10 lat temu dostaliśmy możliwość współodpowiedzialności za Unię Europejską ze wszystkimi tego profitami, ale i konsekwencjami. Stanęliśmy wreszcie przed szansą zakończenia podziału na "my" i "oni".
Ten dzień był także zakończeniem trwających od wielu lat negocjacji i przekonywania obywateli do wyboru takiej właśnie drogi. Działań trudnych i skomplikowanych. W jednym z wywiadów premier Tadeusz Mazowiecki wspominał, że już w styczniu 1990 roku w czasie wizyty w Belgii rozmawiał z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jacquesem Delorsem o możliwościach związania Polski z EWG. To tam po raz pierwszy pojawiła się idea stowarzyszenia.
Finałem negocjacji było podpisanie w kwietniu 2003 roku w Atenach traktatu akcesyjnego i zorganizowanie w czerwcu tego roku dwudniowego referendum. Mało kto dzisiaj pamięta, że pierwsze liczenie kart wydanych w sobotę, 7 czerwca wskazywało, że wynik głosowania może być tragiczny. Było tak źle, że wieczorem telewizja publiczna przerwała nadawanie filmu, by poinformować o słabej frekwencji. Na szczęście w niedzielę ruszyliśmy do urn. Za przystąpieniem do Unii Europejskiej było ponad 75 proc. głosujących.
Minione 10 lat to czas wyjątkowy. Uważam jednak, odwołując się do rytmu życia, jaki w "Chłopach" ukazał Władysław Reymont, że był to czas siewu (choć jestem pewien, że wiele osób myśli inaczej, przecież miliony euro zainwestowane w tym czasie w konkretne projekty: drogi, obwodnice, oczyszczalnie, transport to nasz zysk). Czas żniw, dopiero przed nami i tylko od nas zależy, jak go wykorzystamy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?