Sobotnie popołudnie. Na podstawioną przed budynkiem przyczepę lądują zniszczone pożarem kanapy, fotele, do cna wypalona pralka. W powietrzu unosi się specyficzny swąd. Robotnikom zrzucającym meble przyglądają się sąsiedzi pogorzelców i spora grupa dzieci. Te najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z dramatu, jaki wydarzył się tu w nocy z środy na czwartek.
Od świeczki
Pożar wybuchł o północy na poddaszu, gdzie bez wody i prądu mieszkał mężczyzna uzależniony od narkotyków. Zapomniał zgasić świeczkę. Kiedy zauważył ogień, próbował go ugasić. Pobiegł nawet do sąsiada po wodę. Na gaszenie wodą z wiadra było już za późno. - Żonę obudził hałas, później ktoś zastukał, żeby opuściła mieszkanie. Wyszła z domu w koszuli nocnej, dzieci - w piżamach - opowiada Edward Czystohorski. - Mnie nie było. Jestem kierowcą tira, rano wróciłem z Anglii. Patrzę: strażacy, ogrodzony dom. Pytam kolegę, kto się pali. A on mi na to: Nie kto, tylko ty.
Czystohorscy tydzień wcześniej zakończyli remont mieszkania.
- W wieczór poprzedzający pożar bratowa zawiesiła ostatnie firany- mówi siostra E. Czystohorskiego. A on dodaje: - Remont, pieniądze, wszystko poszło z dymem.
Są w szoku
Dwie rodziny pogorzelców trafiły do policyjnego hotelu przy ul. Brackiej, jedna zamieszkała w hotelu Metalowiec. Pozostałe cztery rodziny przyjęli krewni. W Metalowcu pierwszy dzień spędzili też Czystohorscy, ale później zdecydowali się przenieść do pustego mieszkania, które zaproponował kolega. - Mam małe dzieci, jeszcze chodzą do podstawówki, a tu przynajmniej jest kuchnia - zauważa E. Czystohorski.
Przewiezieniem ludzi i sprzętu, który udało się uratować, zajął się Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Z pierwszą pomocą pospieszyło Gorzowskie Centrum Pomocy Rodzinie. - Jedna rodzina dostała już 500-złotowy zasiłek losowy - informuje zastępca dyrektora Maria Rossa. - Z pozostałymi będą rozmawiali nasi pracownicy. Także o tym, czy potrzebna będzie pomoc rzeczowa. Ludzie są jeszcze w szoku, nie wiedzą, z jakiej pomocy chcieliby skorzystać.
Czy będzie remont ?
Doszczętnie spłonął dach kamienicy, spaliło się całe poddasze. Wszystkie sufity mocno nasiąkły wodą. Co będzie z kamienicą, na razie nie wiadomo. - Decyzję podejmiemy po otrzymaniu wyników ekspertyzy stanu technicznego budynku - mówi zastępca dyrektora ZGM Paweł Jakubowski. A ta odpowie na pytanie, czy nie naruszona została konstrukcja budynku i czy nadaje się on do remontu.
Pogorzelcy boją się, że formalności będą ciągnęły się w nieskończoność. - Do tego dojdzie jeszcze czas remontu... Co, jeśli wszystko potrwa z rok - martwi się E. Czystohorski. - Trzy miesiące da się wytrzymać. Dłużej, będzie ciężko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?