Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co ze zdrową żywnością w szkołach?

Anna Jarmuż
ROZMOWA Z HANNĄ MARCINIAK - PRACUJĄCĄ W SKLEPIKU SZKOLNYM W ZESPOLE SZKÓŁ GIMNAZJALNO - LICEALNYCH W POZNANIU Rozporządzenie, które weszło w życie na początku tego roku szkolnego, wywołało niemalże rewolucję. Wiele produktów, które wcześniej były dostępne w sklepikach i stołówkach, z dnia na dzień z nich zniknęło.Hanna Marciniak: We wrześniu dzieci i młodzież byli zaskoczeni. Pytali, dlaczego mogą kupić coś w sklepie zewnętrznym, a u mnie nie. My sami przez pewien czas nie wiedzieliśmy, co możemy sprzedawać. Mówiło się o zmianie przepisów, ale szczegółowe rozporządzenie pojawiło się tuż przed  rozpoczęciem roku szkolnego. Dziś mamy sytuację, gdy pełnoletni uczniowie mogą na zewnątrz szkoły kupić piwo i papierosy, a drożdżówki w szkolnym sklepiku już nie. Młodzież ucieka ze szkoły na dużych przerwach. Trudno ich upilnować. Tuż obok znajdują się konkurencyjne Żabki. Uczniowie i tak kupują tam niezdrową żywność. Przychodzą na lekcje z chipsami, hot dogami, słodkimi napojami - pepsi-colą, coca-colą. W sklepiku szkolnym tłoczno jest, gdy pada i młodzież nie chce wychodzić na zewnątrz. W porównaniu do zeszłego roku dochody spadły nam bardzo wyraźnie. W wielu szkołach nie ma już sklepików. Ajenci zrezygnowali z ich prowadzenia, bo im się to zupełnie nie opłacało. My możemy handlować jedynie waflami ryżowymi, ciastkami zbożowymi, wodą niegazowaną, ciemnymi bułkami, sałatkami, jogurtami naturalnymi, owocami... Niektóre z tych produktów są bardzo drogie. Uczniowie nie zawsze mają na nie pieniądze, inni nie chcą ich jeść. Nawyki żywieniowe dzieci wynoszą z domu. Zamiast wprowadzać zakazy, należy postawić na edukację - zarówno w szkole, jak w domu rodzinnym. Mówi się, że obecne przepisy są za bardzo restrykcyjne. Czy to dobrze, że minister zdrowia postanowił trochę je złagodzić?Dobrze, że wyciągnięto pewne wnioski i postanowiono wrócić do tematu. Sądzę, że gdy zmiany wejdą w życie, sytuacja szkolnych sklepików trochę się poprawi. Może uczniowie nie będą już tak licznie uciekać nam na przerwach do okolicznych sklepów.   Hanna Marciniak: Czy nowe zapisy powinny pozostać w takim kształcie, jak proponuje minister, czy może należy jeszcze kilka rzeczy dopracować? Jest taka możliwość. Projekt właśnie trafił do konsultacji społecznych. Nie jestem zwolenniczką tego, by w sklepiku można było kupić chipsy i napoje gazowane. W tym względzie zmiany nie są potrzebne. Jednak zakaz sprzedaży soków owocowych czy jogurtów innych niż naturalne to już przesada. Przepisy powinny być tak sformułowane, by tego typu produkty mogły wrócić na półki.
ROZMOWA Z HANNĄ MARCINIAK - PRACUJĄCĄ W SKLEPIKU SZKOLNYM W ZESPOLE SZKÓŁ GIMNAZJALNO - LICEALNYCH W POZNANIU Rozporządzenie, które weszło w życie na początku tego roku szkolnego, wywołało niemalże rewolucję. Wiele produktów, które wcześniej były dostępne w sklepikach i stołówkach, z dnia na dzień z nich zniknęło.Hanna Marciniak: We wrześniu dzieci i młodzież byli zaskoczeni. Pytali, dlaczego mogą kupić coś w sklepie zewnętrznym, a u mnie nie. My sami przez pewien czas nie wiedzieliśmy, co możemy sprzedawać. Mówiło się o zmianie przepisów, ale szczegółowe rozporządzenie pojawiło się tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Dziś mamy sytuację, gdy pełnoletni uczniowie mogą na zewnątrz szkoły kupić piwo i papierosy, a drożdżówki w szkolnym sklepiku już nie. Młodzież ucieka ze szkoły na dużych przerwach. Trudno ich upilnować. Tuż obok znajdują się konkurencyjne Żabki. Uczniowie i tak kupują tam niezdrową żywność. Przychodzą na lekcje z chipsami, hot dogami, słodkimi napojami - pepsi-colą, coca-colą. W sklepiku szkolnym tłoczno jest, gdy pada i młodzież nie chce wychodzić na zewnątrz. W porównaniu do zeszłego roku dochody spadły nam bardzo wyraźnie. W wielu szkołach nie ma już sklepików. Ajenci zrezygnowali z ich prowadzenia, bo im się to zupełnie nie opłacało. My możemy handlować jedynie waflami ryżowymi, ciastkami zbożowymi, wodą niegazowaną, ciemnymi bułkami, sałatkami, jogurtami naturalnymi, owocami... Niektóre z tych produktów są bardzo drogie. Uczniowie nie zawsze mają na nie pieniądze, inni nie chcą ich jeść. Nawyki żywieniowe dzieci wynoszą z domu. Zamiast wprowadzać zakazy, należy postawić na edukację - zarówno w szkole, jak w domu rodzinnym. Mówi się, że obecne przepisy są za bardzo restrykcyjne. Czy to dobrze, że minister zdrowia postanowił trochę je złagodzić?Dobrze, że wyciągnięto pewne wnioski i postanowiono wrócić do tematu. Sądzę, że gdy zmiany wejdą w życie, sytuacja szkolnych sklepików trochę się poprawi. Może uczniowie nie będą już tak licznie uciekać nam na przerwach do okolicznych sklepów. Hanna Marciniak: Czy nowe zapisy powinny pozostać w takim kształcie, jak proponuje minister, czy może należy jeszcze kilka rzeczy dopracować? Jest taka możliwość. Projekt właśnie trafił do konsultacji społecznych. Nie jestem zwolenniczką tego, by w sklepiku można było kupić chipsy i napoje gazowane. W tym względzie zmiany nie są potrzebne. Jednak zakaz sprzedaży soków owocowych czy jogurtów innych niż naturalne to już przesada. Przepisy powinny być tak sformułowane, by tego typu produkty mogły wrócić na półki. Anna Jarmuż
Minister zdrowia wydał kolejne rozporządzenie w sprawie tzw. śmieciowej żywności. Nowe przepisy są mniej restrykcyjne niż te, które dziś obowiązują w szkołach i przedszkolach. Czy to dobry krok? Zapytaliśmy ekspertów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski