Czy Grzegorz Łuczak, który wpadł na Ukrainie, był mózgiem skoku stulecia? ZDJĘCIA
Grzegorz Łuczak odmówił zeznań, więc sędzia Leszczyński odczytał jego wyjaśnienia ze śledztwa. Wynikało z nich, że po skoku stulecia nie ukrywał się za granicą, lecz wyjechał do Truskawca na Ukrainie, słynnego kurortu w granicach II RP, gdyż został zaproszony przez tamtejsze władze samorządowe. Zaznaczył też, że nie został zatrzymany przez specsłużby ukraińskie pod Odessą, lecz przypadkowo przez policjanta w Kijowie. Do Polski trafił w wyniku ekstradycji.
Inny wątek ukraiński dość nieoczekiwanie pojawił się w sali sądowej. Otóż zjawili się w niej dwaj tajemniczy mężczyźni, na których uwagę zwrócili oskarżyciel posiłkowy Jarosław Kur, prezes Servo i jego pełnomocnik. Zapytani kim są i co tu robią, odparli, że nie mówią po polsku, a tylko po rosyjsku. Zaskoczony tym faktem sędzia Leszczyński uznał, że w tej sytuacji, skoro nie znają polskiego, ich obecność na rozprawie jest zbyteczna i poprosił o opuszczenie sali. Z wymiany pojedynczych słów po rosyjsku między nimi a Grzegorzem Łuczakiem wynikało, że wszyscy dość dobrze się znają.
Czytaj na kolejnym slajdzie