- Czy istnieje piekło? Jeśli tak, to byliśmy w samym jego środku - zaczyna swoją relację z jednej z interwencji kaliskie stowarzyszenie Pomocy dla Zwierząt Help Animals.
Piekło, o którym mowa, mieści się w Miłkowicach w powiecie tureckim. W jednym z tamtejszych gospodarstw strażnicy zwierząt odkryli prawdziwe cmentarzysko zwierząt.
- To, co zobaczyliśmy, zwaliło nas z nóg. Pełno kości porozrzucanych na terenie gospodarstwa, dużo dziwnych klatek, mniejszych i większych. W rogu, za deskami, na końcu podwórka, zastawiona, tak żeby nikt jej nie zobaczył, rozwalająca się buda, a w niej rozkładające się zwłoki psa, który najprawdopodobniej konał w okropnych męczarniach. Tak jak żył, tak odszedł - z zaciśniętym łańcuchem na szyi. W kojcu pełno kości nie wiadomo do końca jakich zwierząt - opowiadają strażnicy.
Kaliscy animalsi widzieli już wiele, pomogli setkom zwierzaków w okropnym stanie, uratowali życie wychudzonym i schorowanym zwierzętom, ale tego widoku z pewnością nie zapomną do końca życia.
Kaliskie Help Animals odwiedziło to miejsce po zgłoszeniu o tym, że funkcjonuje tam pseudohodowla.
- Nie potrzebowaliśmy wiele czasu, od razu wsiedliśmy w auto i pojechaliśmy. Doskonale wszyscy wiemy, z czym wiążą się takie zgłoszenia i miejsca, trzeba reagować natychmiast - mówią animalsi z Kalisza.
Strażników zwierząt przeczucie nie myliło. Wolontariusze najpierw zauważyli trzy psy w okropnym stanie i w strasznych warunkach.
- Szczenna suczka, chuda, bez dostępu do wody, trzymana pod gołym niebem, bez budy i jakiegokolwiek schronienia. Czarny terrierowaty samiec w stercie śmieci, w pobliżu buda, podejrzewamy, że od innego psa, również brak dostępu do wody. Trzeci pies - malutka suczka przerażona i chuda, miała najmniej szczęścia z całej trójki, była zamknięta w małej, ciasnej, ciemnej klatce na króliki - relacjonuje Help Animals.
To, co zobaczyli wolontariusze, nie pozostawiło im innego wyjścia - należało wezwać policję i powiatowego lekarza weterynarii. Strażnicy powiadomili również gminę, ale na tym nie zakończyli swoich działań. Postanowili również przeszukać dokładnie cały teren. Nie znaleźli już żadnego psa żywego. Właścicielem gospodarstwa, w którym mieści się to cmentarzysko zwierząt, jest młody człowiek, który mieszka tam z żoną i z dziećmi.
- Jak można żyć w takim miejscu? Jak można żyć obok rozkładających się zwłok zwierząt? Jak można być tak okrutnym? I przede wszystkim, jak można wychowywać dzieci w takim miejscu? - zastanawiają się wolontariusze.
Sprawą zajęła się już policja. Rozkładające się psie zwłoki i kości znalezione na miejscu zostaną poddane badaniom. Ustawa o ochronie praw zwierząt stanowi, że za zabicie lub znęcanie się nad zwierzęciem grozi do dwóch lat więzienia, a przypadku czynów popełnionych ze szczególnym okrucieństwem do trzech lat.
- Właściciel znany jest również z tego, że co chwilę w jego gospodarstwie pojawiają się nowe psy, a te wcześniejsze znikają w niewyjaśnionych okolicznościach - twierdzą animalsi i zapowiadają, że dopilnują, aby sprawę wyjaśniono, a mężczyznę ukarano.
Tymczasem trzy żyjące w gospodarstwie, ale skrajnie wycieńczone psy zostały już przewiezione w bezpieczne i ciepłe miejsce, gdzie pod nadzorem lekarza weterynarii dochodzą do siebie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?