Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz więcej Polaków żyje na kocią łapę. I... nie rezygnują z posiadania dzieci

Alicja Lehmann
Magdalena i Marcin znają się od trzech lat. W styczniu urodziła się ich córka Julia, ale jej rodzice nie mają ślubu. W Polsce co piąte dziecko, przychodzące na świat, pochodzi z nieformalnego związku.

We wrześniu 2010 roku Eurostat przeprowadził badania na temat nieślubnych dzieci. Pokazały one, że liczba ta rośnie w szybkim tempie. Krajem z największym odsetkiem okazała się Estonia z 59 proc., zaraz za nią znajduje się Szwecja, gdzie na świat przychodzi 54,7 proc. nieślubnych dzieci oraz Słowenia z 52,8 proc. Polska uplasowała się na czwartej pozycji od końca w gronie 27 państw. Według tych statystyk w naszym kraju 19,9 proc. dzieci rodzi się w związkach nieformalnych.

Pierwsze trzy miejsca zajmują kolejno: Grecja (5,9 proc.), Cypr (8,9 proc.) i Włochy (17,9 proc). Analizując wyniki, badacze zauważyli związek pomiędzy silnymi przekonaniami religijnymi a liczbą par, które posiadały dziecko, a nie miały ślubu. Wpływ Kościoła na to zjawisko jest znaczący.

Eurostat sprawdził również tempo wzrostu liczby urodzeń dzieci nieślubnych. I choć w Polsce liczba ta wzrosła aż trzykrotnie, to ponownie do innych krajów europejskich sporo nam jeszcze brakuje.

Ślub kosztuje, i to niemało
Krzysztof Konarski, zastępca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Poznaniu, potwierdza, że mniej więcej od początku XXI wieku liczba dzieci, rodzących się w nieformalnych związkach, regularnie rośnie.

- Nie prowadzimy osobnych statystyk, ale szacuję ją na około 10 proc. - mówi Konar-ski. - Codziennie spotykam się z kilkoma takimi oświadczeniami. Rocznie myślę, że jest to od 1500 do 2000 dzieci z ogólnej liczby urodzeń.

Julka, córka Magdaleny i Marcina z Poznania, przyszła na świat pod koniec grudnia 2010 roku. Jej rodzice żyją razem od trzech lat. Nie mają ślubu.

- Chcieliśmy mieć dziecko, ale akurat tak się złożyło, że Julka postanowiła zaplanować się sama - śmieje się Magdalena. - Cieszyliśmy się. W przyszłości planujemy się pobrać i Julka nie jest jedynym powodem, dla którego chcemy to zrobić.

Rok temu Marcin oświadczył się Magdzie. Jednak daty ślubu jeszcze nie ustalili, bo na razie nie mają na to pieniędzy. A wiadomo, ślub kosztuje i potrafi kosztować niemało.

Zauważa to Aldona Żurek, socjolog rodziny, według której sumy, jakie młode pary i ich rodzice wydają czasami na tę jedną z najważniejszych ceremonii w życiu, są imponujące. Koszty związane ze ślubem i weselem mogą być zatem czynnikiem, który opóźnia, a w niektórych przypadkach wyklucza sformalizowanie związku.

- Do tego dochodzi też fakt, że idziemy z duchem czasu - wyjaśnia Aldona Żurek. - Dzisiaj panna z dzieckiem nikogo już nie oburza i przestała być piętnowana. A poza tym zmieniają się pomału oczekiwania kobiet wobec życia i ich rola w społeczeństwie.

Kobiety chcą się realizować
Socjolog zauważa też, że - według współczesnych kobiet - małżeństwo ogranicza realizowanie się na innych płaszczyznach, poza byciem żoną i matką. Obecnie obrączka na palcu nie jest czymś, czym można pochwalić się po latach przed koleżankami z ławy szkolnej. Dziś jest to już raczej dyplom, kariera czy dobry samochód. Dla mężczyzn z kolei zawarcie związku małżeńskiego nigdy nie było głównym powodem do noszenia wyżej głowy. Aldona Żurek podkreśla, że powodem, dla którego młodzi ludzie decydują się czasami na życie na tzw. kocią łapę, jest zmiana priorytetów. Młodzi, szczególnie ci pochodzący z dużych miast, stawiają obecnie na karierę i ustabilizowanie finansowej strony życia, a później na rodzinę i ślub z partnerem.

Tezę tę potwierdzają Ola i Wojtek, mieszkańcy jednej z podpoznańskich miejscowości. Oboje skończyli wyższe studia i mają dobrze płatną i stabilną pracę. Oliwia, ich starsza córka, jest w pierwszej klasie szkoły podstawowej, młodsza o dwa lata Ala - w przedszkolu. Decyzję o dzieciach podjęli świadomie. Ślub? Może kiedyś, w przyszłości. Mówią, że się kochają i papier oraz obrączka na palcu nie są im do niczego potrzebne.

- W naszej sytuacji niewiele by to zmieniło - mówi Ola. - Choć przyznaję, że miło byłoby stanąć w końcu na ślubnym kobiercu, to jednak uważam, że najważniejsze, iż dziewczynki mają kochających się rodziców. Jesteśmy normalną rodziną, tyle tylko, że nie sformalizowaną.

- Oliwia zapytała się mnie kiedyś, czy mama jest moją żoną - opowiada Wojtek. - Nie chciałem jej okłamywać i powiedziałem, że jeszcze nie. W związku z tym koniecznie chce przyjść na nasz ślub.

Dziecko potrzebuje domu i kochających rodziców
To, że ważne jest, aby dziecko miało dwoje rodziców i aby wiedziało, że stoją oni na czele hierarchii rodzinnej, jest według psycholog Marii Stachowiak jedną z najważniejszych rzeczy w życiu dziecka.

- Do momentu, kiedy dzieci nie rozumieją, że większość rodzin ma zawarty związek małżeński, to pewnie nie ma to specjalnie wpływu - mówi psycholog. - Natomiast kiedy dzieci wiedzą, że inni rodzice mają ślub, a wiąże się z tym przecież jedno nazwisko i własność, to na pewno zaburza to ich poczucie bezpieczeństwa.

Psycholog, która często powoływana jest na biegłego w sprawach rodzinnych i rozwodowych, podkreśla, że brak ślubu ułatwia rozstanie partnerom, którzy niezwiązani węzłem małżeńskim szybciej się poddają i nie walczą o związek. Odchodzą od siebie, bo odejście jest ułatwione z powodu braku trudnych i długotrwałych procedur rozwodowych.

Psycholog podkreśla, że w naszym społeczeństwie rodzina wciąż zajmuje wysoką pozycję w hierarchii wartości szczególnie młodych ludzi, natomiast przekonania ich nie przekładają się na praktyczne decyzje. Coraz więcej ludzi boi się związków i przywiązania. Niebagatelny wpływ ma na to pęd za dobrami materialnymi i, co za tym idzie - brak czasu na pielęgnowanie związków.
- Obawiam się, że w takiej sytuacji dobro rodziny jest poważnie zagrożone - mówi Maria Stachowiak. - Rodzina jest najważniejsza i tylko w pełnej rodzinie dziecko ma idealne warunki do prawidłowego, niezakłóconego niczym rozwoju osobowości.

Nie jest jednak tak źle, jakby mogło się wydawać. Co prawda zmiany nie idą w dobrym kierunku, ale daleko nam jeszcze do poziomu zachodnioeuropejskiego, w którym to regionie mieszkańcy mniejszą wagę przywiązują do rodziny. I w Polsce taka tendencja powoli się już rysuje. Na szczęście zmiany następują powoli, choć przyśpieszyło je przystąpienie Polski do Unii Europejskiej, otwarcie granic, masowa emigracja młodych. Ale Aldona Żurek uspokaja - sam wzrost liczby dzieci z nieformalnych związków nie jest powodem do niepokoju.

- Przecież wraz z tą liczbą w ostatnich latach wzrosła też liczba dzieci, które urodziły się małżeństwom - tłumaczy. - Zatem nie ma się czego obawiać, choć wielkich powodów do radości również nie mamy.

W statystykach polska dogania Europę zachodnią
W Polsce rodzina wciąż zajmuje wysoką pozycję w hierarchii wartości.

- W Polsce średnia wieku kobiet, które po raz pierwszy wychodzą za mąż, to obecnie 25 lata, a u mężczyzn 29 do 30. Dla porównania średnia przeciętnej Europejki waha się już w granicach 30. roku życia.

- W skali ogólnokrajowej w Polsce jest od 18 do 20 mln małżeństw. Około 300 tys. par żyje w związkach nieformalnych.

- W 1990 roku 6,2 proc. dzieci urodzonych w Polsce przyszło na świat w związkach nieformalnych.
- W 2008 roku było ich już 19,9 proc.

- Coraz mniej Polaków decyduje się na zawarcie związku małżeńskiego. Wskaźnik spadł z 6,3 proc. w 1990 do 4,9 proc. w roku 2007.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski