Samorządowcy za dobrą monetę wzięli zapowiedzi płynące z placu Kolegiackiego, gdzie na każdym kroku podkreśla się wagę konsultacji społecznych, dialogu z lokalnymi społecznościami. Coś w tym było, bo niektórzy urzędnicy w prywatnych rozmowach zaczęli narzekać, że są zmuszani do wysłuchiwania bardziej lub mniej mądrych pomysłów na remonty, inwestycje, wydarzenia kulturalne.
Ale jak teraz rozumieć apel radnych z Łazarza czy Grunwaldu, którzy twierdzą, że o tak poważnych zamiarach, jak zwężenie ul. Grunwaldzkiej dowiadują się w ostatniej chwili, kiedy brakuje już czasu na spokojną, rzeczową rozmowę? Czyż nie jest to zwykła hipokryzja i tworzenie pozorów? Wygląda to bowiem tak, że jeśli koncepcje obecnie nam panujących są przyjmowane z otwartymi rękoma, to wtedy konsultacje i dyskusje przeprowadzane są w pełnej rozciągłości, podkreśla się ich wagę i wkład „lokalsów”, tak jak miało to miejsce w przypadku placu Kolegiackiego.
Gorzej, kiedy do czynienia mamy z odwrotną sytuacją. Wtedy po cichutku dokonuje się rewolucja, skrajnie niekorzystna dla wielu poznaniaków. To, co stało się w przypadku ul. Grunwaldzkiej jest tego najlepszym przykładem. Najwyżsi urzędnicy powinni sobie teraz postawić pytanie, czy ich misja polega na zaspokajaniu własnego ego, czy raczej potrzeb i oczekiwań społeczności lokalnych i szerzej, wszystkich poznaniaków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?