Prezydent USA wygłosił swoje długo wyczekiwane wystąpienie w niedzielę na amerykańsko-arabskim szczycie w Rijadzie, w którym wzięło udział 55 liderów państw muzułmańskich. Głównym tematem była walka z terroryzmem ze strony radykalnych islamskich bojówek, takich jak Państwo Islamskie. - Wygońcie ekstremistów! Wygońcie ich z waszych miejsc modlitwy, z waszych wspólnot, z waszej świętej ziemi, wygońcie ich z tej planety - mówił Donald Trump.
RUPTLY/x-news
Prezydent USA, który w Arabii Saudyjskiej spędził sobotę i niedzielę, podkreślił, że USA jest gotowe pomóc państwom muzułmańskim w walce z dżihadystami, jednak zaapelował do nich, aby to one przejęły inicjatywę i zmobilizowały swoje siły. - Kraje Bliskiego Wschodu nie mogą czekać aż siły amerykańskie zniszczą wroga za nich - powiedział Trump i dodał, że „muszą [one] zdecydować, jakiej chcą dla siebie przyszłości”. - To wybór między dwoma przyszłościami, którego Ameryka nie może za was dokonać. Lepsza przyszłość jest możliwa tylko wtedy, jeśli pozbędziecie się terrorystów i ekstremistów - powiedział amerykański przywódca.
Czytaj także: "NYT": Trump powiedział Rosjanom, że dymisja Comeya "uwolniła go od wielkiej presji"
Trump stwierdził również, że działania ekstremistów to nie walka religii, ale walka dobra ze złem. - To walka między barbarzyńskimi przestępcami, którzy chcą zniszczyć ludzkie życie i uczciwymi ludźmi wszystkich religii, którzy próbują je chronić. To wiąże się ze wspólnym przeciwstawianiem się mordowaniu niewinnych muzułmanów, uciskowi kobiet, prześladowaniu Żydów i masakrze chrześcijan - mówił prezydent USA. Donald Trump obwinił także Iran za podsycanie „ognia konfliktu i terroru o podłożu religijnym”. Wypowiedź tę skrytykował potem na Twitterze szef irańskiego MSZ Mohammad Dżawad Zarif, który ironicznie nazwał Arabię Saudyjską „bastionem demokracji i umiarkowania” oraz wypomniał USA podpisanie w sobotę umów z Saudyjczykami o wartości 350 mld dolarów - jedna z nich dotyczy zakupu przez Arabię Saudyjską amerykańskiej broni.
Następnym przystankiem na trasie pierwszej podróży zagranicznej Donalda Trumpa jest Izrael. W ciągu dwóch dni Trump odwiedzi Jerozolimę i Tel Awiw, a także Zachodni Brzeg, czyli ziemie palestyńskie. Spotka się także zarówno z izraelskimi, jak i palestyńskimi liderami.
Amerykańskie media spekulują, że Trump może zabrać głos w sprawie budowania izraelskich osiedli na Zachodnim Brzegu, co budzi olbrzymie sprzeciwy Palestyńczyków, a w świetle prawa międzynarodowego jest nielegalne. Sporną kwestią jest także Jerozolima - Izrael uważa całe miasto za swoją stolicę, jednak zdaniem Palestyny wschodnia część Jerozolimy należy do niej. Sam prezydent USA powiedział kilka miesięcy temu, że pokojowe rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego jest pokojowe, jednak nie sprecyzował jak powinno ono wyglądać i czy Palestyńczycy powinni mieć własne państwo. Stwierdził jednak, że najważniejsze są bezpośrednie rozmowy między obiema społecznościami.
Czytaj także: Czy Donaldowi Trumpowi grozi odsunięcie od władzy?
Podróż Donalda Trumpa, która odbywa się w cieniu afery w Stanach Zjednoczonych dotyczącej zwolnienia szefa FBI Jamesa Comeya i nieoficjalnych kontaktów amerykańskiej administracji z Rosją, potrwa łącznie osiem dni. W środę Trump pojawi się w Rzymie, gdzie spotka się z papieżem Franciszkiem, a następnie uda się do Brukseli, w której w czwartek weźmie udział w szczycie NATO. Podróż zakończy się w piątek na szczycie państw G7 Sycylii.
Ambasador USA: Polska jest ważna dla Donalda Trumpa
AIP/x-news