Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy polski żużel stać na trzy ligi?

TS
Polski żużel ligowy znalazł się na niebezpiecznym zakręcie
Polski żużel ligowy znalazł się na niebezpiecznym zakręcie Dawid Stube
Polski żużel ligowy znalazł się na ostrym zakręcie. PZMot. chwyta się już brzytwy i chce powołać do życia swoją drużynę. Ma ona jeździć w Poznaniu.

Dokładnie za miesiąc mają wystartować rozgrywki ligowe w naszym kraju. Nadal jednak nie wiadomo, ile drużyn będzie jeździło w Nice PLŻ oraz PLŻ 2. Włókniarz Częstochowa i Wybrzeże Gdańsk nie mają licencji, bo nie chcą spłacać długów swoich poprzedników, klub z Opola nie stać na nic, a Polonię Bydgoszcz przy życiu mogą utrzymać tylko i wyłącznie pieniądze z magistratu. Może się więc zdarzyć, że na zapleczu ekstraligi wystartuje tylko sześć drużyn, a w najniższej klasie rozgrywkowej - cztery.

To byłaby katastrofa. Zarówno wizerunkowa, jak i sportowa. Żużlowa centrala, która już od dłuższego czasu nie ma pomysłu na polski speedway, sama postawiła się pod ścianą, bo w tej chwili żadne rozwiązanie nie jest dobre. Dopuszczenie do rozgrywek nowych (?) klubów z Częstochowy i Gdańska byłoby strzałem we własne kolano i przyzwoleniem na dalsze funkcjonowanie klubów w świecie finansowej iluzji. Bo co to za sztuka narobić długów, a potem uciec od nich, zmieniając tylko szyld?

Zamknięcie stadionów też nie jest rozwiązaniem, bo ośrodków żużlowych jest coraz mniej i na każdy z nich należy dmuchać i chuchać. - Jest to dla nas bardzo trudna sytuacja i nikt w niej nie czuje się komfortowo - mówi na stronie GKSŻ jej przewodniczący Piotr Szymański. W tym przypadku ma rację, bo każda decyzja będzie źle odebrana. Kibice od dawna już zresztą na działaniach żużlowej centrali nie zostawiają suchej nitki.

Dziwny pomysł PZMot.
Tak jest choćby teraz, po tym jak PZMot. wpadł na pomysł, by stworzyć własną drużynę. Mieliby w niej przede wszystkim jeździć juniorzy, którzy nie mogą znaleźć sobie miejsca w składach swoich macierzystych drużyn. Powołanie do życia czegoś na wzór żużlowego SMS nie jest może aż takie złe, tyle tylko, że trudno nie oprzeć się wrażeniu, że wszystko to wygląda na chwilowy kaprys, mający na celu tylko i wyłącznie zwiększenie liczby drużyn w PLŻ 2.

Ktoś powie, że młodzież musi gdzieś jeździć, ale i ten argument można łatwo obalić. Bo po co na siłę szkolić kogoś, kto nie potrafi wywalczyć sobie miejsca w swoim własnym klubie? Zespół złożony z takich zawodników będzie niemiłosiernie lany przez rywali i nie dość, że nikt nie będzie chciał tego oglądać, to jeszcze narazi na koszty pozostałe drużyny, bo ktoś za punkty wywalczone w meczach z drużyną PZMot. będzie przecież musiał zapłacić.

Może więc lepiej pieniądze, które trzeba byłoby wydać na ten sztuczny twór, przeznaczyć na wsparcie żużla w Częstochowie, Gdańsku, odradzających się mozolnie Świętochłowicach czy Poznaniu, gdzie zespół PZMot. mia-łby startować? PSŻ już za rok ma zresztą powołać do życia swoją drużynę. - Pomysł PZMot. w niczym nie zmienia naszych planów. W 2016 roku chcemy zgłosić swój zespół do rozgrywek - zapewnia prezes Skorpionów Arkadiusz Ładziński.

Ekstraliga z łapanki
Może też zamiast silić się na tworzenie drużyn bez przyszłości warto rozpocząć żużlową debatę na temat tego, czy Polskę stać na trzy ligi. Coraz więcej osób związanych z żużlem twierdzi, że nie. - My jesteśmy za tym, żeby już w tym sezonie połączyć Nice PLŻ i PLŻ 2, bo nikt nie chce pracować przez kilka dni w roku. Jasne, że obecnie różnice między zespołami byłyby spore, ale za rok stawka byłaby już dużo bardziej wyrównana - twierdzi Dariusz Imbierowicz, menedżer Startu Gniezno, który cały czas musi spłacać długi po swoim krótkim, bo rocznym epizodzie w ekstralidze.

- Problemy finansowe naszego klubu, tak jak i kilku innych, rozpoczęły się w momencie, gdy zatwierdzono zmniejszenie ekstraligi do ośmiu drużyn. Ta decyzja to był błąd. Cały czas przecież wspominamy tamte rozgrywki jako najciekawsze w ostatnich latach. Na tamtej decyzji straciły kluby, które za zbyt wysoką cenę chciały się utrzymać, jak i sama liga. Bo czy ekstralidze nie przydałby się Start ze swoimi tysiącami kibiców, którzy w ogromnej liczbie jeździli nawet na mecze wyjazdowe? - zastanawia się Imbierowicz.

Na razie wiele klubów się jednak wyleczyło z ekstraligi. W tym roku trzeba było robić prawdziwą łapankę, bo nikt nie chciał do niej awansować. Niewiele brakowało, by w "najlepszej żużlowej lidze świata" jeździło zaledwie sześć drużyn. Ostatecznie Speedway Ekstraliga wyciągnęła za uszy kluby z Rzeszowa i Grudziądza, choć ten drugi sportowo na awans absolutnie nie zasłużył. To tylko obrazuje, w jak trudnej sytuacji znalazł się polski żużel ligowy.

Pogłębia ją stały odpływ ludzi z poważnymi pieniędzmi. Tylko w ostatnim czasie z finansowania czarnego sportu wycofali się Roman Karkosik, Marta Półtorak czy Józef Dworakowski. Wszyscy mieli na pieńku z żużlową centralą i w pewnym momencie powiedzieli "dość". Dworakowski od wielu lat zwracał uwagę na chorobę toczącą tę dyscyplinę sportu i proponował nawet, by na rok zawiesić rozgrywki. Czy do uzdrowienia polskiego żużla potrzebne są aż tak drastyczne kroki? Może jednak wystarczy, że do łask wróci zdrowy rozsądek...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski