Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Demon w puszce. Trwa bojkot napoju energetycznego - przeczytaj dlaczego!

Agnieszka Świderska
Napój pobudził do działania część środowiska katolickiego i prawicowego
Napój pobudził do działania część środowiska katolickiego i prawicowego Waldemar Wylegalski
"Kategorycznie sprzeciwiam się produkcji, reklamie i sprzedaży Energy Drink Demon na terenie całego terytorium Polski. Tak mi dopomóż Bóg!" To tylko jeden z setki komentarzy pod protestem-petycją w sprawie "satanizmu w reklamach Agros Nova". A konkretnie jednej reklamy - kampanii promującej napój energetyczny Demon Energy Drink, w której pojawił się pentagram oraz Adam Nergal Darski, lider Behemota. Zdaniem autorów protestu, kampania Demona to kampania "zła, potworności i zepsucia". Zdaniem jego przeciwników atak na nią to powrót do średniowiecza.

Właściwości energetycznych Demonowi odmówić nie można. Pobudził do działania część środowiska katolickiego i prawicowego, które pod hasłem "Satanizm nie przejdzie" nawołują nie tylko do bojkotu "energetyka", ale także produktów innych marek Agros Nova: od Pysia do dżemu truskawkowego Łowicza i keczupu Kotlina.

Negatywna reklama daje... rosnącą sprzedaż

Pod protestem-petycją podpisało się ponad 7 tysięcy internautów, a prawie 3 tysiące poparło go na Facebooku. Ambicją organizatorów bojkotu jest dotarcie z informacją o nim do każdej parafii w Polsce.

Trudno bowiem byłoby znaleźć wśród nich taką, w której pentagram w roli marketingowego chwytu byłby dobrze widziany. Księża mówią o znaku szatana, który ściąga działanie zła. Ich zdaniem, bezpieczny dla osoby wierzącej jest tylko krzyż. Nigdy pentagram - nawet jeżeli nie wierzy się w jego złą moc, a demon jest już tylko postacią z kreskówki.

A jak na bojkot odpowiada Agros Nova? W przesłanym do nas komunikacie chwali się rosnącym zainteresowaniem Demonem, którego sprzedaż w dwóch pierwszych tygodniach sierpnia, czyli okresie największego natężenia kampanii "Satanizm nie przejdzie", osiągnęła poziom całej lipcowej sprzedaży. Nie bez powodu producent "energetyka" chwali się także liczbą 13 tys. jego fanów na Facebooku, która znacznie przekracza liczbę tych, którzy go zwalczają.

Dr Piotr Drygas, który specjalizuje się między innymi w marketingu, nie widzi w tym nic zaskakującego.
- Tak właśnie działa rynek- tłumaczy dr Piotr Drygas. - Negatywna reklama produktu żywnościowego nagłośniona w internecie czy w mediach może mu zaszkodzić jedynie wtedy, gdy dotyczy jego aspektów zdrowotnych. Jeżeli atakowana jest tylko marka, to przyniesie wręcz odwrotny skutek. Taka reklama znacząco wpłynie na zachowania klientów, którzy jeżeli do tej pory nie zauważali tego produktu na półkach, to teraz mniej lub bardziej świadomie zaczną go na nich szukać, a jak znajdą, to będą chcieli kupić. Wpływ bojkotu będzie więc niezauważalny.

Demon nie jest pierwszym "diabelskim" energetykiem na polskim rynku. W sprzedaży już wcześniej był Hell, Inferno oraz Devil. Żaden producent wcześniej nie sięgnął jednak po pentagram czy Nergala, który wciąż ma aktualny proces za podarcie Biblii na koncercie w 2007 roku.

Tyle że ciągu tych pięciu lat w życiu Nergala sporo zmieniła przeżyta przez niego białaczka. Część swojego honorarium za udział w kampanii Demona przeznaczył na badania potencjalnych dawców szpiku, które prowadzi Fundacja DKMS Polska.
Także część pieniędzy z każdej sprzedanej puszki i butelki Demona trafia na konto fundacji.

Czy przez to Demon jest mniej zły? Nie dla organizatora bojkotu, 30-letniego poznaniaka, który na swoim profilu na Facebooku pisze między innymi "ja bym za in vitro karał śmiercią"...

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski