Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debata: Poznań za 10 lat

Redakcja
Uczestnicy spotkania podkreślali, że należy nadal dużo inwestować w infrastrukturę. Trzeba jednak również  pamiętać, że niebagatelny wpływ na rozwój miasta mają: kapitał ludzki oraz społeczny
Uczestnicy spotkania podkreślali, że należy nadal dużo inwestować w infrastrukturę. Trzeba jednak również pamiętać, że niebagatelny wpływ na rozwój miasta mają: kapitał ludzki oraz społeczny Grzegorz Dembiński
W październiku redakcja "Polski Głosu Wielkopolskiego" wspólnie z Urzędem Miasta rozpoczęła cykl debat poświęconych przyszłości Poznania. Pierwsza dyskusja dotyczyła problemów aglomeracji. Teraz zastanawialiśmy się, na co warto stawiać, w co inwestować.

Grobelny: Dzisiaj są trzy podstawowe elementy decydujące o rozwoju nowoczesnego miasta. Jednym jest infrastruktura. O ile możemy się zgodzić, że na tle kraju, w Poznaniu jest ona zdecydowanie na wyższym poziomie w wielu dziedzinach, to o tyle przegrywamy pod tym względem z europejskimi miastami. Musimy nadal w dużym stopniu inwestować w infrastrukturę. Drugim elementem jest kapitał ludzki. W nauce często jest interpretowany jako wiedza, mierzalna stopniem wykształcenia. W debatach współczesnych pojawia się jeszcze trzeci aspekt rozwoju miasta - kapitał społeczny rozumiany jako chęć współpracy, współuczestnictwa.

Ziółkowski: Ostatnio pisałem wstęp do książki "Samotna gra w kręgle". Przepiękna pozycja. Otóż Amerykanie tracą kapitał społeczny, bo nawet już w kręgle nie grają. Kapitał społeczny dzieli się na klejący i pomostowy. Pierwszy to zaufanie w obrębie małej grupy. Oznacza on amoralny familializm, czyli popieramy tylko kumpli i członków rodziny, kolesiostwo. Ten w dobrym sensie to pomostowy, budujący mosty, oparty na zaufaniu nie tylko do małej grupy.

Grobelny: Jeśli uznamy, że kapitał społeczny jest istotny, to musimy zastanowić, jak się go buduje. Najłatwiej w sytuacjach kryzysowych w czasie wojny (wspólny wróg), powodzi. Istnieją jeszcze inne, bardziej wyrafinowane metody budowy tego kapitału, które oscylują wokół aspektów społecznych, takich jak sport czy kultura, debata publiczna, wolontariat. "Poznań stawia na sport" oraz Poznań Europejską Stolicą Kultury oznaczają przesunięcie w kierunku kapitału społecznego. To się wyraża nie tylko w deklaracjach słownych, ale także w pieniądzach, które występują w budżecie. W tym roku najwyższą pozycją są inwestycje w sport (Euro 2012).

Mergler: Mówimy o sporcie. Jestem zwolennikiem poglądu, że lepiej, żeby powstało 10 małych basenów na osiedlach, niż Termy Maltańskie. W Poznaniu jest mniej basenów niż w okolicy.

Grobelny: Sport ma to do siebie, że daje bardzo silną integrację, silny patriotyzm lokalny - co jest w kapitale społecznym bardzo ważne - ale nie znosi różnorodności. I w tym sensie powinien być uzupełniany kulturą, która dla odmiany wskazuje na potrzeby różnorodności społecznej, tolerancji, akceptacji, zróżnicowań. To musi być uzupełnione dwoma jeszcze aspektami - debatami publicznymi i wsparciem wolontariatu, czyli współuczestnictwa struktur pozarządowych w życiu społecznym.

Mergler: Cztery lata temu miałem zaszczyt prowadzić debatę "Jaki Poznań?" w Teatrze Ósmego Dnia z udziałem m.in. pana prezydenta. Czuję się więc prekursorem i cieszę się, że dzisiaj możemy dalej na ten temat rozmawiać. Uważam to za kapitał społeczny Poznania, że mimo sporów z urzędem, panem prezydentem, spraw w sądzie, dyskutujemy. Ubolewam, że debata nad przygotowaniem strategii miasta nie odbywa się tak, jak ta aglomeracyjna. Nie sądzę też, żeby kapitałowi społecznemu służyło ściąganie policji na posiedzenia komisji polityki przestrzennej. W Poznaniu nie ma takich metod sporu politycznego. O ile pamiętam to świętej pamięci wiceprezydent Maciej Frankiewicz, jako działacz Solidarności Walczącej, zdetonował przed ruskim konsulatem beczkę benzyny. Ale to było w 1991 r. Od tego czasu nie uciekano się do takich metod.

Grobelny:
Tylko spalił flagę. Reszta to legenda.

Mergler: Byłem tam. Widziałem.

Lerczak: Na co warto stawiać, w co inwestować? Nic dodać, nic ująć ponad to, co już zostało zawarte w dokumentach Poznania np. misja miasta, poprawa życia mieszkańców i stanu środowiska. Czy decyzje podejmowane przez władze Poznania, pana prezydenta idą w tym kierunku? Nie. Trzeba dopuścić mieszkańców do współdecydowania o losach miasta. To pana słowa. Czy pan je spełnił? Nie - przykładem jest park Rataje. Ratując ten obszar przed zabudową przez dewelopera, powstaje plan zagospodarowania, który jest na ukończeniu. Tymczasem pan prezydent zlecił przygotowanie koncepcji dla tego terenu w kierunku zagospodarowania go pod osiedle mieszkaniowe. Jeżeli w grudniu plan nie trafi do Rady Miasta, będzie to hańba Poznania. Druga sprawa, strategia miasta Poznania do 2030 r. i strategia aglomeracji. Ta ostatnia powstaje przy otwartej kurtynie, partycypacji społecznej. W przypadku strategii miasta organizacje pozarządowe nie mogą się doprosić udziału w jej przygotowaniu. Nie mamy wglądu do wstępnych prognoz, protokołów. A przecież pan prezydent zapowiadał współdecydowanie.

Mergler: Są lata chude, to widzimy. Wydaje się, że rzeczą najważniejszą jest jakość życia mieszkańców. Pewne negatywne trendy, dotyczące jakości życia trzeba zatrzymać. To jest np. monopol deweloperów. Młodzi ludzie będą z Poznania uciekać, jeżeli mieszkania będą tak drogie. Po drugie, jest agresja inwestycyjna w zieleń. Poznań się starzeje.

Ziółkowski: Agresja inwestycyjna w zieleń dla mnie jest też problemem. Wolę zostawić pewien teren nieuporządkowany, niż dać deweloperowi, żeby go zabudował.

Mergler: Kolejną sprawą jest powstrzymanie degradacji starych dzielnic. Nie wiem, jak to zrobić, ale proces rewitaliza-cyjny się nie rozwija. Następny problem Poznania to transport. Myślę sobie tak, jeżeli nie ma pieniędzy na drogi rowerowe, to budujmy drogi tramwajowe. Tramwaj jest tańszy. Mnie się marzy III rama komunikacji publicznej, czyli tramwaj, który jeździ w kółko.

Grabkowski: Zacząłbym nie od pieniędzy, ale od przestrzeni. Jak jest dobra w mieście i okolicach, to życie jest lepsze. Wtedy można zacząć mówić o pieniądzach. Jeżeli zapiszemy w planie zagospodarowania określone rozwiązania, to one nie będą na rok czy dwa, ale na 2020 r. czy 2030. Dzisiaj nie mamy pieniędzy na realizację określonych zadań, celów, ale są one zdefiniowane, ale w przyszłości pieniądze na nie się pojawią. Wtedy nie będzie takiej oto sytuacji, że naprzeciwko katedry, przy Warcie nagle mamy zamkniętą przestrzeń. A można było tutaj wprowadzić bulwar, kafejki itd. To ważne przesłanie, żeby powiedzieć, jakie będą rozwiązania przestrzeni w przyszłości. Wtedy będziemy mogli mówić o jakości życia. Trzeba widzieć i poprawiać te mankamenty, które występują w mieście. Uważam, że powinniśmy myśleć aglomeracyjnie, a nie twierdzić, że mój pępek jest najważniejszy. Dzisiaj podjęte decyzje będą determinowały wszystkie zachowania na przestrzeni następnych lat. Nas nie będzie, ale powiedzą, ten Grabkowski czy Grobelny źle pomyślał, bo dzisiaj można by było co innego zrobić.

Mergler: Kwestia Warty. To, co powstało naprzeciwko katedry, dla mnie jest szlagierem w sensie negatywnym ostatniego 20-lecia urbanistycznego w Poznaniu. Po pierwsze zagrodzony został dostęp do rzeki, co jest niezgodne z prawem. Tam powinna być przestrzeń publiczna. I ostatnia kwestia bazy w Krzesinach. 25 ha przestrzeni ograniczonego użytkowania, które blokuje rozwój Poznania. Jeżeli częstotliwość lotów na Ławicy wzrośnie 3,5-krotnie, tak jak się planuje, to średni poziom hałasu przekroczy dopuszczane normy. Zgodnie ze standardami unijnymi powstanie tutaj kolejna strefa ograniczonego użytkowania. Te obie strefy wyłączą kawał Poznania.

Matuszewska: Wszystko, co dzieje się dzisiaj w mieście, z obserwacji społeczników takich jak my, z kontaktów bezpośrednich z mieszkańcami wynika, że byt poznaniaków jest beznadziejny i bardzo zły. Najbardziej boją się tego, że miasto nie ma jasnych, przejrzystych zasad działania. Mogę podać przykład jednego z ostatnich spotkań, na które zostałam zaproszona. Mieszkańcy zaprotestowali przeciwko pewnym inwestycjom, dlatego, że boją się, co jeszcze im pan prezydent zgotuje. To jest największy problem. Mieszkańcy nie mają jasnej wizji rozwoju miasta. Nie wiedzą co, w jakiej kolejności się pojawi. Obserwujemy, że inwestycje są robione pod hasłem "Jaka teraz oferta". Jeżeli walczymy o europejską stolicę kultury, to robimy wszystko w sprawie kultury. Jak walczymy o Euro 2012, to robimy wszystko pod mistrzostwa. Staramy się o Uniwersjadę, to realizujemy takie, a nie inne zadania. Nie myślimy o przyszłości, inwestycjach, co mają przynieść za lat 10 czy 20, tylko o przedsięwzięciach na dane zadanie.

Grobelny: Trudno wymienić chociaż tylko jedną inwestycję, która jest przygotowywana wyłącznie na Euro. Nawet modernizację stadionu rozpoczęliśmy wcześniej niż starania o mistrzostwa.

Matuszewska: Tak się zdarzyło, że stadion urósł do zupełnie innych rozmiarów niż pierwotnie planowano. Mam na myśli jednak inną inwestycję - Rock in Rio. To jest na razie hasło. Trzeba na nie przeznaczyć określoną kwotę pieniędzy. Mamy jakiś pomysł, który nie wiemy, czy rozsławi Poznań, czy przyniesie korzyści ogólnospołeczne. Tak naprawdę chodzi o to, że wszystkie te spektakularne inwestycje mają przynosić korzyści nie tylko tym, którzy mają pieniądze i kupią drogie bilety za 200-300 zł, ale także tym, których nigdy nie będzie stać na tak duży wydatek. Im też trzeba stwarzać oferty. A mam wrażenie, że inwestujemy dla tych, którzy mają pieniądze. A miasto składa się z tych bardzo biednych, średniozamożnych i bardzo bogatych.

Ziółkowski: Na tle kraju poznaniacy są społeczeństwem stosunkowo dobrze sytuowanym, jak i o stosunkowo niedużym zróżnicowaniu.

Grobelny: Najpierw projektujemy strategię "Poznań stawia na sport", a później, żeby ją dobrze realizować, staramy się o duże przedsięwzięcia. Dokładnie tak samo jest w kulturze. Najpierw projektujemy rozwój miasta poprzez kulturę, a w wyniku tego staramy się o ideę, która zjednoczy np. Europejską Stolicę Kultury. One nie były celem, ale wynikiem naszej strategii. Nawet Rock in Rio był pewnym poszukiwaniem, zgodnie z zapisami w strategiach, przedsięwzięcia o randze europejskiej czy światowej, które można byłoby zorganizować w Poznaniu. Nie dyskutujemy o rzeczach dla mieszkańców, np. o tym, że Poznań finansuje koncert na zakończenie sezonu Filharmonii Poznańskiej nad Jeziorem Maltańskim dla wszystkich mieszkańców. Nie dyskutujemy, czy są to dobrze wydane pieniądze. Dodatkowe lekcje matematyki, badanie wad postawy uczniów i inne inicjatywy przechodzą bez echa, nie wywołują emocji, debaty publicznej, bo przecież nikt nie wstanie i nie powie, że takie przedsięwzięcie należy wykreślić. Inicjatywy, które generuje miasto nie są z przypadku, tylko są efektem budowania pewnej filozofii.

Ziółkowski: Po pierwsze musi być strategia długofalowa, taka, że wiemy, do czego chcemy dojść i mamy pewność, że nie popełnimy nieodwracalnych błędów, nie uszkodzimy przestrzeni miejskiej. Przy strategii potrzebne są: jasność założeń, dyskusja, żeby ludzie wiedzieli, do czego zmierzamy w 2020 czy 2030 r. Powinna być pewność, że wszystkie inwestycje infrastrukturalne, które są niezbędne, zostaną uwzględnione w planie zagospodarowania zgodnie z zasadą lekarską primum non nocere, czyli po pierwsze nie szkodzić. Nie wolno zabudować niczego w sposób tak haniebny, jak tam nad Wartą. Jeżeli nie możemy czegoś osiągnąć teraz, to nie psujmy możliwości dojścia do tego pięć lat później. Powinniśmy zadbać o to, by cele osiągać stopniowo, ale z jasno zarysowaną wizją.

Matuszewska: "Głos" zasygnalizował uczynienie z miasta centrum designu. Warszawa i Cieszyn są takimi centrami, dla tamtej części kraju. Dobrym pomysłem jest, by Poznań spełniał taką rolę dla zachodniej Polski. Mamy także w mieście kilka perełek, które nie zostały dobrze wyeksponowane. Do nich należy Teatr Tańca, któremu należałoby stworzyć większe szanse, bo panią Ewę Wycichowską ktoś w końcu łyknie, np. Wrocław. Poza tym orkiestra Amadeus. Chcę powiedzieć także o Rozbracie, który wpisał się w przestrzeń Poznania. Podobne subkultury dobrze funkcjonują w niektórych europejskich miastach. Rozbrat dużo robi. Można mu zaproponować jakiś obiekt. Nie musi to być w centrum Poznania. Oni czekają na propozycję pana prezydenta. Nie chodzi o to, żebyśmy teraz podejmowali decyzję w tej sprawie, ale abyśmy o niej nie zapomnieli.

Ziółkowski:
Przy kulturze jest trochę rzeczywiste zaspokajanie potrzeb, a trochę rozpoznawalność. To kwestia wyczucia, bo korzyści nie są mierzalne. Poznań ma tendencję do udomowionego odbioru. Trzeba zmusić poznaniaków do wychodzenia z domu, do gry w kręgle. Biorąc pod uwagę zmiany demograficzne, Poznań powinien stworzyć dobre warunki tym którzy już nie pracują, ale mogą w pełni uczestniczyć w życiu społecznym oraz zapewnić opiekę seniorom.

Grobelny:
Tym więcej miasto będzie mogło zaproponować osobom potrzebującym, im większy będzie jego potencjał ekonomiczny. Utrzymując istotne nakłady na infrastrukturę w budżetach, planach, strategii miejskiej, powinny się znaleźć wydatki na inne czynniki rozwojowe - kapitał ludzki i społeczny. Są one znacznie trudniejsze, bardziej dyskusyjne i wymagają consensusu politycznego i społecznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski