Dlatego pewnie, że o dziadzie myślała, co to pedał ów naprawiał dzień wcześniej. Ale czy dzięki nerwom zwyczajnym kalorie też się spalają?
Okoliczności przyrody ładnymi były, to i w miarę upływu trasy baba dobre strony sytuacji swojej odnajdywała. Że na ten przykład pedał tak szybko odpadł, bo ona wycieczkę kilkunastokilometrową planowała. W całkiem dobrym humorze do domu dotarła, i dopiero słowa dziada ją zmroziły.
- Sam się zastanawiałem, jak długo wytrzyma - obwieścił. A na pretensje baby, że tym zastanawianiem to się z nią nie podzielił, odparł tylko, że rower starym już jest, gwinty czy coś zjechane ma i psuł się będzie. Długo potem z bratankiem baby zastanawiali się, czy jeszcze da się coś zrobić. No to baba do komputera siadła i w internecie rower nowy sobie zamówiła. Dziada później poinformowała dopiero, celem uniknięcia dyskusji o wydatkach pilniejszych.
- Rower kurier przywiózł - dziad zadzwonił, gdy baba w pracy była. - Ale poskręcać go trzeba…
Z minut dziesięć baba przekonywać go musiała, że on to zrobić powinien. Choćby z racji takiej, że wakacje długie ma, a ona pracować ciężko musi. Dał się w końcu uprosić. Nie mogła się baba doczekać, kiedy pracę zakończy, co by rower wypróbować nowy. Śliczny, czerwono-niebieski i lśniący się okazał. No to zaraz w lasy i pola ruszyła. Jechał wspaniale, ale krótko. Jak koło na górkę wjechało, w całkiem inną stronę poszło niż kierownica i baba koziołkiem efektownym na ziemi wylądowała. W większości baba cała była. Tylko kciuk lewy bolał bardzo i puchnąć zaczął. Gdy baba do domu rower prowadząc dotarła, powiększył się tak ze trzy razy.
- Kierownicy nie dokręciłeś i patrz co się stało - do dziada się zwróciła.
- O! Ale spuchnięty - dziad ocenił. - Dobrze, że mańkutem nie jesteś…
- Wybity tylko - pociecha co w kontuzjach biegłą jest diagnozę dała. - I nie rób babo min takich, może dziad przypadkiem nie dokręcił.
- Może? - ów oburzył się, ale dziecko szeptem pouczyło babę, co by hamulce sprawdziła też.
Babie to na przypadek wyglądało raczej, bo dziad troskę na poczucie winy wskazującą okazywać zaczął.
- Miałem z Mordą na spacer iść, to razem możemy do sklepu na lody się przejść - coś na kształt zaproszenia wygłosił i psa na smyczy zapiął. Morda, czyli bokserka radośnie po drodze podskakiwała, a baba zastanawiała się, czy też dziad aby na pewno zapłacić za lody zamierza, czy nie powie na ten przykład, że z psem do sklepu wejść nie może…
- Trzymaj Mordę - smycz babie wręczył, co znaczyło, że podstępu żadnego nie knuł. No to ona z uśmiechem promiennym, co jeszcze dwóch panów przed sklepem stojących ogarnął odparła zadowolona:
- Jasne!
I gdy już w sklepie dziad był, do baby głos przyciszony dotarł:
- Słyszałeś? Przecież ta kobieta ust nawet otworzyć nie zdążyła…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?