Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czwartek został im w głowach i nogach

Radosław Patroniak
To był mecz walki. Piłkarze obu drużyn walczyli często też w parterze
To był mecz walki. Piłkarze obu drużyn walczyli często też w parterze Fot. Andrzej Szozda
Lech na fali czwartkowej euforii miał ograć odwiecznego rywala, warszawską Legię. Pucharowy triumf został w nogach i głowach piłkarzy, więc tym razem klasyk nie przyniósł wielkich emocji i upragnionego zwycięstwa.

Remis jednak kibice szybciej wybaczą piłkarzom niż politykom i działaczom wykluczenie Lecha z Pucharu UEFA. "Porządek w piłce, ale nie kosztem kibiców" - transparent z takim napisem mówił wszystko...

Przed wczorajszym meczem wszyscy wspominali historyczną wiktorię nad Austrią Wiedeń i zadawali sobie pytanie, czy lechici zregenerują siły. -

Mnóstwo zdrowia zostawiliśmy na boisku, ale ja wierzę w chłopaków i w charakter drużyny. Widziałem na ich twarzach, że chcą zwyciężyć i grać do końca - przekonywał trener Lecha, Franciszek Smuda. Z kolei szkoleniowiec Legii w pucharowym sukcesie rywala doszukiwał się "miłosnych" skojarzeń. - Mam nadzieję, że wywoła on u nas sportową zazdrość. Nie mogę jednak powiedzieć, że jest to spotkanie o mistrzostwo Polski, bo to dopiero ósma kolejka - zauważył Jan Urban.
Przed pierwszym gwizdkiem był jeszcze serial z wyróżnieniami. Najpierw od działaczy Lecha dostali je olimpijczycy, wioślarze Julia Michalska i Michał Jeliński, a następnie od przedstawiciela Canal +, Robert Lewandowski, który został wybrany piłkarzem poprzedniego miesiąca.

Pierwsza połowa była typowym meczem walki. Nie brakowało spięć, powietrznych pojedynków i kombinacyjnych zagrań w środku pola. Brakowało natomiast tego, co najważniejsze, sytuacji bramkowych i celnych strzałów. - Gra idzie nam, jak krew z nosa. Czwartkowe 120 minut daje o sobie znać w nogach - przyznał schodząc do szatni Sławomir Peszko. Miał rację, bo lechici mogli pochwalić się jedynie soczystym strzałem Jakuba Wilka. Na szczęście wojskowi też nie błyszczeli pod bramką Krzysztofa Kotorowskiego, choć częściej byli przy piłce.

Największy kłopot gospodarze mieli z upilnowaniem Takesure Chinyamy. Snajper rodem z Zimbabwe miał jednak godnego siebie rywala. Manuel Arboleda potwierdził, że określenie człowiek-skała pasuje do niego jak ulał.

Najciekawsze sytuacje pierwszych 45 minut to: uderzenie Chinyamy tuż obok słupka po zamieszaniu bramkowym, faul Miroslava Radovica na Rafale Murawskim, po którym Serb mógł dostać drugą żółtą kartkę, ale sędzia puścił grę, wspomniane uderzenie Wilka, zagranie Macieja Rybusa wzdłuż linii bramkowej, po którym Chinyama mógł trafić do siatki, główka Semira Stilica, podobny strzał Rybusa, uderzenie z 16 m Jakuba Wawrzyniaka po stracie Peszki i strzał z dystansu Macieja Iwańskiego.
Wydarzeniem drugiej połowy był gest fair play Roberta Lewandowskiego. Chciał on oddać piłkę bramkarzowi Legii, ale uderzył ją za mocno i niechcący trafił w ...poprzeczkę. Bramka-kuriozum nie padła, tak samo zresztą jak żadna inna. Najbliżej celu byli Rybus tuż po wznowieniu gry i Hernan Rengifo w 75. min po efektownej przewrotce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski