Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Leszno straci Pawlickich na zawsze?

Tomasz Sikorski
Przemysław Pawlicki
Przemysław Pawlicki Fot. Tomas Sikorski
Team Pawlickich, od kiedy tylko zaistniał na żużlowych torach, wzbudza mnóstwo emocji i kontrowersji. Emocji, bo bracia Przemysław i Piotr junior, to najzdolniejsi zawodnicy, jacy w ostatnich latach pojawili się na polskich torach.

Obaj mają wszystko, aby w tym sporcie osiągnąć największe sukcesy, znacznie większe od ich ojca, który w dramatycznych okolicznościach, po wypadku zakończonym urazem kręgosłupa, musiał zakończyć karierę.

A kontrowersje? Pojawiają się zimą, gdy rodzinny team siada do rozmów kontraktowych. Obaj zawodnicy, tak jak i ich ojciec, związani są z Unią Leszno. Dla "Byków" jednak nie jeżdżą, ponieważ nie mogą dojść do porozumienia z prezesem drużynowych mistrzów Polski, Józefem Dworakowskim. Każda ze stron broni swoich racji, przy czym zdecydowana większość kibiców stoi po stronie prezesa.

Niestety, ten konflikt szkodzi obu stronom. Unia z Pawlickimi sięgnęłaby pewnie po raz kolejny po złoty medal mistrzostw Polski, a sami zawodnicy na torach ekstraligi mieliby doskonałą okazję do podnoszenia swoich niemałych już kwalifikacji. Tak mogłoby być.

A jest tak, że Unia musi sobie radzić bez swoich najzdolniejszych wychowanków, a bracia Pawliccy zdobywają punkty dla II-ligowej Polonii Stokłosa Piła, a w rozgrywkach młodzieżowych bronią barw WTS Nice Warszawa, czyli klubu, który nie ma ani stadionu, ani drużyny ligowej.

ZAJRZYJ NA NASZ SPECJALNY SERWIS O ŻUŻLU

Z Przemysławem Pawlickim rozmawia Tomasz Sikorski
Jak to się stało, że team Pawlickich broni barw klubu ze stolicy, o którym niewielu kibiców nawet słyszało?

- Poproszono nas, abyśmy pomogli go trochę rozpropagować, bo w Warszawie trwają prace nad reaktywowaniem tej dyscypliny sportu. No i chętnie na tę propozycję przystaliśmy. Tym bardziej, że w tym klubie pracują osoby, które wcześniej nam już pomagały. To cała tajemnica.

No i wyjdzie na to, że klub bez drużyny zdobędzie medal młodzieżowych mistrzostw Polski par klubowych, bo będziecie faworytami finałowego turnieju w Gdańsku?

- Do tych medali jeszcze daleka droga. Na razie wygraliśmy tylko turniej półfinałowy w Poznaniu. Nie ukrywam jednak, że chcielibyśmy stanąć na podium w tej imprezie.

Pewnie cały czas słyszysz głosy, że druga liga, to nie jest miejsca dla Przemysława Pawlickiego. Też tak uważasz?

- Nie jest żadną tajemnicą, że bardzo chciałem jeździć w ekstralidze. Niestety, z wiadomych względów nie mogłem (Unia zgodziła się wypożyczyć braci Pawlickich tylko do klubu z niższej ligi - dop. TS). Trzeba więc było znaleźć inne wyjście, bo za wszelką cenę chciałem dalej jeździć, rozwijać się jako żużlowiec. Nie wyobrażałem sobie zakończenia kariery. Proszę mi wierzyć, że żużel to dla mnie całe życie. Dosłownie wszystko. Od rana do wieczora żyję tym sportem. Nawet jak mam tygodniową przerwę w startach, to nie mogę usiedzieć na miejscu. Ciągnie mnie na tor. I chcę w tym sporcie coś osiągnąć. Chcę być dobrym żużlowcem.

W rozwoju, o którym wspomniałeś pomagają zapewne starty w ligach zagranicznych.
- Pewnie, że tak. Mam Szwecję, Anglię, Danię… Tam jeżdżą najlepsi zawodnicy na świecie, więc cały czas mam kontakt z czołówką. Najważniejsze żeby jeździć, robić wynik i bawić się jazdą.

Lubisz startować razem z bratem w parze?

- W półfinale młodzieżowych mistrzostw Polski par klubowych jeździło nam się naprawdę bardzo dobrze. Bywa z tym jednak różnie. Ostatnio razem z tatą doszliśmy do wniosku, że nie będziemy przed wspólnymi biegami nic kombinować. Wyjeżdżamy po prostu na tor i wtedy już na gorąco reagujemy na to, co się dzieje. Wiadomo, że jako starszy brat szukam Piotrka na torze. Tyle tylko, że on robi podobnie. No i tak się obaj rozglądamy dookoła (śmiech). Mamy więc jeszcze nad czym pracować.

Klub z Warszawy, to może być Wasza przyszłość?

- Trudno w tej chwili powiedzieć, ale dlaczego nie…

A tak w ogóle to byłeś kiedyś w stolicy?

- Tak, przejazdem w drodze na wakacje…
Z Piotrem Pawlickim jr rozmawia Tomasz Sikorski
Masz dopiero 16 lat, a już zdążyłeś wygrać rundę kwalifikacyjną mistrzostw świata juniorów. Spodziewałeś się, że z takim hukiem rozpoczniesz swoją przygodę z poważnym żużlem?

- Przez zimę robiłem wszystko, aby tak było. Chciałem, żeby ten sezon był naprawdę bardzo dobry w moim wykonaniu. I na razie taki jest, choć zawsze można powiedzieć, że mogłoby być lepiej.

Przemek jeździ w ligach zagranicznych. A Ty?

- Przed sezonem miałem propozycję ze Szwecji, ale razem z tatą uznaliśmy, że jest na to jeszcze trochę zbyt wcześnie. Obecnie wracamy do tematu, tyle tylko, że tym razem chodzi o Anglię. Jak dobrze pójdzie, to wkrótce razem z Przemkiem będę startował w brawach Coventry Bees. Mam także podpisany kontrakt w Danii, ale tam jeszcze w tym roku nie startowałem.

Oglądając Cię na torze nie sposób nie zauważyć, że lubisz poszaleć. Czasami fantazja Cię ponosi.

- Żużel, choć traktuję go niesamowicie poważnie, to jednak także świetna zabawa. Dlatego staram się jeździć na luzie i bawić kibiców. Pewnie dlatego czasami pozwalam sobie na trochę fantazji i wychodzi tak jak na turnieju w Poznaniu, gdzie już po zakończonym wyścigu, jadąc na jednym kole zaliczyłem upadek. To się zdarza.

Druga liga i Polonia Stokłosa Piła, to odpowiednie miejsca dla Ciebie?

- Tak jak Przemek chciałem jeździć w ekstralidze, ale skoro się nie udało… Zawsze sobie powtarzam, że widocznie tak miało być. Hans Nielsen, choć nie chcę się z nim absolutnie porównywać, też kiedyś jeździł w drugiej lidze.

W Pile swoją przygodę z żużlem rozpoczynali Rafał Dobrucki, Rafał Okoniewski czy Jarosław Hampel. Może więc pójdziesz w ich ślady?

- No właśnie. Wprawdzie między ekstraklasą, a naszą ligą jest duża różnica, to jednak uważam, że niejeden klub ekstraligowy miałby spore problemy, aby wygrać na torze drugoligowca. Przekonaliśmy się o tym w swoim debiucie w Opolu, gdzie naprawdę jeździło się bardzo ciężko.

Lubisz startować w parze z bratem? On twierdzi, że tak.

- Ja chyba jednak wolę z kimś innym. Muszę jednak powiedzieć, że ostatnio współpracuje nam się na torze zupełnie nieźle.

Kłócicie się w domu o to, kto jest lepszy?

- Nie, nie ma żadnej rywalizacji między nami. Wiadomo, że Przemek jest dużo bardziej doświadczonym żużlowcem ode mnie. Ma już też sporo sukcesów na koncie. Jest choćby drużynowym mistrzem świata. Ja o takich wynikach mogę póki co tylko pomarzyć. Staram się jednak gonić Przemka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski