Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego znów zarwałem noc przez Annę?

Leszek Waligóra
Grzegorz Dembiński
To publiczne wyznanie jest niczym samobiczowanie. Nie dlatego, że mam jakieś wyrzuty sumienia. To tylko podkrążone oczy, niechęć do wstawania i być może czekające mnie kiepskie funkcjonowanie pod koniec wieczornego dyżuru wydawcy. Mam nadzieję, że do końca dnia jakoś dociągnę. Co robić, kiedy Anna dała mi spać dopiero grubo po trzeciej w nocy? I to tylko dlatego, że z uśmiechem zerknąwszy na zegarek, jęknąłem: za cztery godziny muszę być na nogach.

Wyrzuty sumienia powinny się za to pojawić koło południa, kiedy wpisałem imię i nazwisko Anny (musiałem zapytać kogoś, jak się nazywa, za diabła nie pamiętałem) w Google. Twarz chciałem zobaczyć. Wstyd, prawda? Owszem, zazwyczaj kobieca twarz rano wygląda ździebko inaczej niż wieczorem, w blasku świec. Ale wieczorem blasku świec nie było, była lampka obok fotela z volvo, co robi u mnie za stanowisko dowodzenia światem. I potem była lampka przy łóżku. I Anna co spać nie dała. I której twarzy nijak nie zapamiętałem. Wstyd. Zwłaszcza że wujaszek Google objawił mi kobitkę całkiem, całkiem. Nieco starszą. Ale to może świadczyć, że więcej u niej pod sufitem.

Anna okazała się ładną blondynką. Z takim dorobkiem zawodowym, że nie mogę mieć żadnych wyrzutów sumienia. Oczarowała mnie w jedną noc. Ale taka kobieta może...

I co, mam teraz pisać o szczegółach tej nocy? Gdyby czytelnicy mieli tu prawo (i możliwość) coś napisać, pewnie podzieliliby się na frakcje. Jedni już są oburzeni zapewne tym, że śmiem pisać o sferze łóżkowej w poczytnej gazecie, która na dodatek może wpaść w ręce dzieci. Drudzy: że to ekshibicjonizm. Paru się zdziwi, że przez te swoje kaprawe oczka jeszcze kobiety widzę. A paru czytelników poprosi o pikantne szczegóły.

I jak tu teraz być dżentelmenem?

Anna okazała się rozumieć mężczyzn.
Anna zaskoczyła mnie parę razy.
Anna zaczęła mnie wkurzać.
Anna zaczęła mnie zniechęcać.
Anna mnie doprowadziła prawie do łez.

Miałem już przez nią doła. Ale zaraz przez Annę zacząłem się śmiać. I dobrze, że poszedłem w końcu spać, bo mam więcej
Anny na dziś i jutro. Choć...
Strach się przyznać.
Jak to powiedzieć?
Dobra, wal człowieku, prosto z mostu.

Tę noc tak naprawdę spędziłem... z... rany, ale będzie wstyd, z... Charlesem. Wypiliśmy razem sporo, zjedliśmy kolację, przegadaliśmy historię życia, a poznaliśmy się dzięki Annie, której nazwiska i twarzy rano nie pamiętałem.

Czy zniesmaczyłem już wszystkich?

Pora na przedstawienie postaci tego dramatu.

Charles Balanda, lat 47, architekt. Francuz, który mówi świetnie po angielsku, wcale po polsku. Postać absolutnie fikcyjna.

Anna Gavalda, lat niecałe 42, pisarka. Francuzka, która nieźle radzi sobie z angielskim. Z polskim wcale, ale dzięki Bogu za tłumaczy! Choć przez Annę i to, że poznała mnie z Charlesem, zarwałem kolejną noc, mogę tylko chylić czoło. Przed Chińczykami za papier, Gutenbergiem za druk, wydawnictwem za dystrybucję, biblioteką za wypożyczenie, a wypożyczającą - za puszczenie książki w obieg po znajomych.

Nieraz w życiu zasnąłem przed telewizorem, z książkami zaś jest tak, że do zasypiania muszę się zmuszać. Może to jest powód, dla którego telewizor w moim domu jest sprzętem równie dostępnym i przydatnym jak autoklaw do wyparzania chusteczek higienicznych? Bo jeśli ma mnie brać gwałtowne rozwolnienie po serwowanych w TV środkach przeczyszczających, zwanych filmami, to chyba powinienem sobie poczytać za bardzo męską reakcję, gdy wolę się obudzić z Anną Gavaldą, choćby w papierowym wydaniu niż z takim "Kac Wawa". A teraz będzie trzeba z kolejnej pięknej książki zrobić komuś prezent...

Chcesz skontaktować się z autorem bloga? [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski