Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do partii można wejść z ulicy. Listy wyborcze też stoją otworem

Paulina Jęczmionka, Maciej Łosiak
W biurze SLD dostaliśmy deklarację członkowską, statut i propozycję późniejszego spotkania
W biurze SLD dostaliśmy deklarację członkowską, statut i propozycję późniejszego spotkania Grzegorz Dembiński
Wypełnić deklarację, opłacić składki, przyjść na zebranie koła - to główne wymagania, jakie usłyszy chętny do zapisania się do partii. Sprawdziliśmy, co trzeba zrobić, by dostać się na wielkopolską scenę polityczną. W niektórych przypadkach byliśmy już niemal na listach wyborczych.

Odwiedziliśmy poznańskie biura partyjne, przedstawiając się jako sympatycy, którzy chcą wstąpić do ugrupowania. W jednych witano nas z otwartymi ramionami i filiżanką kawy, w innych nawet nie usiedliśmy. Niemal nigdzie nie pytano o poglądy czy powody, dla których chcemy stać się partyjnymi działaczami. Z wymienieniem działań, do których moglibyśmy się włączyć, też bywało trudno. Pracownik biura PiS nie dał nam nawet dokończyć zdania, wręczając deklarację członkowską, PSL zdążyło już zaprosić nas na Zaduszki Mikołajczykowskie, a np. Racja Polskiej Lewicy widzi dla nas miejsce na liście wyborczej.

PiS o szczegóły nie pyta
Podwórze przy ulicy 27 Grudnia w Poznaniu - to tu mieści się biuro zarządu okręgowej organizacji Prawa i Sprawiedliwości. Witają nas pracownicy biura - kobieta i mężczyzna. Żadne się nie przedstawia. Przedstawiamy się więc my. I zaczynamy opowiadać o sobie, o swoich poglądach, chęci działania. Monolog - na stojąco - trwa ze dwie minuty. Pracownik biura specjalnego zainteresowania nie przejawia. W końcu nam przerywa.

- Chciałby pan wstąpić do partii? - pyta krótko. Przytakujemy. Mężczyzna wyciąga "ankietę personalną członka partii". - Proszę tylko nie zapomnieć o zdjęciu. Nowe osoby przyjmujemy podczas zarządu okręgowego. Nie powinno być z tym problemu - dodaje.

Na tym wizyta się kończy. Żadnych szczegółowych pytań. I jak się okazuje, dopytywać nikt nie będzie. - Dawniej prezes okręgu przeprowadzał z każdym chętnym rozmowę - przyznaje Tadeusz Dziuba, prezes PiS w Poznaniu. - Teraz chętnych jest więcej, ja mam obowiązki poselskie, więc to spowolniłoby procedurę. Wychodzimy z założenia, że akurat do nas ludzie przychodzą z przekonania.

I dodaje, że nowi członkowie są przyjmowani decyzją zarządu po analizie wypełnionej deklaracji. A do analizy zbyt wiele nie ma, bo w dokumencie pojawiają się pytania o podstawowe dane oraz np. przynależność do partii czy udział w wyborach. - Może nie jest skomplikowana, ale coś już o człowieku powie - przyznaje Dziuba. - W praktyce zarząd przyjmuje wszystkich chętnych. Od marca średnio 5-10 nowych osób w miesiącu - dodaje.

Leń też może być w partii
Dla każdego miejsce znajdzie się również w Platformie Obywatelskiej. Tak przynajmniej deklaruje Grzegorz Jura, dyrektor biura zarządu w Wielkopolsce.

Odwiedzając siedzibę PO przy ul. Masztalarskiej znów wygłaszamy formułkę o pragnieniu działania i pomocy mieszkańcom naszej dzielnicy. Tu też idzie błyskawicznie. Jura podaje numer telefonu, e-mail do szefa koła w dzielnicy. I drukuje deklarację członkowską. - Na pewno będzie możliwość zrobienia czegoś dobrego dla poznaniaków - dodaje, odsyłając nas do koła. Bo to jego zarząd zadecyduje, czy zostaniemy przyjęci do partii.
- Przyjmujemy ludzi w dobrej wierze, nie dajemy wytycznych, nie mamy też instrumentów do ich weryfikacji - mówi Filip Kaczmarek, szef poznańskiej PO. - Działacz powinien przychodzić na spotkania koła. A to, co chce robić w partii zależy już od niego. Cenię, gdy przychodzą do nas ludzie aktywni.

Ale zarówno Kaczmarek, jak i Dziuba z PiS, przyznają, że są w partii i tacy, którzy specjalnie się nie wyróżniają. Po prostu płacą składki, czasem pojawiają się na spotkaniach. O tym, że taki proceder udało się w partii ukrócić, przekonuje z kolei Wojciech Jankowiak, szef PSL w Poznaniu i wicemarszałek województwa. I wskazuje, że o ile kilka lat temu miejska organizacja ludowców liczyła ok. 400 członków, dziś ma ich ok. 200.

- To była duża struktura, z której liczebności nic nie wynikało - mówi Jankowiak. - Postanowiliśmy więc weryfikować działaczy. Osoba składająca deklarację musi podczas spotkania koła wyjaśnić nam, co skłoniło ją do przystąpienia do partii.

Nieco inaczej sytuację przedstawił nam Robert Pilarczyk, dyrektor biura zarządu wojewódzkiego PSL, który proponując kawę, przywitał nas w siedzibie przy ul. Grottgera. - Jesteśmy otwarci na nowych działaczy, u nas jest większa swoboda niż w innych partiach - podkreśla.

Po czym dokładnie informuje, jakie formalności musimy spełnić, żeby wejść do partii. Poza wypełnieniem deklaracji, trzeba mieć dwie osoby "wprowadzające", czyli członków, którzy poprą przyjęcie do ludowców. Ale Pilarczyk z góry zapewnia, że problemu z tym nie będzie. I proponuje spotkanie z wicemarszałkiem Jankowiakiem. Po kilkunastu minutach znajomości dostajemy też imienne zaproszenia na uroczystość upamiętniającą byłego premiera Stanisława Mikołajczyka, a także tygodnik "Zielony Sztandar" i poradnik "Gospodarz".

Listy wyborcze otwarte
Wojciech Jankowiak deklaruje, że zarówno nowi członkowie, jak i nawet sympatycy, mogą wystartować z listy PSL w wyborach samorządowych. Przyznaje, że w Poznaniu ludowcy nie cieszą się dużym poparciem. Dlatego partia sama szuka kandydatów do wyborów.

Z kolei w PO, jak mówi Filip Kaczmarek, chętnych na listy do samorządu jest więcej niż miejsc. - Dlatego dokonujemy selekcji - mówi szef miejskich struktur PO. - Ale szansę mają i nowi członkowie, i sympatycy.
Zapewnienie, że możemy znaleźć się na liście wyborczej, słyszymy też w siedzibie SLD. - Zastrzeżeniem jest to, że trzeba być sześć miesięcy w partii. Później nie ma przeciwwskazań - mówi Adrian Kaczmarek, radny i sekretarz SLD w Poznaniu.
Na wstępie wspomina też o obowiązku opłacania składek członkowskich, które wynoszą 5 zł miesięcznie. Studenci oraz emeryci mają zniżkę i płacą symboliczną złotówkę. - Ale czy już teraz możemy działać, pracować, pomagać? - dopytujemy.
- Jeśli chce pani aktywnie działać, to oczywiście, tak - słyszymy w odpowiedzi. Kaczmarek wskazuje, że zadania są ustalane na bieżąco w poszczególnych kołach partii. Wspomina o organizacji różnych konferencji czy zbieraniu podpisów.

Szybsza kariera w Racji?
O tym, że pracy dla nas nie zabraknie przekonują też działacze mniejszych partii. Kamil Grzebyta z Kongresu Nowej Prawicy zaprasza nas przez telefon na spotkanie w jednym z poznańskich klubów (partia nie ma siedziby). I przyznaje, że KNP brakuje ludzi na różnych akcjach i pikietach. Z kolei Krzysztof Woźniakiewicz, szef Racji Polskiej Lewicy w Wielkopolsce zachęca nawet do stworzenia własnego programu działań.

- Już widzę dla pani miejsce w poznańskim zespole - słyszymy. - Ale trzeba przejść trzy miesiące próby. Musi pani pokazać, że jest sercem za partią.

Cieszy się też, gdy pytamy o możliwość startu w wyborach samorządowych. - Jeszcze nie wiemy, czy pójdziemy do wyborów sami, czy dostaniemy miejsca na listach SLD - stwierdza. - Jakby zapisała się pani do SLD, to szans na pierwsze miejsce listy nie ma. Ale u nas jest to możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski