. Koszt inwestycji wyniósł aż 48 mln zł i został w całości sfinansowany z budżetu miasta. Budowa trwała 2 lata i została ukończona w 2004 roku.

Najciekawsza jest jednak historia ważącego około 400 ton stalowego szkieletu z początku XX wieku. Początkowo zamierzano sprzedać je innej miejscowości, jednak nie znalazł się nikt chętny na dokonanie zakupu. Ostatecznie postanowiono je wykorzystać przy odbudowie mostu Biskupa Jordana na Cybinie przy katedrze w Poznaniu. Musiano je przetransportować ponad kilometr na północ, a po drodze pokonać most Mieszka I. By tego dokonać, przeniesiono je na wysokości 9 metrów nad mostem. Przedsięwzięcie zakończono 29 września 2007 roku na oczach setek poznaniaków.
Dziś, zarówno pas zieleni, jak i sam most, są lubianym miejscem spacerów. Oświetlony przez całą noc św. Roch jest idealną scenerią na spotkania, imprezy pod gołym niebem i romantyczne przechadzki. Choć trzeba przyznać, że od 30 września 2002 to już nie to samo.

- Kilkanaście lat temu chodziliśmy po przęsłach starego mostu Rocha, by podziwiać okolicę, poczuć wolność. Most ten idealnie nadawał się na tego typu spacery, ponieważ łatwo można było wejść na jego przęsła. Gdy nastąpiła jego przebudowa, myśleliśmy, że nie będzie to już możliwe. Okazuje się, że wejście na niego jest równie proste, jeśli nie prostsze, jak na tamten stary - uważa Marta.

Niepisaną i niebezpieczną tradycją studentów pobliskiej Politechniki Poznańskej jest wędrowanie po łukowych przęsłach mostu, w przypadku zdanych ważnych egzaminów. Wielu studentów decyduje się na niebezpieczny spacer także w trakcie imprezy Polibuda Open Air.

- Jesteśmy organizatorami Polibuda Open Air już czwarty rok i przez ten czas nigdy nic złego się nikomu nie stało. Nie ma żadnych zawodów czy konkurencji, by przejść po przęsłach. Jeśli ktoś decyduje się przejść po moście, to indywidualnie, na własną odpowiedzialność. W trakcie imprezy tereny wokół politechniki obstawione są przez straż studencką, która je kontroluje i informuje o większych zdarzeniach. O żadnych incydentach na moście Rocha w trakcie trwania imprezy nic nam nie wiadomo - opowiada Jan Sieiński, rzecznik prasowy wydarzenia.

- Gdy jest się młodym, to poszukuje się ekstremalnych wyzwań. Jedni skaczą ze spadochronem, inni wspinają się na wysokie budynki, zwiedzają opuszczone domy. Ja, natomiast wszedłem na most. Przede mną robili to inni ludzie, po mnie także. To było fajne doświadczenie, miłe wspomnienie. Chociaż zdaję sobie sprawę, że trochę głupkowate i ryzykowne, to jednak wyzwanie, którego nie żałuję - mówi Tobiasz.
Brak kamer, kontroli, mandatów

Takim samym wyzwaniem miał być spacer po przęśle dla młodej Irlandki, która przyjechała do Poznania na zawody wioślarskie. 23-letnia Ailish zdecydowała się przespacerować po przęśle mostu św. Rocha, w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy wracała już do hotelu.

Niestety, dziewczyna spadła z dużej wysokości. Zmarła kilka dni po tym zdarzeniu w jednym z poznańskich szpitali.

- Mieliśmy sygnały o tym, że ludzie spacerują po tym przęśle i po moście św. Jordana. Wcześniej zdarzało się nawet, że ktoś wjechał na niego rowerem, wspinał się gdy przęsła były oblodzone. Mamy nawet nagranie fotografa, który ustawił replikę roweru na przęśle mostu Jordana - mówi Przemysław Piwecki, rzecznik straży miejskiej. - Do tego ostatniego zdarzenia, rzadko już kiedy dostawaliśmy sygnały o podobnych akcjach.

I chociaż nie ma oficjalnego zakazu wchodzenia na przęsła, policja może wystawić mandat za stwarzanie zagrożenia dla osób znajdujących się pod przęsłem, dla ruchu ulicznego.

Zobacz też: Zmarła wioślarka, która spadła z mostu Rocha

- Wszystko zależy od sytuacji - zaznacza Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. - Rzadko kiedy takie mandaty są jednak wystawiane, bo nim patrol zjawi się na miejscu, „odważni” zdążą już uciec - przyznaje rzecznik.

Brak kontroli to kolejny poważny problem. Mostu św. Rocha nie obejmuje monitoring miejski. Po zaginięciu Ewy Tylman, poznańskie służby chcą to zmienić. Zwłaszcza, że od listopadowych wydarzeń most jest owiany raczej złą sławą.

- W Poznaniu znajduje się 530 kamer, w miejscach gdzie jest szczególnie niebezpiecznie, gdzie istnieje zagrożenie życia. Chcemy jednak powiększyć nasz system o dodatkowe kamery na każdym z poznańskich mostów. Pozwoli nam to mieć też pod kontrolą cały ruch tranzytowy, który odbywa się z jednej strony Warty na drugą - zapowiada Andrzej Borowiak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski