– Miasto dofinansowałoby pary, które już zaczęły program rządowy, ale nie zdążą go zrealizować do czerwca – tłumaczy Maria Lisiecka-Pawełczak, radna PO.
Przypomnijmy, że od połowy roku rząd nie będzie finansował zapłodnienia in vitro. – Samorząd nie powinien zajmować się takim programem – uważa M. Sternalski. – Jeśli jednak rząd nie chce do końca go zrealizować, powinniśmy pomóc poznaniakom, którzy chcą dokończyć zabiegi.
W Poznaniu jest 116 par, objętych procedurą in vitro. W klinice przy ul. Polnej znajduje się obecnie 108 zamrożonych zarodków.
Ewa Jemielity, radna PiS twierdzi, że propozycja M. Sternalskiego nie spotkała się z negatywną reakcją przedstawicieli ruchu pro-life.
– Jestem do niej nastawiona raczej pozytywnie – przyznaje E. Jemielity. – Dlaczego nie dać szansy dzieciom, które czekają w zamrażarce, w ciekłym azocie, by się urodziły. Jeśli jest szansa, by ze 108 zarodków powstały dwie czy trzy ciąże, bo do tylu statystycznie udaje się doprowadzić, to dajmy szansę życiu.
Koszt „transferu” takiego zarodka to ok. 1,5 tys. zł. Szacuje się, że miasto musiałoby wydać na ten cel ok. 160 tys. zł.
– Dla budżetu miasta to nie jest olbrzymi wydatek – uważa Urszula Mańkowska, radna PO. – Mamy przykłady takich kwot wydawanych na różne cele, np. na wystrój pl. Kolegiackiego. A w tym przypadku pieniądze zostaną przekazane na szczytny cel. Mam nadzieję, że będziemy nadal rozmawiać o in vitro i w kolejnych latach przeznaczać na ten program pieniądze, by mogły z niego korzystać także nowe pary.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
