Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co mieszkańcy Zielonej Góry zyskali na połączeniu miasta z gminą? Sprawdź!

Paulina Jęczmionka, Karolina Koziolek
Oliwia Sanocka cieszy się, że teraz jest już z miasta. Korneliusza Błaszkowskiego cieszą tańsze bilety
Oliwia Sanocka cieszy się, że teraz jest już z miasta. Korneliusza Błaszkowskiego cieszą tańsze bilety Karolina Koziolek
Prezydent Poznania, rzucając pomysł o przyłączeniu do miasta sąsiednich gmin, jako przykład podał Zieloną Górę, która 1 stycznia powiększyła się o 17 wsi. Sprawdziliśmy, co po trzech miesiącach myślą ich mieszkańcy.

1 stycznia 2015 r. Zielona Góra powiększyła się niemal pięciokrotnie i stała się większa od Poznania. Próby przyłączenia do miasta 17 miejscowości z okalającej gminy podejmowano od 2001 r. Udało się po latach m.in. dzięki licznym udogodnieniom danym mieszkańcom dawnej gminy. To oni zdecydowali o przyłączeniu w referendum. Nie byli jednak jednomyślni - za zagłosowało 54 proc. osób. Dziś mieszkańcy wciąż są podzieleni.

Czytaj też: Zielona Góra zyskuje na przyłączeniu gmin, a co wygra Poznań?

Ostry podział przy stole
Połączenie dwóch samorządów odbyło się stosunkowo szybko. Od pierwszej publicznej dyskusji na ten temat do faktycznego połączenia, upłynęło niewiele ponad dwa lata. - To był bardzo burzliwy czas - mówi Leszek Kalinowski, dziennikarz, który na łamach "Gazety Lubuskiej" opisywał proces integracji samorządów. - Padały ostrzeżenia, że w obietnice składane przez prezydenta absolutnie nie można wierzyć. Pojawiały się absurdalne argumenty, że po połączeniu na terenie dawnej gminy nie będzie można hodować kur, że nauczyciele stracą dodatek wiejski, gminne kluby m.in. gospodyń wiejskich zostaną polikwidowane. Po czasie to wszystko okazało się nieprawdą - opowiada.

Prof. Czesław Osękowski, który stanął na czele miejskiego zespołu ds. połączenia, potwierdza, że atmosfera była gorąca. - Linia demarkacyjna pomiędzy przeciwnikami i zwolennikami połączenia przebiegała nieraz przy stole w rodzinie - mówi.

O połączeniu gminy i miasta zadecydowało referendum, co było jednym z postulatów przeciwników tego pomysłu. Podczas głosowania w maju 2014 r. łącznie do urn poszło ponad 8,2 tys. mieszkańców gminy Zielona Góra, czyli 55 proc. uprawnionych. 17 miejscowości podzielono na osiem obwodów. Koncepcja przyłączenia gminy do miasta wygrała w pięciu z nich. Za opowiedziały się przede wszystkim wsie bezpośrednio graniczące z miastem Zielona Góra.
Wsie wykorzystane?
Stary i Nowy Kisielin - to tu zdecydowanie wygrała opcja połączenia. W obwodzie za połączeniem było 836 osób, a przeciwko - 366. W Kisielinie powstała bowiem i wciąż się rozwija dająca miejsca pracy strefa ekonomiczna, a w niej - Park Naukowo-Technologiczny Uniwersytetu Zielonogórskiego. - Liczę, że włączenie gminy do miasta przyniesie rozwój wsi - mówi Jerzy Szulc, mieszkaniec Starego Kisielina, który głosował w referendum za. - Na razie minęły trzy miesiące. To za mało na wyraźne zmiany. Widocznym efektem są jednak np. częściej jeżdżące i tańsze autobusy. Kiedyś jeździły nawet co dwie godziny, a teraz co pół. To na pewno spore ułatwienie dla ludzi dojeżdżających do pracy czy szkoły.
[
Komunikacja miejska dociera dziś do wszystkich sołectw dawnej gminy. Wcześniej pięć z nich nie miało dostępu do autobusów. Ceny biletów są dla wszystkich takie same. Jednorazowy normalny kosztuje 3 zł, a nie - 4,80 zł, jak było w gminie. Te wszystkie komunikacyjne zmiany kosztują Zieloną Górę dodatkowe 3 mln zł rocznie.

Pan Jerzy przyznaje jednak, że ma też pewne obawy o przyszłość swojej wsi. Obawia się o dalsze funkcjonowanie szkoły, w której uczy się coraz mniej dzieci.

W Starym Kisielinie nietrudno spotkać też przeciwników włączenia gminy do miasta. Niektórzy wskazują, że czują się po prostu wykorzystani. - Zawsze będziemy znajdować się na końcu łańcucha pokarmowego - uważa Edyta Cybulska, która głosowała przeciwko połączeniu. - Spójrzmy na miasto jako na ojca, a miejscowości w gminie jako dzieci. Dzieciom się dobrze powodzi, więc ojciec oczekuje od nich pomocy. Przypuszczam, że miastu wcale nie chodziło o nasze dobro, ale o nasze grunty.

Tego jego władze nigdy ukrywały. Głównym powodem połączenia było to, że liczące 54 km kw. (z czego około połowy to lasy) miasto nie miało miejsca na inwestycje. Dlatego też, jak tłumaczy prezydent Janusz Kubicki, strefa ekonomiczna powstała właśnie w Kisielinie.

Bezwzględnie wobec władz wypowiada się pani Irena, właścicielka miejscowego sklepu w Starym Kisielinie. - Prezydent obiecywał nam złote góry, żebyśmy głosowali za w referendum - oburza się. - Ci, którzy długi czas byli przeciwni nagle, pod wpływem tych obietnic, zrobili zwrot o 180 proc. To zdrajcy. Owszem, podatki od nieruchomości zostały obniżone, ale minimalnie - mówi.
Zaznacza, że przyłączone do Zielonej Góry kilka lat temu przysiółki dziś nikogo w mieście nie interesują. Jej zdaniem podobnie stanie się z przyłączonymi właśnie wsiami.

W końcu będzie rondo?
W wielu miejscowościach dawnej gminy głosy podczas referendum rozłożyły się niemal po połowie. Ten podział widoczny jest do dzisiaj.

We wsi Ochla o pozytywnym wyniku zdecydowało zaledwie siedem osób. W Drzonkowie za połączeniem było o 47 mieszkańców więcej niż przeciwko. W Raculi różnica wyniosła 125 głosów. - Tak naprawdę byłam po środku - mówi nam 61-letnia Elżbieta Faryńska, która w Raculi mieszka od 37 lat. - W gronie moich znajomych pojawiały się obawy, że miasto o nas zapomni, weźmie pieniądze gminy i wyda u siebie. Czas pokaże, jak będzie. Na razie cieszę się z tego, że po połączeniu za kwartał zapłaciłam niższy o ok. 10 proc. podatek od nieruchomości.

Eugeniusz Kołodziejczak z Raculi mówi, że głosował za przyłączeniem, bo liczy, że dzięki temu powstanie rondo na łuku, przy wyjeździe ze wsi, w kierunku Zielonej Góry. Tak obiecywał prezydent. - Proszę spojrzeć, ile tam krzyży i zniczy. Aż się prosi o rondo, bo bezpieczniejsze. Sam miałem tam stłuczkę i nieraz czekam pół godziny, żeby się włączyć do ruchu. Niebezpiecznie tam i korki - mówi.

Wtóruje mu Włodzimierz Hahn, właściciel kiosku z gazetami. - Prezydent przekonywał, że powiat ronda przy wjeździe na S3 nigdy nie zbuduje, bo jest za biedny. Zobaczymy, jak jemu pójdzie - mówi sklepikarz.

Inni mieszkańcy chwalą sobie z kolei to, że od stycznia mogą korzystać z karty "ZGrana Rodzina". To karta, która daje wiele zniżek rodzicom z dziećmi.

Jestem z miasta, to widać
W trzech wsiach, które zagłosowały przeciwko połączeniu, różnice również nie były duże. Bardziej zdecydowanie przeciw pomysłowi miasta wypowiedziała się tylko Zawada - 746 głosów na nie - 517 na tak.
Mimo to, wczesnym popołudniem w środku tygodnia trudno w Zawadzie znaleźć przeciwników połączenia. - Widzę same plusy. Kiedyś z Zielonej Góry do Kiełpina jeździłem PKS-em za 5,80. Teraz biorę miejski autobus i płacę 3 zł - mówi Korneliusz Błaszkowski.

- A ja się po prostu cieszę, że już nie jestem ze wsi, tylko z miasta - mówi towarzysząca mu 9-letnia Oliwia Sanocka.
To niejedyni mieszkańcy, którzy liczą, że nowy podział administracyjny przyda Zawadzie miejskiego sznytu. - Głosowałem za przyłączeniem, uważając, że gmina od dawna powinna być rządzona przez kogoś innego - mówi Dariusz Kaczmarek. - Przeprowadzka z Zielonej Góry na wieś była błędem mojego życia. Tutaj władze zajmowały się głównie strażą pożarną i budową boisk, podczas gdy chodniki i ulice wołają o pomstę do nieba. Połączenie z miastem daje nam większe szanse na rozwój.

Powiat zazdrosny
Pytani przez nas mieszkańcy Zielonej Góry nie bardzo emocjonują się sprawą połączenia miasta i gminy. - Póki co żadnych zmian nie odczuwam. Liczę za to, że miasto szybko ściągnie nowych inwestorów - mówi 78-letni Józef Kaleta spotkany pod Urzędem Miasta.

Mieszkańcy powiatu patrzą na włączone wsie z zazdrością. Agnieszka Słowikowska, mieszka w Droszkowie, miejscowości już poza powiększoną Zieloną Górą. - Sama chciałabym, by nas włączono do miasta. Patrzę praktycznie, jak matka. Szczególnie zazdroszczę mieszkańcom karty "ZGranej Rodziny", która uprawnia do zniżek. Wyjście do kina to dla mojej rodziny 100 zł. Sąsiadki z miejscowości obok za bilet dla dzieci płacą tylko "złotówkę" - mówi.

W niedzielę odbyły się - opóźnione z powodu połączenia - wybory samorządowe. Miała to być swoista weryfikacja dotychczasowej władzy i jej pomysłu połączenia miasta i gminy. Okazuje się, że Janusz Kubicki, dotychczasowy prezydent, wygrał wybory już w pierwszej turze uzyskując 68,26 proc. poparcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski