Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dekada Michała, Piotrka i Zenka, czyli gumowe ucho Polaka

Marcin Kostaszuk
36 razy najlepiej sprzedawały się albumy Michała Wiśniewskiego i jego grupy Ich Troje, zaś 27 razy Piotra Kupichy i jego Feela (na zdjęciu)
36 razy najlepiej sprzedawały się albumy Michała Wiśniewskiego i jego grupy Ich Troje, zaś 27 razy Piotra Kupichy i jego Feela (na zdjęciu) A. Szozda
W kończącej się dekadzie najchętniej słuchaliśmy facetów, głównie tych, których pokazywała nam do znudzenia w telewizji Nina Terentiew: Wiśniewskiego, Kupichę, Rubika i... archiwalnego Laskowika. Na pytanie, co się stało z naszym gustem, szuka odpowiedzi Marcin Kostaszuk.

W przeciwieństwie do kultowego zestawienia Marka Niedźwieckiego i Piotra Barona w "Trójce" czy popowych list Zetki, czy RMF-u, o istnieniu listy OLIS wie niewielu fanów muzyki w naszym kraju. Ścigają się na niej dokładnie od dziesięciu lat nie piosenki, ale całe płyty, których sprzedaż jest podliczana na podstawie danych z ponad 200 punktów sprzedaży.

Jubileusz jej 500. wydania nie przyciągnął jednak nawet warszawskich dziennikarzy do centralnego Basenu Artystycznego, ale może to i lepiej - choć w przerobionym na klub basenie nie było wody, to i tak zaprezentowane statystyki dały wrażenie powolnego tonięcia okrętu pod banderą "polska muzyka pop".

Michał, Piotrek i Zenek
Najprostszą formą podsumowania trendów ostatniego dziesięciolecia jest pokazanie, ile razy płyta danego wykonawcy znalazła się na pierwszym miejscu OLIS, czyli w danym tygodniu była najchętniej kupowana przez Polaków. 36 razy (czyli dobrze ponad pół roku) najlepiej sprzedawały się albumy Michała Wiśniewskiego i jego grupy Ich Troje, zaś 27 razy Piotra Kupichy i jego Feela.

- To były prawdziwe wybuchy popularności, błyskawiczne kariery. Z dzisiejszej perspektywy widać, że piosenki Wiśniewskiego i Kupichy nie zostały nam na dłużej w pamięci, ale tym bardziej zaskakujące jest, że Ich Troje tak długo utrzymywało wielką popularność. Feelowi życzę podobnego sukcesu, ale nic na to nie wskazuje - uważa Marek Sierocki, prezenter muzyczny "Teleexpressu".

Powyżej 10 tygodni na szczycie OLIS zabawiło jeszcze ośmiu wykonawców, w tym jedynie dwóch zagranicznych: Leonard Cohen i Sting, których najciekawsze dzieła powstawały w latach 70. i 80. i od tego czasu mają wiernych fanów czekających na każdą nową płytę.

Najbardziej zaskakująca jest jednak obecność w czołowej dziesiątce tego zestawienia poznańskiego kabaretu Tey. No bo czy to normalne, że szczyt listy płytowych przebojów dziesięciokrotnie zdobyła składanka satyrycznych piosenek z lat 70. w wykonaniu kabaretu, który od 20 lat nie istnieje?

Nina rządzi muzyką
Wbrew pozorom wyjaśnienie jest proste i podobne, jak w przypadku Ich Troje i Feela - w ostatnich latach dawne skecze Teya pojawiały się na antenie TVP chyba częściej niż piosenki aktualnych gwiazd estrady.

Jeśli dodać do tego kolejnych dwóch wykonawców z pierwszej dziesiątki - Piotra Rubika i Krzysztofa Krawczyka - to okaże się, że najpewniejszym sposobem zrobienia błyskotliwej kariery w Polsce było zdobycie sympatii Niny Terentiew, wieloletniej szefowej telewizyjnej "Dwójki". Potwierdzają to sami wykonawcy.

- Nina jest i była moim mentorem - bo jest fantastyczną kobietą, jest po prostu wielka. Bez względu na to, jak potoczą się jej dalsze losy, ja będę z nią i jestem pewien, że ona będzie ze mną - mówił o niej Michał Wiśniewski.

- Zadzwoniła do mnie Nina Terentiew i spytała: "Krzysiu, co cię w Ameryce trzyma?" I zaprosiła mnie na Festiwal Sopocki w charakterze gwiazdy. Występ w Sopocie w 1994 roku to był mój wielki sukces - wspomina z kolei Krzysztof Krawczyk.

Nic dziwnego, że szans na wyjście z mgły zapomnienia w Ninie Terentiew upatruje także Piotr Rubik, który zaprosił byłą szefową "Dwójki" do współpracy przy tworzeniu musicalu "Niech mówią, że to nie jest miłość". - Pani Nina to osoba niezwykle doświadczona telewizyjnie i znająca się na rzeczy. Ma nosa telewizyjnego i ja bardzo polegam na jej opinii - rozpływa się w komplementach Rubik.

Co na to sama Nina Terentiew? - Fani zespołu Ich Troje, już bez mojego udziału, kupili pięć milionów płyt i rokrocznie w plebiscytach przyznawali temu właśnie zespołowi Superjedynki na festiwalu w Opolu. Ale wprowadziłam też do telewizji Muńka Staszczyka, Maćka Maleńczuka czy Piwnicę pod Baranami. Jestem również matką chrzestną serialu "M jak miłość". Zarzucono mi, że to telenowela dla kucharek. "W Polsce nie ma tylu milionów kucharek. Ktoś jeszcze musi to oglądać" - odpowiedziałam. Gdy zaczynałam pracę w telewizji, wyobrażałam sobie, że będę robić piękne, wysublimowane filmy o artystach. I robiłam je. A dziś myślę, że nie mam prawa oceniać wszystkiego wyłącznie z pozycji "warszawki".

- Bo to guzik prawda, że modę kształtują wielkie miasta. Popularność piosenki rodzi się w małych ośrodkach, gdzie ludzie cieszą się z każdego wydarzenia muzycznego - uważa menedżer muzyczny Michał Jarkiewicz, który po latach pracy w Warszawie coraz częściej zagląda na przykład do Pleszewa, gdzie - jego zdaniem - rodzi się kolejny zespół z zadatkami na gwiazdę.
Punkty prawdę powiedzą?
Obecność na pierwszym miejscu mówi dużo o królach sezonowej popularności, ale już niewiele o renomie, wypracowanej przez lata kolejnymi wydawnictwami. Dlatego 500 wydań OLIS podsumowano też punktowo, licząc za 1. miejsce 50 punktów i o jeden mniej aż do 50. miejsca, za które twórca płyty otrzymywał 1 punkt.

Szczyt zdobyło wprawdzie Ich Troje, ale dalej jest już ciekawiej. O ile bowiem przejściowe mody wiążą się często z jednym słyszalnym wszędzie przebojem, o tyle sympatie tzw. wiernych fanów ogniskują się na wykonawcach z zupełnie innej półki. I tak na II miejscu w zestawieniu wszystkich wydanych w ostatniej dekadzie płyt zajęła grupa Raz Dwa Trzy, czyli spadkobiercy tradycji piosenki autorskiej ze świetnym tekstem, na który postawił też wykreowany na idola pokolenia 50+ Ryszard Rynkowski (miejsce VIII).

Pożenienie wysokiej jakości melodii z jazzowym posmakiem dało IV miejsce albumom Anny Marii Jopek, która tylko o jedno oczko wyprzedziła swą zagraniczną odpowiedniczkę Katie Meluę, a o trzy - rodzimą kontynuatorkę tego trendu - Anię Dąbrowską. Sympatię Polaków do smooth jazzu podkreślają także wysokie notowania takich wykonawców jak Diana Krall, Sade czy Amy Winehouse, a także fakt, że najchętniej kupowaną w minionej dekadzie składanką było "The Best Smooth Jazz... Ever".

Dla większości wymienionych tu muzycznych ulubieńców Polaków podstawą egzystencji jest aktywne życie koncertowe. Dotyczy to także gwiazd zagranicznych, czego najświeższy przykład mieliśmy w tym roku, w przypadku Stinga, którego album "Symphonicities" opanował listę OLIS niemal na całe wakacje, wspomagany kampanią reklamową koncertu na otwieranym Stadionie Miejskim w Poznaniu.

Ilu debiutantów? Zero!
Spoglądając na dziesiątki cząstkowych zestawień OLIS, rzuca się w oczy jeszcze jedna prawidłowość: w ostatnich latach nie ma nowych twarzy! Ostatni wielki boom przeżyliśmy w 2007 roku za sprawą Feela, rok później - już znacznie mniejszy i równie krótki - w związku z trafiającym do innej widowni śpiewającym Czesławem. Wielkiej popularności Dody w tym zestawieniu też praktycznie nie widać - fanom wystarczą widać jej zdjęcia, a nie płyty. Z zagranicy przebiła się do naszych uszu ostatnio jedynie Rihanna oraz... Michael Jackson, którego piosenki, po latach zapomnienia, nowe pokolenie odkryło za sprawą spektakularnego zgonu artysty.

- To też jest jakaś strategia, ale już naprawdę ostateczna - komentuje Marek Straszewski, prezes przygotowującego listę OLIS Związku Producentów Audio-Video. Już bez żartów mówi natomiast o wyschniętym źródle nowych wykonawców.

- Przeprowadzamy badania, które mają pokazać, ilu nowych polskich wykonawców zaprezentowano w ubiegłym i bieżącym roku na antenie trzech dominujących, ogólnopolskich rozgłośni radiowych: Eski, RMF FM i Zetki. W ubiegłym roku odnotowaliśmy cztery debiuty, w tym roku... żadnego - mówi Straszewski i dodaje, że bastionem debiutantów są dziś regionalne stacje radiowe, z których jednak niezwykle trudno jest awansować na ogólnopolską komercyjną antenę.
2 procent na słuchanie
Czyżby zatem w Polsce roiło się od następców Ich Troje, Feela i Raz Dwa Trzy, którzy osiągnąć sukcesu nie zdołają, bo im wielcy gracze na to nie pozwalają? Niekoniecznie, bo to my, słuchacze o tym zadecydowaliśmy.

Dziesięć lat temu troje brytyjskich psychologów - John Sloboda, Susan O'Neill i Antonia Invaldi - zbadało rolę muzyki w naszym codziennym życiu. Okazało się, że piosenki towarzyszą nam wszędzie: gdy pracujemy, uczymy się, jedziemy samochodem czy sprzątamy. Gdyby jednak w naszym planie dnia poszukać momentów, w których tylko i wyłącznie słuchamy muzyki, to średnio poświęcamy na to 2 procent naszego czasu. Mówiąc obrazowo - coś nam musi szemrać w tle, ale pełne skupienie na słuchaniu stało się nam obce.

- Muzyka powszednieje, staje się czymś zwyczajnym, codziennym - może właśnie dlatego, że jest jej więcej niż kiedykolwiek w przeszłości - komentuje socjolog kultury Mirosław Pęczak. Dalszy wniosek nasuwa się sam - skoro słuchamy nieuważnie, to najlepiej przyjmujmy to, co znamy. Czyli zgrane już do bólu "złote przeboje".

Złodzieje na widowni
Lista OLIS wymyka się jednak rzeczywistości - wszak odnotowuje jedynie sprzedaż płyt kompaktowych, które dziś kupują już jedynie resztki kolekcjonerów przyzwyczajonych do materialnego nośnika, okładki i niepowtarzalnego uczucia towarzyszącego rozrywaniu skrywającej je folii. Ich dzieci są już niewrażliwe na ten romantyzm - muzyki słucha się dziś z MP3 albo wprost z internetu, gdzie na YouTube znaleźć można dosłownie każdy utwór świata. Nie trzeba go już posiadać - wystarczy świadomość, że można go włączyć w każdej wolnej chwili. Równocześnie nowe pokolenie nie chce płacić za muzykę w postaci plików - branża muzyczna w USA czerpie z tego rodzaju dystrybucji ponad połowę przychodów, w Polsce zaś... około 4 procent.

- Gdy widzę na swoich koncertach podczas jednej trasy łącznie kilkanaście tysięcy ludzi, a wiem, że sprzedałem 2-3 tysiące egzemplarzy nowej płyty, to muszę bardzo z sobą walczyć, by nie patrzeć na większość widowni jak na złodziei - mówi obrazowo zastrzegający anonimowość znany polski muzyk. I przyznaje, że tylko koncerty pozwalają mu utrzymywać się z muzykowania, bo nagrywanie nowych piosenek tylko z myślą o płycie to dziś finansowe samobójstwo.

Nie ma się zatem co się dziwić, że organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi będą coraz mocniej naciskać na większe opłaty za muzykę odtwarzaną w aucie taksówkarza, gabinecie fryzjerskim czy supermarkecie. Przestajemy indywidualnie kupować muzykę, ale czujemy się fatalnie, gdy wokół nas robi się cicho.

Najpopularniejsi wykonawcy w Polsce 2000-2010
1. Ich Troje
2. Raz Dwa Trzy
3. Golec uOrkiestra
4. Anna Maria Jopek
5. Katie Melua
6. Piotr Rubik
7. Ania Dąbrowska
8. Ryszard Rynkowski
9. Łzy
10. U2

Najpopularniejsze płyty w Polsce 2000-2010
1. Feel "Feel"
2. Piotr Rubik "Rubikon"
3. Raz Dwa Trzy "Czy te oczy mogą kłamać - piosenki Agnieszki Osieckiej"
4. Katie Melua "Piece by Piece"
5. Golec uOrkiestra "Golec uOrkiestra 2"
6. Ich Troje "Ad. 4"
7. Nelly Furtado "Loose"
8. Garou "Seul"
9. Kombi "Kombi cd."
10. Czesław Śpiewa "Debiut"

źródło: klasyfikacja punktowa listy OLIS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski