Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dom Polski w Zakrzewie - ostoja polskości i myśli narodowej. Wędrówka śladami artystki Janiny Kłopockiej i księdza Bolesława Domańskiego

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
Malowidła Janiny Kłopockiej wciąż robią imponujące wrażenie na gościach Domu Polskiego w Zakrzewie
Malowidła Janiny Kłopockiej wciąż robią imponujące wrażenie na gościach Domu Polskiego w Zakrzewie Radosław Patroniak
Odwiedziłem Dom Polski w Zakrzewie, miejsce wyjątkowe na mapie Polski i stosunkowo mało znane w Wielkopolsce. A przecież w nim, w cieniu fresków pochodzącej z Koźmina Wlkp. Janiny Kłopockiej, do dziś historia naturalnie łączy się ze współczesnością. Nie byłoby mojej wizyty w Krajnie i tym szczególnym zakątku dla polskości, gdyby nie krewny artystki i autorki znaku Rodła, Krzysztof Kłopocki.

Ten znany poznański bibliofil, dokumentalista historii Związku Polaków w Niemczech i jednocześnie wielokrotny rekordzista świata w sportach siłowych zainspirował mnie do wyruszenia śladami historii i to nie wcale tak odległej, bo przecież jeszcze 84 lata temu na północnych rubieżach Wielkopolski mówiło się głównie po niemiecku (Złotów nazywał się wówczas Flatow), choć nie brakowało tam ludzi, którzy konsekwentnie i z determinacją dążyli do powrotu polskich ziem do macierzy.

Zobacz też: Krzysztof Kłopocki wielkie sukcesy zaczął odnosić w wieku ponad 60 lar

Naszą lekcje historii rozpoczęliśmy od Muzeum Ziemi Krajeńskiej w Złotowie. W budynku liczącym 250 lat rozmawialiśmy o dziejach regionu i roli księdza Bolesława Domańskiego, przez 36 lat (1903-39) proboszcza parafii w Zakrzewie (przed wojną po niemiecku Buschdorf).

- Świadomie przez władze niemieckie został on wysłany na prowincjonalną parafię ówczesnej II Rzeszy. W ich zamyśle było to wykluczenie księdza z publicznej debaty i ograniczenie jego siły oddziaływania. Życie napisało jednak inny scenariusz i okazało się, że władze zrobiły sobie kuku, bo ksiądz Domański zdecydowanie zyskał na popularności i stał się jednym z liderów Związku Polaków w Niemczech – tłumaczyła nam Kamila Krzanik-Dworanowska, dyrektor złotowskiego muzeum.

Jedyny żyjący uczestnik kongresu
Następnie szlak wspomnień z walki o polskość zawiódł nas do 104-letniego Alfonsa Tomke, ostatniego żyjącego uczestnika jedynego przedwojennego Kongresu Związku Polaków w Niemczech, w berlińskim Theater des Volkes.

- Jako 19-latek miałem głowę pełną fantazji i pomysłów, więc długo nie zastanawiałem się nad propozycją księdza Domańskiego. Wsiadłem w pociąg w Pile i razem z innymi Polakami pojechałem do Berlina. Wówczas nie było żadnego szykanowania nas na ulicach czy w samym budynku, bo władze wydały zgodę na zjazd i musiały tolerować naszą obecność. Pamiętam, że delegacja z Zakrzewa miała zarezerwowane miejsca tuż przy scenie, ale skoro ksiądz był prezesem związku to trudno, żeby było inaczej. Podczas obrad można było się posilić, a po ich zakończeniu każda z przyjezdnych osób została oddelegowana do innego prywatnego mieszkania – wspominał jeden z najstarszych Wielkopolan, którego życiorys mógłby posłużyć za kanwę scenariusza filmowego. Jak ktoś miałby wątpliwości, to wystarczy zaznaczyć, że honorowy kombatant Zakrzewa spędził w rosyjskim łagrze pięć lat, a na front wschodni jako żołnierz armii niemieckiej był wysyłany aż dwukrotnie.

- Przez pięć lat po wojnie nie widziałem kawałka mięsa, tylko suchy chleb. Wykonanie normy w kopalni pozwalało na 700 gramów chleba dziennie, bez niej dostawało się jedynie 400… - mówił ze łzami w oczach Alfons Tomke.

Według niego przedwojenne życie w Zakrzewie nie toczyło się pod hasłem „bij Niemca”. - Żyliśmy wszyscy w zgodzie. Mój sąsiad był ewangelikiem i nigdy kwestia wiary nie była dla nas problemem. Oczywiście równolegle jednak toczyła się batalia księdza Domańskiego i wszystkich Polaków z władzami różnego szczebla o prawa mniejszości – zauważył laureat medalu Rodła.

Polski Rok Obrzędowy
Z domu rodzinnego Alfonsa Tomke w 10 minut można dojść do Domu Polskiego, pięknie wyremontowanego budynku, składającego się z sali przyjęć, małego hotelu i sali koncertowej, w której biją po oczach niesamowite freski, wykonane w 1937 r. przez Janinę Kłopocką.

Wychowała się ona i kształciła w cesarskim Berlinie, ale w murach Domu Polskiego w Zakrzewie zamknęła swoją miłość do Polski, jej wielowiekowej tradycji i kultury.

Największy artystyczny projekt w jej życiu wymagał ogromnego nakładu sił. Dlatego w pracy twórczej naszą słynną Wielkopolankę musiała wspierać koleżanka ze studiów, Jadwiga Koniuszewska i Roman Solecki, plastyk należący do Związku Polaków w Niemczech.

Oglądanie 16 scen Polskiego Roku Obrzędowego to niesamowite przeżycie. Freski dominują nad salą, choć umieszczone są jedynie w części sufitowej. Momentami wydaje się nawet, że wchodzą na scenę. Pierwszy z nich to Obraz Matki Boskiej Radosnej, drugi to Procesja w dzień Matki Boskiej Gromniczej, trzeci to Powitanie Wiosny, czwarty to Baranek Wielkanocny, piąty to Święcenie Krów, szósty to Sianie Zboża, siódmy to Procesja Bożego Ciała, ósmy to Puszczanie Wianków, dziewiąty to Dożynki, dziesiąty to Ul, jedenasty to Święcenie Ziół, dwunasty to Zaduszki, trzynasty to Wieczerza wigilijna, czternasty to Szopka, piętnasty to Chłopcy z gwiazdą, a szesnasty to Przebierańcy z Kozą.

- Był czas i to całkiem niedawno, kiedy funkcjonowanie Domu Polskiego było zagrożone. Na szczęście wójt i radni w porę się opamiętali. To jest miejsce historyczne, pełniące jednocześnie funkcje domu kultury, świetlicy i sali koncertowej. Nie ma co ukrywać, że rzadko mamy biletowane imprezy, ale dziś frekwencję na wsi tworzy się w oparciu o niekonwencjonalne metody, a nie o plan biznesowy – tłumaczył nam Henryk Szopiński, mąż dyrektor Domu Polskiego, Barbary Matysek-Szopińskiej i dyrektor znanego od wielu lat Festiwalu Blues Express w Zakrzewie.

O tym jak przeszłość łączy się z teraźniejszością w Domu Polskim opowiadała nam jego szefowa.

- Ksiądz Domański chciał stworzyć instytucję kultury i zrobić kolejny krok w promocji polskości po stworzeniu polskich szkół w Niemczech. My nawiązujemy do przedwojennej tradycji, bo mamy zespoły taneczne na czele z „Rodlanami”, mamy chór seniorów „Wrzos”, mamy kapelę podwórkową i mamy też grupę teatralną. Stajemy na głowie, choć jest to często praca u podstaw, oparta na entuzjazmie i ciągłym deficycie instruktorów – wyjaśniła Barbara Matysek-Szopińska.

Odsłonięcie fresków
Ciekawostką jest fakt, że freski Janiny Kłopockiej przez wiele lat były uznawane za zniszczone przez nazistów. Zostały przypadkowo odkryte przez miejscowego malarza, Eugeniusza Zawadę w 1972 r.

- Podczas malowania nie opadł tynk, tylko fragment grubej warstwy wapna i farby klejowej. Gdyby był to tynk, nie byłoby szans na zachowanie malowideł. Zobaczyliśmy pierwsze kawałki fresków i prace remontowe zostały od razu wstrzymane, o co prosił nas ówczesny dyrektor Domu Polskiego, Jerzy Banaś. Pamiętam, że dość długo trzeba było czekać na wznowienie prac, bo sprawa zatoczyła już szersze kręgi – mówił Eugeniusz Zawada.

Uroczystość ponownego odsłonięcia „Polskiego Roku Obrzędowego” odbyła się w czwartek, 24 sierpnia 1972 r. Autorka zjawiła się w Zakrzewie dzień wcześniej w towarzystwie Joanny Strockiej, dziennikarki Trybuny Opolskiej i fotoreportera tej gazety, Jerzego Grzegorzewicza. Nagranie telewizyjne z tego wydarzenia przepadło niestety w archiwach TVP.

- Mam nadzieję, że z czasem uda się je odnaleźć, bo to moja powinność i nas wszystkich wobec wybitnej artystki, a taką była z pewnością Janina Kłopocka. Autorka znaku Rodła kochała Polskę bezgranicznie, nawet w czasach, kiedy była prześladowana przez komunistyczne władze z powodu jej przedwojennego zaangażowania w ruch słowiańskiej Zadrugi Jana Stachniuka, filozofa i pisarza, który nie zgadzał się z komunistyczną wizją powojennej Polski – przekonywał Krzysztof Kłopocki.

Kłopocka przed wojną zaprojektowała też – wspólnie z artystą grafikiem Tadeuszem Cieślewskim – kaplicę Matki Boskie Radosnej, która miała stanąć w ogrodzie Domu Polskiego. Ostatecznie stanowiła ona wystrój sceny podczas kongresu Związku Polaków w Niemczech, bo władze hitlerowskie nie pozwoliły na postawienie jej w Zakrzewie.

Mieszkańcy Krajny wrócili do pomysłu budowy w latach 70-tych minionego wieku, ale ze względów politycznych dopiero w 1989 r., na rozdrożu, w centrum Zakrzewa, wybudowano kaplicę. W ten sposób po ponad 50 latach został wykonany testament księdza Domańskiego. Kaplica ma już jednak zupełnie inną, współczesną formę.

- W Zakrzewie powstały najważniejsze prace Janiny Kłopockiej. „Polski Rok Obrzędowy” to właściwie jej dzieło życia. Lubię tutaj wracać nie tylko ze względu na uczucie ponadczasowej sztuki i osobiste zaangażowanie w odkrywanie losów artystki. Wiem bowiem, że „Dom Polski” jest w dobrych rękach i wciąż promieniuje z niego duch polskości – zakończył Krzysztof Kłopocki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski