Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chwasty i choroby grzybowe atakują!

Monika Kaczyńska
Chwasty i choroby grzybowe atakują!Im wcześniej zauważy się objawy chorób grzybowych, tym szybciej można reagować, a zastosowane zabiegi są skuteczne
Chwasty i choroby grzybowe atakują!Im wcześniej zauważy się objawy chorób grzybowych, tym szybciej można reagować, a zastosowane zabiegi są skuteczne Zuzanna Sawinska
Ciepła jesień i zima sprzyjają rozwojowi chorób grzybowych i chwastów. Sytuację można jeszcze uratować, ale trzeba reagować szybko.

O ostatecznych wynikach pracy rolnika decyduje wiele czynników: od zastosowanego materiału siewnego począwszy, na pogodzie w krytycznych dla rozwoju roślin okresach skończywszy. Oczywiście ważne też jest przeprowadzenie w odpowiednich momentach koniecznych zabiegów agrotechnicznych. Nieco nieprzewidywalna pogoda - w tym roku długa i wyjątkowo ciepła jesień, a później mrozy bez opadów śniegu sprawiły, że rolnicy niepokoją się o stan upraw. Problemów nie brakowało.

Ciemna strona ciepła

Letnia susza, która przeciągnęła się do jesieni sprawiła, że siew roślin ozimych, zwłaszcza rzepaku i jęczmienia, był opóźniony. W drugiej połowie września pojawiły się deszcze, co sprawiło, że siew pszenicy i żyta ozimego był łatwiejszy.

- Siew w trudnych warunkach skutkował nierównomiernymi wschodami - widać było, że rośliny meczą się na wyschniętych polach - mówi dr inż. Zuzanna Sawinska z Katedry Agronomii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Dopiero opady w końcówce października i początku listopada wpłynęły na poprawę sytuacji. Długa i ciepła jesień pozwoliła roślinom wyrównać wzrost i plantacje zarówno rzepaku, jak i zbóż ozimych na początku grudnia były dobrej kondycji. Oczywiście zależała ona od terminu, w którym był siew. Te plantacje z późnych siewów były jeszcze w bardzo wczesnych fazach rozwojowych - podkreśla.

Tym jednak, co niepokoi rolników jest fakt, że długa, ciepła jesień sprzyjała nie tylko rozwojowi roślin uprawnych, ale i grzybów chorobotwórczych. Problem dotknął zarówno plantacje rzepaku, jak i plantacje zbóż.

W przypadku rzepaku jednak na ogół problem został stłumiony w zarodku.

- W uprawie rzepaku jako standard w technologii produkcji jesienią stosuje się regulatory wzrostu, które pomagają w przygotowaniu rośliny do zimowania poprzez skrócenie szyjki korzeniowej, w znakomitej większości są one jednak fungicydami - informuje dr Sawinska. - Przy okazji bardzo dobrze chronią plantacje rzepaku przed kolejnymi infekcjami: suchą zgnilizną kapustnych, zgnilizną twardzikową, cylindrosporiozą czy mączniakiem rzekomym lub prawdziwym - podkreśla.

Jeśli chodzi o zboża ozime - zabiegi grzybobójcze jesienią nie należą do standardu. Fungicydy stosują głównie plantatorzy jęczmienia.

- Nic nie stoi na przeszkodzie, by takie zabiegi stosować także w przypadku innych zbóż - podkreśla dr Zuzanna Sawinska. - Jednak rolnicy nie decydują się na nie w obawie przed wymarznięciem roślin. Wtedy faktycznie wydane pieniądze pójdą na marne. Ale takie ryzyko jest i przy rzepaku. W przypadku tej rośliny nikt nie dyskutuje o konieczności jesiennych zabiegów, ale faktem jest, że są one standardem od stosunkowo niedawna i musiało minąć kilkanaście lat, aby tak się stało.

Jak podkreśla dr Sawinska, uprawy potraktowane jesienią fungicydami lepiej zimują. Zwalczanie chorób grzybowych w zarodku, jeszcze jesienią, lub wręcz zapobieganie im jest znacznie tańsze i skuteczniejsze niż późniejsze zabiegi, przeprowadzane wiosną.

- Trzeba jednak mieć na uwadze, że od 2014 roku obowiązuje rolników prowadzenie plantacji zgodnie z zasadami integrowanej ochrony roślin, co stwarza pewne ograniczenia - mówi Zuzanna Sawinska. - Tym niemniej w Polsce raczej nie mamy problemu z nadużywaniem środków ochrony roślin, a stosowana ochrona przed patogenami jest ochroną integrowaną.

Faktem jest jednak, że choroby roślin powodują odczuwalne straty. W 2011 roku epidemia rdzy żółtej spowodowała straty w pszenżycie ozimym, sięgające 60 proc. Przy silnej presji chorób straty 40 proc. nie należą do rzadkości.

Każdy rok jest inny

Tegoroczna pogoda sprawia, że jest się czego obawiać. Skutki jesiennego ciepła rolnicy mogą boleśnie odczuć wiosną.

- Mimo późniejszych terminów siewu niż w 2014 roku, na plantacjach jęczmienia ozimego zdążył się bardzo dobrze rozwinąć mączniak prawdziwy zbóż i traw oraz plamistość siatkowa - zwraca uwagę dr Sawinska. - W uprawie pszenicy poza mączniakiem obserwowano pierwsze objawy septoriozy paskowanej liści pszenicy oraz chorób podsuszkowych. One w przeciwieństwie do chorób liści do swojego rozwoju nie potrzebują dodatnich temperatur. Wystarczy im, że jest około 0 stopni i zarówno łamliwość, jak i fuzaryjna zgorzel podstawy źdźbła doskonale rozwijają się w takich warunkach. I właśnie te choroby będą problemem na wiosnę, gdyż dzięki sprzyjającym jesiennym warunkom wytworzyły one dużo zarodników przetrwalnikowych, które będą stanowiły źródło infekcji  - dodaje. - Obawiam się, po raz kolejny na wielu plantacjach może pojawić się pałecznica zbóż i traw. Taka sytuacja będzie wymagała szybkich interwencji wiosną i tzw. celowanej ochrony w te patogeny, które będziemy obserwować na naszych plantacjach

Gdyby okazało się, że zima nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i jeszcze spadnie śnieg, który utrzyma się na polach dłużej, dodatkowo wzrośnie zagrożenie pleśnią śniegową.

Pogoda, choć może sprzyjać rozwojowi chorób, nie jest jedynym czynnikiem, który ma na to wpływ.

- Ich rozwojowi sprzyja brak prawidłowego płodozmianu - mówi dr Zuzanna Sawinska. - Żeby móc o nim mówić, powinny być naprzemiennie

uprawiane więcej niż trzy grupy roślin: okopowe, zboża jare, zboża ozime, rośliny bobowate czy rośliny przemysłowe, takie jak rzepak, len, słonecznik, wracająca na nasze pola lnianka siewna. Na szczęście stopniowo rośliny bobowate wracają na nasze pola, co powinno poprawić kondycję upraw.

Rośnie także świadomość samych rolników. - Wiedzą coraz więcej, baczniej obserwują plantacje i są bardziej wyczuleni na pojawiające się objawy chorób, a to sprawia, że wcześniej interweniują i pozwala to ograniczyć straty - mówi dr Sawinska. - Na szczęście w grupie fungicydów jest z czego wybierać i rolnicy bez problemu mogą dobrać ochronę do swojej plantacji, opierając się na substancjach aktywnych z różnych grup chemicznych. Na wiosnę na pewno przyda się grupa morfolin, imidazoli, triazoli, ketoamin, anilinopirimidyn. Jak widać jest tego sporo, najważniejsze jest właściwy dobór substancji do patogenów obserwowanych na swojej plantacji.

Doradza też, by nie zwlekać za bardzo z interwencją, zwłaszcza biorąc pod uwagę ciepłą, ubiegłoroczną jesień.

Chwasty w Natarciu

Kolejnym problemem, z którym gospodarzom przyjdzie się zmierzyć na wiosnę, będzie inwazja chwastów. Już teraz widać na polach, że sytuacja może być bardzo trudna.

- Bardzo sucha jesień sprawiła, że stosowane herbicydy w wielu przypadkach nie działały - mówi dr Łukasz Sobiech z Katedry Agronomii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Do tego temperatury jesienią były wysokie - listopad był cieplejszy o 3 stopnie od przeciętnego, w grudniu temperatura przekroczyła średnią dla tego miesiąca o 5°C, chwasty rozwijały się do grudnia. Dlatego też należy wykorzystać pierwszy możliwy moment na ich zwalczanie.

Problemem mogą okazać się nie tylko chwasty ozime, takie jak przytula czepna, miotła zbożowa, przetaczniki czy chwasty rumianowate, ale także chwasty jare zimujące, takie jak gwiazdnica pospolita, tobołki polne czy tasznik pospolity.

Na ogół chwasty są większym problemem na plantacjach zbóż niż rzepaku.

- Rzepak z reguły rozwija się szybciej niż chwasty i je „zagłusza” - mówi dr Łukasz Sobiech. - Tym niemniej, zwłaszcza ci, którzy nie wykonali odchwaszczania jesienią, powinni jego plantacje obserwować i w razie pojawienia się chwastów zareagować. Niestety, nie mają do wyboru wielu rozwiązań - możliwy jest jedynie tzw. zabieg korekcyjny.

Uprawiający zboża mają możliwości znacznie szersze. Im szybciej wykonają zabiegi odchwaszczające, tym efekt będzie lepszy.

- W tym przypadku nie ma co martwić się tym, że nie wykonało się ich jesienią - podkreśla dr Sobiech. - Przeprowadzone w pierwszym możliwym wiosennym terminie powinny sprawę rozwiązać.

Co to jest Integrowana ochrona Roślin?

Integrowana ochrona roślin jest sposobem ochrony roślin przed organizmami szkodliwymi, polegającym na wykorzystaniu wszystkich dostępnych metod ochrony roślin, w szczególności metod niechemicznych, w sposób minimalizujący zagrożenie dla zdrowia ludzi, zwierząt oraz dla środowiska. Integrowana ochrona roślin wykorzystuje w pełni wiedzę o organizmach szkodliwych dla roślin (w szczególności o ich biologii i szkodliwości) w celu określenia optymalnych terminów dla podejmowania działań zwalczających te organizmy, a także wykorzystuje naturalne występowanie organizmów pożytecznych, w tym drapieżców i pasożytów organizmów szkodliwych dla roślin, a także posługuje się ich introdukcją. Tym samym integrowana ochrona roślin pozwala ograniczyć stosowanie chemicznych środków ochrony roślin do niezbędnego minimum i w ten sposób ograniczyć presję na środowisko naturalne oraz chroni bioróżnorodność środowiska rolniczego. Obowiązek stosowania zasad integrowanej ochrony roślin,  począwszy od 1 stycznia 2014 roku, wynika z postanowień art. 14 dyrektywy 2009/128/WE oraz rozporządzenia nr 1107/2009.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski