18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do sądu za spadek dla poznańskiego Hospicjum Palium [ZDJĘCIA]

Marcin Idczak
Trwa budowa Hospicjum Palium w Poznaniu
Trwa budowa Hospicjum Palium w Poznaniu Waldemar Wylegalski
Chora 4 dni przed śmiercią przekazała pośrednikowi nieruchomości ziemię, a pieniądze hospicjum. W testamencie zapisano, że jeden z braci ma przekazać placówce 250, a drugi 150 tys. złotych.

Bracia zmarłej w poznańskim hospicjum kobiety mają na jego rzecz zapłacić wspólnie 400 tysięcy złotych. Tyle zapisała ona w swoim testamencie.

Pod koniec 2009 roku do hospicjum Palium trafiła pani Jolanta. Była już wtedy chora na raka w zaawansowanym stadium. 30 grudnia odwiedził ją notariusz, a 3 stycznia kobieta zmarła. Okazało się, że na cztery dni przed śmiercią spisała swoją ostatnią wolę.

Przez testament bracia zmarłej trafili do sądu. Jeden z nich, Marek T., wspomina, iż wiedział, że siostra spisała testament, ale nie znał jego treści. Sam prowadzi gospodarstwo rolne w jednej z podpoznańskich miejscowości. Twierdzi, iż o tym, że ma prawo zrzec się spadku po siostrze, dowiedział się dzień przed upływem terminu, który narzucają przepisy (tj. pół roku po śmierci). Inaczej stałby się spadkobiercą automatycznie. Mając tylko kilka godzin na podjecie decyzji, ostatecznie przyjął spadek z tak zwanym dobrodziejstwem inwentarza, czyli razem z ewentualnymi długami (ale do wysokości majątku, który ma otrzymać).

Jednak okazało się, że rodzina nie była jedynym spadkobiercą. Wśród osób, które miały dziedziczyć po Joannie, był także niejaki Michał W., który trudni się handlem nieruchomościami na dużą skalę. Ten od razu zrezygnował z przyjęcia testamentu.

Mimo to i tak dostał dość duży majątek, czyli ogromny teren na peryferiach Poznania. Jak wylicza adwokat, do którego o pomoc zwrócił się Marek T., ziemia warta była około 4 milionów złotych.

Okazało się, że pani Jolanta - niezależnie od testamentu - podpisała drugi dokument, w którym, w zamian za ziemię na obrzeżach Poznania, zobowiązała pośrednika nieruchomościami do dożywotniej opieki nad nią. Adwokat brata zmarłej stwierdził, że nie było tam nawet budynku, w którym można zamieszkać. Jednak po czterech dniach, gdy chora zmarła, nieruchomość przeszła na własność pośrednika.

Z akt sądowych wynika, że notariusza do hospicjum wezwał pośrednik, choć nikt wcześniej z rodziny go nie znał. Pełnomocnik Marka T. stwierdził, że bracia zmarłej pierwszy raz zobaczyli go podczas pogrzebu. W rozmowie z nami notariusz wyjaśnił, że nie pamięta już, kto go wezwał do chorej.

Tymczasem po dwóch latach od śmierci siostry do Marka T. przyszedł pozew, w którym został wezwany do zapłaty 250 tysięcy złotych (a jego brat 150 tysięcy) na rzecz poznańskiego hospicjum.

- O tym, że jest jakiś spadek, w którym zapisano nam taką ogromną sumę, dowiedziałem się zupełnie przez przypadek przed dwoma laty - wyjaśnia prof. Jacek Łuczak, ordynator Hospicjum Palium. - Na początku nie wiedziałem, co z tym zrobić, ale zwrócił się do mnie adwokat, który powiedział, że skoro pieniądze są zapisane, to powinno się je odzyskać i przeznaczyć na pomoc potrzebującym - dodaje profesor Łuczak.

Dlatego też sprawa trafiła do sądu. Brat zmarłej wyjaśnia, że sam nawet nie dysponuje takim majątkiem, by zapłacić swoją część, czyli 250 tysięcy złotych. Według niego z testamentu wynika, że to, co otrzymuje on lub jego najbliższa rodzina, to tylko niewielka część kwoty, o którą został pozwany.

Według Jacka Łuczaka decyzja należy teraz do sądu.

- My ze swej strony nie zabiegaliśmy o to, by otrzymać coś w spadku - wyjaśnia dyrektor. - Panią Jolę znałem dobrze, gdyż była naszą pacjentką, zarówno w domu, jak i na Oddziale Medycyny Paliatywnej, a wcześniej w ramach opieki domowej zajmowaliśmy się jej chorym mężem - wspomina profesor. Wyjaśnia, że zakazał pracownikom brania dowodów wdzięczności od chorych lub ich rodzin.

Według Marka T. jego siostra w momencie podpisania aktu notarialnego była już tak chora, że mogła nie wiedzieć, co się wokół niej dzieje. Dodatkowo miała przyjmować silne leki, które także miały wpływ na stan jej świadomości.

Powołany biegły grafolog stwierdził, że pod testamentem rzeczywiście widnieje podpis pani Jolanty, nie był podrabiany. Jednak zaznaczył, że charakter pisma wskazuje na to, że mogła być ona już nie w pełni sprawna swoich sił.

- Z pewnością nie ma u nas takich przypadków, że przychodzi notariusz i ktoś prowadzi rękę chorego, by ten podpisał jakiś dokument - zaznacza prof. Jacek Łuczak. - Ba! Wizyty notariuszy, jeśli się zdarzają, to bardzo rzadko.

Według niego nawet silne leki, analgetyki opioidowe takie jak morfina podawane chorym w hospicjum, by uśmierzyć ból, nie powodują ograniczenia świadomości pacjentów.

Sam pośrednik wyjaśnia, że zmarłą i jej męża znał 20 lat i byli "niemal jak przyjaciele". Jako adres zamieszkania do korespondencji podaje dom na nieruchomości przekazanej jemu przez zmarłą.

Czy bracia przekażą 400 tys. zł poznańskiemu hospicjum, zdecyduje Sąd Okręgowym Poznaniu, w którym w środę odbyła się już kolejna rozprawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski