Każde z tych zastosowań wymaga zarówno sprzętu (samych desek, żagli, czasz), ubrań i akcesoriów. Wiele z nich trafia do sklepów właśnie za pośrednictwem firmy Jana Michalewicza. Od 2006 r. zajmuje się on dystrybucją wszystkiego, czego potrzeba uprawiającym „deskowe” sporty.
Dlaczego właśnie taka specjalizacja, a nie na przykład rowery? – Z dwóch powodów – wyjaśnia Jan Michalewicz. – Po pierwsze od zawsze te sporty uprawiam, więc zainteresowanie sprzętem, ubraniami i akcesoriami było naturalne. Po drugie rynek rowerów był już kompletnie nasycony.
Po studiach na poznańskim Uniwersytecie Ekonomicznym na kierunku finanse i bankowość Jan Michalewicz przez rok szukał swojego miejsca w życiu. – Nie wyobrażałem sobie siebie w banku – mówi. – Pracowałem w szkółkach kitesurfingowych jako instruktor, później dla jednej z dużych firm zajmowałem się dystrybucją sprzętu i odzieży. Konkretne kontakty nawiązane przy tej okazji przydały się, gdy zdecydowałem się pracować na własny rachunek.
Jak wspomina Michalewicz, choć na poczatku klientmi byli znajomi, a później znajomi znajomych, początki nie były łatwe. – Przede wszystkim przekonałem się, że to co mnie się podoba, nie musi podobać się klientom. Osoba uprawiająca sport niedzielnie wybierze inny sprzęt, ubrania czy akcesoria niż ktoś, kto jest bardziej zaangażowany – mówi i podaje przykład ubrań dla snowboardzistów.
– Niezależnie od tego, jak jaskrawe kolory lansują projektanci, masowy klient kupi kurtkę szarą lub czarną – twierdzi. – Zawodnik, który ubiera się na cebulkę, wybierze nieocieplaną. Jeżdżący rzadziej – przeciwnie. Głównie dlatego, że ubranie służy mu i na stoku i w mieście. Podobnie jest z samym sprzętem. Wysokiej jakości, nawet po niewygórowanej cenie, trudniej znajduje klientów, niż ten prostszy i tańszy.
Zarówno sprzęt, jak i odzież oraz akcesoria podlegają modom. Większość trendów lansują sami producenci. – Znacznie wcześniej pokazują kolekcję, ubierają w nią swoich zawodników – bo każda marka ma taką własną grupę, kręcą film, który pokazują przed sezonem – wyjaśnia właściciel Experience. – Kolekcja trafia do sprzedaży i na dobrą sprawę klient nie bardzo ma wybór, chyba, że kupi coś z poprzednich sezonów.
Michalewicz zapowiada, że najbliższej zimy także światowe stoki będą mniej kolorowe niż w poprzednich sezonach. – Firmy lansują barwy ziemi. Do tego, przez ostatnie lata ubrania snowboardzistów stawały się szersze i szersze.
Teraz nastąpił odwrót. Najmodniejszy wystąpi w rurkach i będzie wyglądał prawie tak jak na miejskiej ulicy – mówi.
O modach i trendach, a także właściwościach różnych rodzajów desek, Jan Michalewicz może opowiadać bez końca. Jego sposób na kilkuletni już sukces firmy? – Marki na wyłączność – mówi. – Inaczej to zupełnie nie ma sensu. To na tyle wąski rynek, że żeby się z tego utrzymywać trzeba być jedynym. W przypadku niewielkiej firmy oznacza to regularne wyjazdy na targi i kontakty z producentami. – Po prostu trzeba ich przekonać – twierdzi właściciel Experience.
-Od początku działa sam. – Robię wszystko. Jestem menadżerem, zaopatrzeniowcem, akwizytorem. I nie zamieniłbym tego na inną pracę – podkreśla. – Nie chciałbym mieć nad sobą kogoś. Co innego – kogoś do pomocy. – Mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie taki dzień kiedy po prostu będę musiał zatrudnić pracownika –mówi.
To na razie jednak odleglejsza przyszłość. Ta całkiem bliska to sklep internetowy. Prace nad nim cały czas trwają. Już wkrótce będzie można wejść do niego przez stronę firmy: www.xjpm.pl .
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?