Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy adwokat z urzędu może wziąć pieniądze od klienta?

Barbara Sadłowska
PRL okradł moją mamę - uważa Andrzej Piasecki.
PRL okradł moją mamę - uważa Andrzej Piasecki.
Andrzej Piasecki miał adwokata z urzędu. Pani mecenas wzięła jednak od niego dodatkowe pieniądze. Klient napisał skargę do Okręgowej Rady Adwokackiej. Jaki był finał?

- W 2007 roku skarżyłem ministerstwo o odszkodowanie jako syn hitlerowskiego "królika doświadczalnego". Warszawski sąd oddalił moją sprawę - mówi Andrzej Piasecki z Lubonia. Jego matka zmarła w 1972 roku. On sam przesiedział wtedy trzy czwarte roku - za listy, które wysyłał do Radia Wolna Europa. Pisał w nich o tym, że matka jako ofiara eksperymentów pseudomedycznych nie otrzymała odszkodowania.

Czytaj także:
Jaka była rola adwokata w aferze gruntowej?
Małżeństwo wini spółdzielnię i swego prawnika

W 1989 roku zwrócił się do ambasady RFN., gdzie został poinformowany, że nie może domagać się rekompensaty od Niemiec, które wypłaciły 40 milionów marek indywidualnym osobom, a w ramach porozumienia z 16 listopada 1972 roku - dalsze 100 milionów rządowi PRL. Dopiero potem ujawniono, że komunistyczne władze przywłaszczyły część tych pieniędzy. Andrzej Piasecki uznał więc, że PRL okradł matkę. Kiedy warszawski sąd oddalił jego pozew, złożył skargę przeciwko Polsce w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.

Tymczasem pojawiła się możliwość uzyskania odszkodowania za represje poprzedniego ustroju - ustawa ograniczyła jego wysokość do 25 tysięcy złotych. Andrzej Piasecki złożył wniosek o rekompensatę za odsiadkę z 1972 roku. Przed sądem - jako ubogiego i schorowanego rencistę - reprezentowała go z urzędu pani mecenas N. Za to sąd wypłacił jej łącznie 264 złote.

Piasecki uważał, że jeżeli wystąpi o odsetki od czasu uwięzienia, wyjdzie około 2 milionów. Pani mecenas nie wyprowadziła go z błędu. Obiecywał jej, że wtedy zapłaci 10 procent tej kwoty. Sąd przyznał mu maksymalne 25 tysięcy, ale z odsetkami od uprawomocnienia się wyroku. Pieniądze, zgodnie z życzeniem wnioskodawcy zostały przelane na konto kancelarii adwokackiej.

I tu zaczęły się problemy: klient twierdzi, że prawniczka samowolnie potrąciła sobie 10 procent, chociaż nie uzyskał 2 milionów. Pani mecenas - że klient wielokrotnie deklarował takie właśnie dodatkowe wynagrodzenie i dobrowolnie je przekazał. - Nie chciała mi oddać pieniędzy, więc zaproponowałem, żeby za to prowadziła moją sprawę w Strasburgu - mówi Andrzej Piasecki. Jego skarga została w tym roku oddalona jako nie spełniająca kryteriów. Wtedy zażądał zwrotu pieniędzy od pani mecenas - albo dalszej walki o odszkodowanie po mamie.

Kiedy odmówiła, napisał skargę do Okręgowej Rady Adwokackiej. Mecenas N. nie chce komentować tej sytuacji. - Swoje argumenty przedstawiłam w wyjaśnieniach przesłanych do ORA - poinformowała. Rada przeanalizowała sytuację i stanęła po stronie prawniczki. - Adwokat, nawet działający w sprawie z urzędu może przyjąć dodatkowe wynagrodzenie wypłacone przez klienta - oświadczył adwokat Tomasz Jachowicz, wicedziekan ORA w Poznaniu. Rada stwierdziła, iż klient nie udowodnił, że został zmuszony do zapłaty 10 procent, a więc pani mecenas nie naruszyła zasad etyki adwokackiej. Andrzej Piasecki walczy dalej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski