Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarny i Tas - mamy w Poznaniu didżejskich mistrzów świata

Jacek Sobczyński
Od lewej: Tas i Czarny
Od lewej: Tas i Czarny GRZEGORZ DEMBIŃSKI
Cudzych didżejów chwalicie, swoich nie znacie - bo i mało kto wie, że poznaniacy Czarny i Tas są aktualnymi wicemistrzami świata w didżejowaniu! Nam panowie opowiedzieli, od czego najlepiej zacząć przygodę z kręceniem płytami.

Nałóż winyl na gramofon, potem puść go i rytmicznie drap podczas grania muzyki. Tak większość z nas postrzega pracę didżejów. Ale jeśli spojrzeć na to od kuchni, może okazać się, że dobry didżej jest jak wytrawny jazzman. Bo na gramofonach, mikserze a nawet plikach mp3 można zrobić niezłą improwizację muzyczną.

Traktuj sprzęt tak, jak muzyk traktuje swój instrument - to porada didżeja Czarnego dla młodych adeptów kręcenia płytami.

- Zacznij od najprostszych chwytów a potem doskonal każdy, nawet najdrobniejszy element z osobna. To nie jest tak, że po tygodniu ćwiczeń jesteś już w stanie porwać tłumy - uważa Czarny, na co dzień student reżyserii dźwięku na poznańskim UAM. Wraz ze swoim kompanem, producentem Tasem (i menedżerem klubu Czytelnia przy Św. Marcinie) zrobili niezwykłą rzecz: panowie zajęli drugie miejsce na mistrzostwach świata didżejów, organizowanych w ubiegłym roku w Krakowie. Nieźle, jak na dwójkę, która gra z sobą od wiosny 2011 roku…

- Kiedy nagraliśmy nasz wspólny album "Passion, Music, Hip Hop", stwierdziliśmy, że dobrze byłoby grać materiał na żywo, że samo tworzenie w domu to dla nas trochę za mało. A potem wszystko potoczyło się szybko - zagraliśmy dużo koncertów (m.in. na Ukrainie) wygraliśmy mistrzostwa Polski i zakwalifikowaliśmy się do grudniowych finałów mistrzostw świata - opowiada Tas.

Tyle że didżeje to przecież ludzie od puszczania muzyki. Jak zatem ocenić, który robi to lepiej, a który gorzej?

- To nie do końca tak - uśmiecha się Czarny. - Żeby zagrać na mistrzostwach, należy opanować masę drobiazgów, bo to one okazują się w ogólnym rozrachunku najważniejsze.

A zatem zasada pierwsza - grać własne utwory. - Sędziowie przychylniej patrzą, jeśli bierze się na warsztat swój materiał autorski - mówi Tas.

Zasada druga - robić tzw. show, czyli coś niekonwencjonalnego, co może zaciekawić publikę i odróżnić danego didżeja od reszty. Dlatego poznański duet swój występ w Krakowie rozpoczął od zmiksowania hejnału.

Zasada trzecia - dobór muzyki. - Naszym zdaniem to najważniejsze. W jednym didżejskim secie można łączyć z sobą kawałki z zupełnie innych gatunków, jeśli razem stworzą spójną całość - twierdzi z przekonaniem Czarny.

I zasada czwarta - walka ze stresem. Czarny i Tas wiedzieli, że podczas mistrzostw widzowie będą oglądać ich rutynę (6 minut różnej muzyki zaprezentowanej nieskończoną ilością technik) na telebimach, które w dużych zbliżeniach nagrywają kamery, umieszczone obok ich dłoni.

- Nie wiedzieliśmy, co robić, więc poprosiliśmy członków naszych rodzin, żeby patrzyli na nas podczas treningów, abyśmy oswoili się z publicznością. Trochę to trwało, ale udało się - podkreślają didżeje. A właściwie didżej Czarny i producent Tas. Czym różnią się obie funkcje? Tas komponuje muzykę, do której Czarny dogrywa skrecze później na żywo. I przy okazji pomaga mu, obsługując np. automat perkusyjny.

Do ekwipunku porządnego didżeja należą gramofony, na których kręcą się winylowe płyty, mikser i zewnętrzne urządzenia komputerowe, sterujące winylami. Tam znajdują się pliki mp3, którymi didżeje kierują, używając specjalnych płyt winylowych, kompatybilnych z danym sprzętem. Oczywiście część didżejów wciąż gra muzykę bezpośrednio z winyli.

- To droga zabawa. Początkujący didżej musi wydać na najprostszy sprzęt - czyli gramofon, mikser, igły, słuchawki i dwa, trzy winyle do skreczowania z nagranymi dźwiękami około 2000 złotych - wylicza Czarny. A potem pozostaje już tylko grywanie w klubach i zbieranie zasłużonych sukcesów. Choć może nie do końca?

- Z tym jest problem, szczególnie w Poznaniu. Nie chcemy krytykować publiki, ale mam wrażenie, że większość klubowiczów ma w nosie to, co leci z głośnika, byle tylko miało szybki rytm do tańca. My nie gramy hitów, stawiamy na kawałki wartościowe artystycznie. Trochę szkoda, że wielu klubowiczów niezbyt to docenia. I na przykład podchodzi do mnie i prosi o jakiś hip-hop, podczas gdy ja akurat gram absolutnie klasyczne kawałki z tego gatunku. Na szczęście wielu widzów docenia dobrą selekcję - śmieje się Tas.

Bo didżej musi być także dobrym psychologiem i szybko wyczuwać nastroje na parkiecie. I to, czy publika ma w ogóle ochotę do zabawy.

- O, przypomniała mi się jeszcze historia, po której wielu mogłoby się załamać - żartuje Czarny. - Na imprezie za moją konsoletę ładuje się jakiś facet i krzyczy mi do ucha, żebym ściszył, bo akurat chce sobie pogadać z kolegą i przeszkadza mu muzyka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski