MEN chce przeznaczyć na jednego gimnazjalistę 250 zł, a na ucznia szkoły podstawowej - 140 zł. Do tego dochodzą pieniądze na ćwiczenia - 25 zł na dziecko. Zestaw książek, który będzie obowiązywał w danej szkole, wybiorą nauczyciele. Do 2017 roku z darmowych podręczników mają korzystać wszyscy uczniowie podstawówek i gimnazjów. Książki staną się własnością szkolnej biblioteki. Uczniom będą wypożyczane na rok - tak jak w przypadku darmowego elementarza dla pierwszoklasistów.
Duża oszczędność
Z wyliczeń ministerstwa wynika, że do 2017 r. rodzice zaoszczędzą 685 mln zł. Dotychczas za zestaw podręczników do klasy IV trzeba było zapłacić ok. 450 złotych. W przypadku pierwszej klasy gimnazjum był to już wydatek rzędu 500-600 zł. Zdaniem urzędników zmiany nie wpłyną znacząco na budżet państwa i samorządów. Zmniejszą się bowiem wydatki w ramach programu "Wyprawka szkolna". Korzystały z niego rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji materialnej. Teraz pomoc nie będzie im potrzebna.
- Fajnie, że taki pomysł się pojawił. Pozwoli to rodzicom zaoszczędzić. Podręczniki są bardzo drogie. Za książki córki do trzeciej klasy płaciłam prawie 500 złotych - mówi Edyta Kwiecińska, mama Ingi, która we wrześniu pójdzie do czwartej klasy. - Nauczyciele nas jednak ostrzegają. Nowe podręczniki mogą być bardziej ubogie, a dzieci będą musiały częściej korzystać z encyklopedii i internetu, a na lekcjach z kserowanych materiałów.
Diabeł tkwi w szczegółach
Wątpliwości mają też dyrektorzy szkół. Odbyli już spotkania z przedstawicielami MEN. To nie rozwiało wszystkich wątpliwości. - Nikt nie pomyślał o biurokracji, jaka się wiąże z wprowadzeniem darmowych podręczników - zauważa Marek Korbanek, dyrektor Zespołu Szkół nr 7 w Poznaniu. - Gimnazjaliści nie korzystają z jednego elementarza, ale 9-10 podręczników. W przypadku dużej szkoły, w której jest kilka klas pierwszych, będzie to ponad tysiąc książek, a w kolejnych latach jeszcze więcej. Ktoś musi je wydawać i odbierać, sprawdzać, czy nie uległy zniszczeniu. Ja mam w szkole jednego bibliotekarza.
Są szkoły, gdzie w bibliotece pracuje osoba na pół etatu. Do tego dochodzi pytanie, gdzie książki będą przechowywane. Zmian obawiają się też dyrektorzy szkół dwujęzycznych.
- Ministerstwo nie pomyślało o szkołach takich jak nasza, gdzie dzieci uczą się niektórych przedmiotów w języku francuskim - tłumaczy Alina Chojnacka, dyrektorka Gimnazjum Dwujęzycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. - Podręczników do chemii i biologii w języku francuskim brakuje. Musimy korzystać z dodatkowych materiałów. Nikt nie wziął tego pod uwagę.
Poznańska dyrektorka zauważa jeszcze jeden problem. Uczniowie nie będą mieli z czego przygotować się do egzaminu gimnazjalnego.
- Od połowy trzeciej klasy rozpoczynamy z uczniami powtórki. Z podręczników do pierwszej i drugiej klasy będą już wtedy korzystać ich młodsi koledzy - wyjaśnia Alina Chojnacka.
Pojawia się też pytanie, czy książki dotrą na czas. Niektóre szkoły dopiero we wrześniu będą znały dokładną liczbę uczniów - a na tej podstawie samorządy przydzielają pieniądze. Nauczyciele przewidują, że do niektórych szkół książki mogą trafić dopiero w październiku.
Darmowy elementarz
Darmowe podręczniki dla kolejnych roczników dzieci to efekt zmian wprowadzonych w maju 2014 r. - na początku w pierwszych klasach podstawówek.
Z darmowego elementarza pierwszoklasiści korzystają od tego roku szkolnego. Jak wyliczyło MEN, rodzice zaoszczędzili dzięki temu ponad 100 mln zł. Po dokonaniu oceny elementarza wyszło jednak na jaw, że choć książki są kolorowe i ładne, mają również wady: słaby poziom matematyki, zbyt mało tekstów do czytania i niską jakość. Po kilku miesiącach użytkowania część podręczników zaczęła się... rozpadać.
Współpraca: JL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?