Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co łączy dziada z Violettą?

Kamilla Placko-Wozińska
Mamo, popatrz na mnie - siedmioletni syn przyjaciółkę baby poprosił. No to spojrzała. Odczekał chwilę i pytanie zadał: - I co? Czy ja już jestem odpowiedzialny? Przyjaciółka przyznała, że i owszem. I zaraz głos radosny usłyszała: - W takim razie komórkę możesz mi kupić!

I nie miała argumentu, że na ten przykład pieniędzy chwilowo nie posiada, bo synek przecież w telewizji widział, że złotówkę kosztuje. Spytała, gdzie dzwonić zamierza, to on się rozgadał, że do kolegów.

- Jak to na maksa dzwonić zamierzasz? - mama się zaniepokoiła. - Przecież to kosztuje.

- Nie na, a do Maksa, on też komórkę ma…
Z radością baba dziecku przygody koleżanki opowiadała.

- A dlaczego Beata powiedziała, że odpowiedzialny jest? - pociecha się zastanowiła. - Przecież wiadomo, że żaden facet odpowiedzialnym nie jest, ani mały, ani taki, co to już mu miejsca w tramwaju ustąpić trzeba…

Pociecha głośno bardzo się zastanawiała, tak, aby dziad usłyszał, bo dotknąć boleśnie go chciała. Dziad z Gdańska wrócił właśnie w mieszanym nastroju. Zły wrócił.

- Wiecie co mnie w tramwaju spotkało? - wzburzonym głosem raczej bez sensu spytał, bo skąd wiedzieć niby miały. - Dziewczyna miejsca ustąpić mi chciała. I nalegała jeszcze, żebym usiadł! Starsze kobiety stały…

- Może wcale starsze nie były - dziecko wtrąciło, a dziad się oburzył bardziej jeszcze, że słowa jego podważa.

- Jak dziad mówi, że starsze od niego były, to widać były - baba stronę jego wzięła. - Może tylko wyglądały młodziej.

- Jak to młodziej? - dziad tchu prawie z tego złoszczenia złapać nie mógł. No to baba wyjaśniła, że kobiety bardziej o siebie dbają, ćwiczą dużo.

- A ja nie? Wysportowany przecież jestem! - dziad nie ustępował. Baba ustąpiła, co by to oburzenie z dziada zeszło, bo ów zadowolonym też wrócił. Książkę przywiózł, co to ją sam napisał. Ukazała się w nakładzie egzemplarzy dwóch. To znaczy na razie, bo to egzemplarze sygnalne tak zwane są. Z zachwytem więc rodzina cała kartki wertowała. A baba zdjęcia podziwiała, co to urlop cały za nimi po Włoszech z dziadem jeździli. Dziecku pokazywała, które dzieło z zamku którego jest czy muzeum innego.
Wstęp to razem z pociechą czytały. Dziad grzecznie podziękował w nim profesorom różnym i przyjacielowi, co to mu książki przysyłał.

- A my? - baba spytała.

- O nas ani słowa! - dziecko się oburzyło. - I nieprawdę jeszcze pisze. Patrz, dziękuje profesorce, co to pierwszą czytelniczką była. Ja byłam pierwsza, zmuszał mnie…

- Prywatnie wam podziękuję - dziad dyskusję zakończył. - Zastanawiam się jeszcze tylko, czy przy tych podziękowaniach Violetty nie dopisać.
Na te słowa to aż dziecko, co nigdy nie milknie zaniemówiło. Baba intensywnie myślała, co to za Violetta być może, co to dziad dziękować jej zamierza. Sama jedną koleżankę o imieniu tym ma od ćwiczeń porannych. Profesorką zresztą jest, ale od chemii. Tyle że jej to dziad akurat nie zna.

- Co ty chcesz tam dopisywać? - baba ledwo wydukała.

- Tylko zdanie, że dziękuję też Violetcie…

- Ty się babo lepiej spytaj, kto to jest ta Violetta - pociecha głos odzyskała.
- Nikt - dziad wyjaśnił. - Fikcyjna całkiem postać, ale za to w pracy mieliby o czym gadać!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski