- W Wągrowcu zrobiono tylko badanie USG i stwierdzono, że to kolka jelitowa - opisuje Weronika Walkowiak. Jej matka dostała tam leki przeciwwymiotne i przeciwbólowe. Jak wspomina córka, kobieta zasypiała na korytarzu. - Usłyszeliśmy wtedy: "Pani jest zdrowa. Proszę iść do domu" - wspomina.
Jednak bóle nie ustępowały. Kobieta nadal cierpiała. W niedzielę rodzina znów zawiozła ją do szpitala. Tym razem do Poznania. - Myślałam, że chociaż tam nam pomogą - wspomina córka zmarłej. - Na Lutyckiej znowu spotkaliśmy się z lekceważeniem pracowników szpitala. Lekarka zapytała tylko czy mama prowadzi stresujący tryb życia i czy może zjadła coś ciężkostrawnego - mówi.
Lekarze zaordynowali te same medykamenty, które podano w Wągrowcu. Również bez efektu.
Mieszkanka Mściszewa została odesłana do domu.
- Nie usłyszeliśmy nawet diagnozy - skarży się córka zmarłej.
W poniedziałek (7 października) rano stan chorej był już bardzo zły. Rodzina jeszcze raz zawiozła ją do szpitala przy ulicy Lutyckiej.
- Matka była sina. Bardzo bolał ją brzuch. Nikt nie reagował na nasze prośby, a potem krzyki - opowiada Weronika Walkowiak. - Gdy w końcu ktoś się nią zajął, z sondy podłączonej do żołądka popłynęła krew, bardzo dużo krwi.
W końcu, w poniedziałek około 15 chora trafiła na stół operacyjny. Nie przeżyła jednak zabiegu.
- Po operacji lekarz stwierdził tylko, że pacjentka zbyt późno trafiła na stół. Tłumaczyłam mu, że od rana czekamy na reakcję personelu szpitala, a lekarze wręcz przed nami uciekali - mówi Weronika Walkowiak - Powiedział tylko "z takimi pretensjami nie do mnie".
Rodzina zmarłej zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.
Prokuratura zasugerowała, że być może chcieli złożyć zawiadomienie o nieumyślnym spowodowaniu śmierci.
- Absolutnie nie o to nam chodziło - twierdzi stanowczo Weronika Walkowiak. - Powiedziałabym wszystkim odpowiedzialnym za śmierć mojej matki prosto w oczy, że ją zabili - mówi.
Prokuratura bada sprawę.
- Wyjaśniamy czy ktoś i na jakim etapie leczenia kobiety zawinił - wyjaśnia Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Poznaniu.
Przeprowadzono sekcję zwłok 42-latki. Jednak nie odpowiedziała ona na pytanie, czy można było uniknąć śmierci Lidii Walkowiak.
- Aktualnie zbieramy kompletną dokumentację medyczną w tej sprawie. Mamy już dokumenty ze szpitala wojewódzkiego. Czekamy na te z Wągrowca oraz z przychodni lekarza rodzinnego, do którego także pacjentka się zgłaszała. Konieczne będzie powołanie biegłych. To ich opinia będzie najważniejsza. Będziemy szukali jednak biegłych spoza Wielkopolski - podkreśla rzeczniczka prokuratury.
Dyrektor szpitala wojewódzkiego w Poznaniu, w którym to zmarła kobieta wydał oświadczenie, w którym informuje między innymi, że niezależnie od postępowania prokuratorskiego, szpital we własnym zakresie stara się wyjaśnić sprawę.
Rodziny zmarłej to nie satysfakcjonuje.
- Nie odpuścimy. Przez ostatnie dni była przecież u wielu lekarzy, w dwóch szpitalach. Potem powiedziano nam, że to wszystko zbyt późno - żalą się krewni pani Lidii.
WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?