Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

DGA nie upada, ale kończy z bizancjum - rozmowa z Andrzejem Głowackim [FILMY]

Mateusz Pilarczyk, Rafał Cieśla
Z prezesem notowanej na giełdzie wielkopolskiej spółki DGA nie tylko o biznesie rozmawiają Rafał Cieśla i Mateusz Pilarczyk. Czy DGA upada? Co się stało z rewolucyjnym testerem raka? Czy w Poznaniu będzie pole golfowe? O ile milionów złotych toczy DGA sądowy spór z Agencją Rozwoju Przemysłu? Kulisy Dragons Den. Czy miliony zainwestowane w R&C się zwrócą? Kto wyprowadzi na prostą Siouxa i Lizard Kinga? Ile będą warte akcje DGA za kilka lat? Dlaczego w poznańskim wieżowcu jest największe zagęszczenie prezesów na metr kwadratowy? Jak DGA chce zarabiać na upadłościach? I dlaczego za kilka lat Polska będzie tygrysem Europy? Odpowiedzi na te wszystkie pytania w obszernym wywiadzie.

Odpowiedzi na te wszystkie pytania w obszernym wywiadzie z poznańskim biznesmenem, inwestorem i promotorem przedsiębiorczości, którego spółka rywalizuje z międzynarodowymi korporacjami konsultingowymi.

ZOBACZ TEŻ:
PIOTR I PAWEŁ WOSIOWIE - KRYZYSU NIE MA, JEST TYLKO SPOWOLNIENIE

Mamy kryzys, spowolnienie czy tylko medialną histerię, jak przekonują niektórzy eksperci?
Andrzej Głowacki: Mamy specyficzną sytuację w polskiej gospodarce. Możemy mówić nie o kryzysie, ale o spowolnieniu, które wynika z wielu czynników. Doradca ma ten plus, że podobnie jak lekarz ma możliwość syntetycznego spojrzenia na klientów.

Co zatem widać lekarsko-doradczym okiem?**Andrzej Głowacki: **Zmęczenie przedsiębiorców niepewną sytuacją oraz medialnymi informacjami o kryzysie. Przez to nie szukają nowych koncepcji i strategii. Są w fazie przetrwania, czyli tak naprawdę się cofają. Zaczynają więc popadać w tarapaty związane z utratą rynku. Drugi problem dotyczy zmiany pokoleniowej.

Czyli sukcesji w firmach.**Andrzej Głowacki: **Będzie ona następowała w ciągu kilku najbliższych lat. Dziś głównie zajmujemy się ikonami. Pan Blikle ma już następcę, proces ten przeprowadza Solaris należący do rodziny Olszewskich i grupa Vox Piotra Voelkela. Proszę zwrócić uwagę, że na początku lat 90-tych prawie milion osób zaczęło działalność biznesową. Problem sukcesji powinien zostać dostrzeżony przez rząd.

Jeśli mądrze wydamy nowe rozdanie środków europejskich, to będziemy w grupie tygrysów Europy, w pierwszej piątce liderów kontynentu razem z Wielką Brytanią, Niemcami czy Francją.

Dlaczego? Rynek sam nie poradzi sobie z tymi zmianami?**Andrzej Głowacki: **Sytuacja jest specyficzna. Gdyby była hossa to przedsiębiorcy nie mieliby kłopotu ze sprzedaniem firm, jeśli nie mieliby następcy. Mamy bessę. Taka sytuacja była w USA w latach 70-tych. Powstały fundusze, które kupowały rodzinne przedsiębiorstwa. Rozwiązaniem mógłby być mechanizm odwróconej hipoteki.

Naprawdę jest tak duże zagrożenie, że tymi firmami nie będzie miał się kto zajmować?**Andrzej Głowacki: **Niestety wielu moich rówieśników wyznaje zasadę, że przekazanie sterów w firmie równa się przekazaniu kluczyków od samochodu. To nie jest takie proste. To proces długofalowy. Wiedzy, relacji oraz zrozumienia modelu biznesowego nie zdobywa się przecież w kilka tygodni.

Polska będzie się rozwijała? Wyjdzie obronną ręką ze spowolnienia?
Andrzej Głowacki: Strategiczne znaczenie ma przygotowanie się polityków do wykorzystania miliardów euro jakie daje nam Unia. W poprzedniej perspektywie przespaliśmy moim zdaniem cały obszar związany z innowacyjnością. Był realizowany, ale tylko na papierze. Dużo szkoleń, ale pod koniec uczestników na nie trzeba było brać z łapanki. Jeśli mądrze wydamy nowe rozdanie środków europejskich, to będziemy w grupie tygrysów Europy, w pierwszej piątce liderów kontynentu razem z Wielką Brytanią, Niemcami czy Francją.

Odważna teza.**Andrzej Głowacki: **Polska ma obecnie trzy aktywa: ponad 100 mld z Unii, gaz łupkowy i 2 miliony przedsiębiorców. Stać nas na bardzo wiele, ale bardzo dużo zależy od polityków. Jeśli będą mądrze wytyczać strategię, to przedsiębiorcy zaczną inwestować, naukowcy będą bardziej kreatywni, a Polska będzie miodem i mlekiem płynęła.

650 miliardów złotych leży na kontach przedsiębiorców oraz osób fizycznych i nie są inwestowane

Pierwsze półrocze tego roku ma być najgorsze dla gospodarki. Poczujemy się jak Hiszpanie, Portugalczycy, Grecy, Włosi? Wskaźniki pokazują, że może być źle. Chociażby z bezrobociem.**Andrzej Głowacki: **Ten rok będzie trudny z wielu względów. Z jednej strony rosnące bezrobocie i pesymizm wśród przedsiębiorców, którzy kuriozalnie mają teraz najwięcej w historii pieniędzy zgromadzonych na kontach. Ponad 100 mld zł przedsiębiorców i ponad 550 mld zł osób fizycznych leży i nie jest inwestowane. Nie są tworzone nowe miejsca pracy, spada popyt na produkowane dobra. Nałożą się też problemy wielu firm z wypłacalnością. Wiele firm stoi przed widmem upadłości.

Dla DGA to chyba dobrze. Otworzyliście Centrum Sanacji Firm. Skąd pomysł na zarabianiu na upadłościach?
Andrzej Głowacki: Rola szefa firmy polega na szukaniu niebieskich oceanów. Miejsc, gdzie jeszcze nie ma konkurentów, a jest rosnący rynek. Rynek syndyków jest podobny do rynku biegłych rewidentów sprzed kilkunastu lat. Jest bardzo rozdrobniony, działają na nim głównie indywidualne osoby, nie ma procedur, standardów, nowych technologii. Dziś w Polsce 80 proc. firm zgłaszających upadłość kończy działalność likwidacją, tylko 20 proc. przechodzi restrukturyzację. Minister Gowin chce odwrócić te proporcje. Nie uda się to, jeśli nie będzie firm, które mają potencjał, aby wprowadzić ten pomysł w życie. Popieram działania Premiera Piechocińskiego w kreowaniu polityki drugiej szansy dla przedsiębiorców.

Syndycy i dzisiejsze prawo nie wystarczą?**Andrzej Głowacki: **Trudno, żeby firmy jednoosobowe jakimi są teraz syndycy wprowadzały takie restrukturyzacje. Jesteśmy pierwszą w Polsce spółką akcyjną, która zajęła się tą działalnością. Koszt społeczny likwidacji firm jest o wiele większy, niż restrukturyzacji. Oczywiście menedżment musi zaakceptować bolesne działania, których sam nie wdrożył.

Sami tego nie potrafią?**Andrzej Głowacki: Często przedsiębiorcy są za mało agresywni przy restrukturyzacjach. Nie hołdują starej, książkowej zasadzie, że jak zaczyna się ciąć, to tnie się do kości, do bólu, nawet więcej niż trzeba. W wielu przypadkach zmiany są tylko kosmetyczne. Nie chcą naruszyć układów wewnątrz firmy, relacji ze związkami, czy obawiają się negatywnych ocen osób zwolnionych. W efekcie firma staje na progu upadłości. Przedtem powinien się pojawić "doktor firm", który ma pewną legitymację - są plany, by doradca ds. restrukturyzacji miał ustawowy status osoby zaufania publicznego i działał pod nadzorem sądu. Dzisiejsze likwidacje są opatrzone negatywnymi ocenami. Mówi się, że majątek przedsiębiorstwa po likwidacji jest sprzedawany za bezcen. Ale trochę tak jest.Andrzej Głowacki: **Trzeba to zmienić. W ubiegłym roku w Polsce upadło 877 firm i wszystkie media o tym pisały. We Francji upadło ich ponad 38 tys.! Tam odbywa się to na innych warunkach. Jest polityka drugiej szansy, jeśli upadnie się w sposób racjonalny we właściwym czasie, uczciwie. Przecież nie każdy biznes musi wypalić.

U nas się tego nie dostrzega?**Andrzej Głowacki: **Nie dość, że upadłość kończy się najczęściej likwidacją, a nie restrukturyzacją, to ten proces trwa bardzo długo. Trzeba wrzucić kamyczek do ogródka przedsiębiorców, że zgłaszają upadłość jak już są totalnymi bankrutami. Co gorsza, duże firmy ciągną za sobą w otchłań kontrahentów - nie jest to uczciwe biznesowo.

Centrum Sanacji ma już zlecenia z sądów?**Andrzej Głowacki: **Spotykamy się z przewodniczącymi wydziałów w Poznaniu, Warszawie, Katowicach, Krakowie. Rozmawiamy, nie jest proste wprowadzanie nowych rozwiązań. Liczymy także na zmiany prawa.

Może jest też potrzeba zamiany nazewnictwa? Upadłość jest u nas stygmatyzowana a przecież upadłość układowa jest restrukturyzacją.**Andrzej Głowacki: **Tak ma być w nowym prawie. Tytuł nowej ustawy to prawo restrukturyzacyjne i upadłościowe. Syndycy będą zajmować się tylko likwidacjami a obecnymi upadłościami układowymi będą się zajmować doradcy restrukturyzacyjni.

Uważam, że aglomeracja poznańska nie wykorzystuje w pełni potencjału Międzynarodowych Targów Poznańskich.

A co z odbiorem społecznym upadłości?**Andrzej Głowacki: **Co innego jeśli firma upada w Poznaniu. O ile nie jest się ikoną, to można spokojne funkcjonować i właściciel lub Prezes Zarządu może pójść iść w niedzielę do kościoła. W małych miejscowościach upadły nie ma racji bytu. Jest traktowany jak oszust, bandyta i złodziej.

Jak na tym tle wygląda Wielkopolska. Lubimy sądzić, że jesteśmy wyjątkowi, ale liczba upadłości firm pokazuje chyba, że nie do końca tak jest.
Andrzej Głowacki: Wskaźniki mówią, że jesteśmy liderem. Najniższe bezrobocie spośród województw, a Poznań najniższe wśród miast. Oczywiście są powiaty, gdzie stopa bezrobocia przekracza 20 proc. Wielkopolska poza gospodarnością i racjonalnością ma przewagę ze względu na położenie i autostradę. Te przesłanki władze województwa powinny wykorzystywać. Uważam, że aglomeracja poznańska nie wykorzystuje w pełni potencjału Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Dlaczego?**Andrzej Głowacki: **Jak jest źle, to potrafimy się skonsolidować - jak nam chcą sprywatyzować MTP, to wychodzimy z orężem, a na co dzień nie wykorzystujemy potencjału targów. Dzięki nim mamy dostęp do najnowszych technologii. Targi nie są spotkaniem muzealników, a innowatorów. Mając Salę Ziemi i wiele poczynionych inwestycji, Targi na czele z Gigantem dr. Andrzejem Byrtem powinny być ogniskiem innowacyjności nie tylko w Poznaniu, ale i Wielkopolsce. Miejscem do kontaktu dla naukowców, przedsiębiorców i samorządowców. Nadal wielu profesorów nie ma realnego kontaktu z biznesem. Nie pracowali w firmach. Jeżdżą na dziesiątki konferencji, ale nie znają potrzeb przedsiębiorców. I tu się podpisuję pod poglądem Andrzej Klesyka - prezesa PZU, że uczelnie produkują bezrobotnych.

DGA upada czy nie?**Andrzej Głowacki: **Bardzo mocna się zmienia. Z bizancjum, które zatrudniało 250 osób na umowę o pracę, kolejnych 50 osób jako współpracowników i zajmowało całe IV i V piętro w biurowcu Delty, pod koniec pierwszego kwartału tego roku zmieniamy się w firmę, która ma około 15 osób stałego personelu. DGA posiada od 10 do 100 proc. udziałów w 18 spółkach, a w całej grupie będzie pracuje 500 ok. osób. Zmieniamy formułę i reagujemy na to, co się dzieje na rynku. Część osób trzeba było oczywiście zwolnić, ale zdecydowana większość przeszła do nowo utworzonych spółek.

I część z nich została prezesami.
Andrzej Głowacki: Teraz na V piętrze DELTY mamy największy współczynnik prezesów i członków zarządu na metr kwadratowy w kraju, ale ci prezesi z zespołami odpowiadają za zlecenia i za ich realizację. DGA "Bizancjum" miało jeden wielki dział sprzedaży, który szukał dla wszystkich pracy. Dziś już się tak nie da.

Co się zmieniło?**Andrzej Głowacki: **Nasi klienci się wyedukowali. Kiedyś rządził konsultant uniwersalny, który diagnozował i analizował bilans, przygotowywał wycenę, etc. Dziś rynek potrzebuje niszowej, dedykowanej wiedzy. Przedsiębiorca zastanawia się czy taniej będzie mu wysłać pracownika na kurs czy okresowo wynająć firmę doradczą. Dlatego DGA musiał się tak bardzo zmienić.

Wynik DGA za ubiegły rok będzie pozytywny?**Andrzej Głowacki: **Tego nie mogę powiedzieć. Wiadomo, że restrukturyzacja niesie ze sobą koszty.

Wierzy Pan w projekt, w te zmiany?**Andrzej Głowacki: Są widoczne efekty. Powstałe spółki doradcze otwierają się na nowe rynki. W niektórych są już nawet podwyżki wynagrodzeń. Na początku bolało i był opór, bo łatwiej pracować w korporacji - to korporacja musi znaleźć pracownikowi zajęcie i wypłacić wynagrodzenie. Jak teraz patrzę na nasze spółki, które rosną, mają klientów, to wiem, że zmiany idą na lepsze. Ich kadra ma satysfakcję, bo ma wolność i wyzwania przed sobą, a ja się cieszę, bo mogę spokojnie spać. Ale chyba nie do końca śpi pan spokojnie. W sądzie trwa proces z Agencją Rozwoju Przemysłu, która nie chce wypłacić DGA pieniędzy za szkolenie pracowników upadłej stoczni. Na jakim etapie jest ten proces? **Andrzej Głowacki: Po półtora roku oczekiwania na pierwszą rozprawę kolejne odbywają się w dobrym tempie. Kolejna rozprawa 22 marca i może to ostatnia wokanda przed ogłoszeniem wyroku.

Nie ma możliwości kompromisu?**Andrzej Głowacki: **Nie udał się mimo wielokrotnych prób podjęcia mediacji. Wynika to z pewnej specyfiki instytucji agencyjnych tego typu.

Ta sprawa jest dziwna. DGA wykonało zlecenie nawet z nawiązką a pieniędzy nie dostało.
Andrzej Głowacki: Każda ze stron stała na innym stanowisku. ARP twierdziła, że część kosztów nie była kwalifikowana i projekt nie został w pełni zrealizowany. Naliczono nam też karę umowną a zrobiliśmy dużo więcej niż z niej wynikało.

O ile toczy się bój?**Andrzej Głowacki: **O 3,7 mln zł kwoty głównej i odsetki, czyli prawie 5 mln zł. Liczymy na szybkie zakończenie sprawy.

To dopiero pierwsza instancja.
Andrzej Głowacki: Tak.

No to jeszcze trochę potrwa.**Andrzej Głowacki: **Może strony nie będą się odwoływały.

Gastronomia odbije się czkawką DGA? Przejęliście R&C Union, które jest operatorem sieci restauracji Sioux, Fenix oraz klubów Lizard King i Fever.**Andrzej Głowacki: **Wręcz odwrotnie. Myślę, że dzięki dwóm kobietom: Ani Kosmała-Zarzyckiej i Ani Olszowej, które z DGA przeszły do zarządu R&C, będziemy niedługo liderem rynku. Kapitałowo weszliśmy do firmy, która była blisko upadłości. Rozpoczęliśmy restrukturyzację. Zmieniamy model biznesowy a silna ręka dwóch pań sprawia, że jesteśmy blisko sukcesu. Do końca 2013 roku powinniśmy zakończyć proces sanacji. Patrząc na to co się dzieje wokoło…

A co się dzieje?**Andrzej Głowacki: **Potentaci tacy jako Polskie Jadło są w trudnej sytuacji, dlatego zastanawiamy się jak budować nową strategię. Można próbować w oparciu o franczyzę. Perspektywiczne jest jednak połączenie realu z wirtualem - dziś światem rządzi Internet, ale nic w nim nie zjemy. Chcemy stworzyć nową jakoś na rynku. Dziś nie mogę zdradzić więcej. Moim zadaniem jest znajdowanie niebieskich oceanów i jestem blisko odnalezienia kolejnego.

Rozumiem, że tym niebieskim oceanem nie będzie zwykłe zamawianie jedzenia przez Internet.**Andrzej Głowacki: Nie, nie. Nie jest też nowe menu, które wprowadzamy. R&C nawiązało współpracę z fitness klubami. Chcemy przygotować menu dla osoby, które chcą się wyszczuplić albo przybrać na masie mięśniowej. DGA zainwestowało w R&C już 6,5 mln zł, w tym 2,5 mln zł jako pożyczkę.**Andrzej Głowacki: Zainwestowaliśmy trochę w tę branżę. Śpię spokojnie, bo firmą rządzą osoby z DGA i wiem, że pożyczka wróci do nas. Jestem przekonany, że wartość R&C wzrośnie i zarobimy na akcjach. Jako przewodniczący rady nadzorczej stawiam spółce cel, którym jest wejście na duży parkiet. Żeby to zrobić musimy kapitalizować się na poziomie 60 mln zł. Jesteśmy na poziomie 13-15 mln, czyli w ¼ drogi.

Zaczniemy zarabiać na inwestycjach kapitałowych. Osobiście satysfakcjonuje mnie poziom 8-15 zł za akcję. Jesteśmy w 1/8 tej drogi.

Jada Pan w Siouxie?**Andrzej Głowacki: **Oczywiście. Nie tylko w Poznaniu, ale też w innych miastach. Trzeba sprawdzić jaka jest obsługa, jakość posiłków i … zjeść smacznie.

A jaki stawia Pan cel DGA w perspektywie roku?**Andrzej Głowacki: **Rok to za krótki okres, bo rynek się zawiódł dość mocno na DGA i mam tego świadomość. Na koniec 2014 roku w naszych wynikach będzie już widać pozytywne skutki restrukturyzacji. Zaczniemy zarabiać na inwestycjach kapitałowych. Osobiście satysfakcjonuje mnie poziom 8-15 zł za akcję. Jesteśmy w 1/8 tej drogi.

Bycie giełdową spółką pomaga?**Andrzej Głowacki: **Dostrzegam, że nie wykorzystujemy do końca faktu, iż DGA jest na dużym parkiecie. Teraz wiele firm wchodzi na NewConnect. Tam się często gubi i wymaga sanacji. My jesteśmy na dużym, mimo że formalnie nie spełniamy wymogów. Ale naszym celem jest te wymogi spełnić.

Październik 2010 to w giełdowej historii DGA chyba największa górka. Dzięki wynalazkowi firmy Braster, która zarejestrowała technologię umożliwiającą wykrycie raka piersi akcje DGA skoczyły. Historia nie skończyła się jednak happy endem.**Andrzej Głowacki: **Czkawką odbija się do tej pory.

Co się stało z technologią, która zapowiadała się fenomenalnie?**Andrzej Głowacki: **Jesteśmy już po sprzedaży całego pakietu akcji firmy Braster. Uważałem, że pomysł jest genialny. Te rozwiązania są dobre, ale współpraca ze wspólnikami się nam nie ułożyła. Drugi element to sam proces komercjalizacji produktu. On się bardzo wydłużył. Firma pozyskała niedawno 10 mln zł i kilka kolejnych dotacji z UE oraz jest notowana na NewConnect. Minęły trzy lata od wpisania produktu do rejestru wyrobów medycznych, a produktu nie widać. Jak my wychodziliśmy to trwały prace nad stabilizacją brastera, żeby odczyt był taki sam w każdych warunkach, bowiem temperatura kobiecego ciała jest zależna od wielu czynników, od tkanki tłuszczowej, od tego czy kobieta jest wypoczęta. Trwały prace, żeby to zniwelować. Co dalej? Tego nie wiem. To pytania do obecnego zarządu.

Podobne problemy DGA miało z Alekiedy.pl i Feeldate.com.**Andrzej Głowacki: **Często jest tak, że po głębokim wejściu w daną spółkę czar pryska.

I tak doświadczony człowiek jak Pan daje się nabrać?**Andrzej Głowacki: **Są dwie kwestie, z jednej strony jest doświadczenie doradcze, z drugiej inwestycyjne. To drugie zaczęliśmy zdobywać od Brastera. Jako DGA nie straciliśmy finansowo na transakcji, ale wizerunkowo dużo. Alekiedy.pl to typowy przykład nie do końca kompletnego badania spółki i zbyt wielkiego zaufania do wspólnika. W 2010 roku przychody spółki wynosiły 350 tys. zł i jak na start-up były bardzo dobre. Jak weszliśmy, spadły do 28 tys. zł, czyli 7 proc. tego co rok wcześniej. W międzyczasie zarząd wypłacił sobie wynagrodzenie wartości kilkuset tysięcy złotych, a na koniec złożył wniosek o ogłoszenie upadłości. Teraz nasze doświadczenie wykorzystały inne fundusze. Dziś autorzy start-upów są mocno wiązani prawnie i majątkowo w aspekcie działania na rzecz inwestora. Są zobowiązani do podpisania weksli, mogą być relegowani z grona wspólników jak działają na szkodę firm.

Platforma zakupów grupowych FastDeal.pl, portal internetowy audiobook.pl. to bardzo duży rozrzut - to oznacza, że wystarczy mieć doświadczenie w biznesie a nie konkretnej branży?**Andrzej Głowacki: **Trzeba mieć intuicję, co się rozwinie a co nie. Można powiedzieć, że DGA i Głowacki kupuje mydło i powidło. Z jednej strony grupowe zakupy, duży portal z książkami, potem randkowy, i taki od wydarzeń kulturalnych. Mam pewną koncepcję z tym związaną, którą niedługo ujawnię.

A jakie były kulisy Pana udziału w Dragons’ Den? To takie zaprzeczenie maksymy, że pieniądze lubią ciszę.Ten program ma charter edukacyjno-rozrywkowy. Prawda jest taka, że oceniamy pomysł i osobę, która go prezentuje, bo to zbyt krótki czas na większą refleksję. Nie ma dostępu do Internetu, jakiejkolwiek wiedzy a nie jesteśmy omnibusami. Program ma wysoką oglądalność. Oczywiście nie jest to Anna German i M jak miłość. Bardziej traktuję to jako przygodę i szansę na spotkanie ciekawych jurorów i pomysłów.

Wrocław ma trzy pola, Warszawa - cztery, a w Poznania mamy … 120 km do najbliższego.

Była też inwestycja.**Andrzej Głowacki: **Młody człowiek z Otwocka uzyskał od inwestorów obietnicę inwestycji 2,5 mln zł na uruchomienie produkcji torebek do pobierania kału. Wkrótce pojawią się one w aptekach. To inwestycja DGA i naszej Fundacji.

Trudno w Poznaniu być golfistą?**Andrzej Głowacki: **(śmiech - red.)Jako DGA kilka lat temu zamierzaliśmy startować w przetargu ogłoszonym przez Urząd Miasta Poznania na pole golfowe przy ulicy Słupskiej. Nic z tego nie wyszło. Powoli wśród poznańskich golfistów narasta ciśnienie na budowę pola. Według mojej wiedzy miasto dysponuje opracowaniem naukowym dotyczącym pola golfowego. Wynika z niego, że pole golfowe podniosłoby atrakcyjność nie tylko inwestycyjną Poznania. Wrocław ma trzy pola, Warszawa - cztery, a w Poznania mamy … 120 km do najbliższego. A czyż przyjemnością nie jest spacer na świeżym powietrzu, w miłym towarzystwie w poszukiwaniu golfowej piłeczki. Ile ruchu, radości i zdrowia. Pole może nie ma tak kluczowego znaczenia dla rozwoju dla biznesu w Poznaniu jak MTP, ale na pewno to idealne miejsce do spotkań, odpoczynku i rozpoczynania wspólnych projektów.

DGA zainwestuje w to przedsięwzięcie?**Andrzej Głowacki: **Dobrym rozwiązaniem byłoby partnerstwo publiczno-prywatne. Nie oszukujmy się, parę ładnych milionów trzeba wyłożyć na ten biznes. Polska ma ten minus, że sezon golfowy jest krótki.

Jak się robi miliony to trzeba grać w golfa i tenisa, a nie w piłkę nożną i koszykówkę? **Andrzej Głowacki: **Preferuję sporty, które osobiście uprawiam. Stąd tenis i golf. I zaczynam raczkować w … bieganiu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski