Czwartek, godz. 13.40, ul. Górna Wilda, Poznań. Przed "Lucky shop" nastolatek pod wpływem zagaduje wchodzących do sklepu: - Po "palenie"? Dobrze trafiłeś. Inny - także po spożyciu - proponuje kupno kradzionej maszynki do golenia.
Wewnątrz ekspedient przedstawia klientom asortyment. Ma talizman szczęścia, kierowcy, fortuny, ochrony czy amulet pogromcy wampirów. Każdy produkt to niewielka srebrna saszetka, w której znajduje się woreczek z proszkiem albo suszem roślinnym.
Czytaj także:
Poznań: Nowy sklep z dopalaczami? Mieszkańcy alarmują!
- Talizman kierowcy pobudza. Po kupieniu talizmanu szczęścia będziesz po prostu szczęśliwy. Mamy trzy rodzaje: mały, średni i duży. W cenie: 25, 35 i 50 złotych - mówi.
Drzwi do sklepu się nie zamykają. W czasie trzech minut, czterech mężczyzn kupuje talizmany i amulety. Po sprzedaży ekspedient zawsze dodaje: - Po otwarciu amulet traci swoją magiczną siłę. I nie nadaje się do spożycia. Klienci kupują je jednak tylko z myślą o zażyciu.
Sklepów, takich ja ten przy ul. Górna Wilda, jest więcej w Poznaniu. Ci, którzy badają "dopalacze", skalę zjawiska opisują wprost: - Problem z dopalaczami, talizmanami, amuletami czy odświeżaczami powietrza dotyczy całej Polski - twierdzi Cyryla Staszewska, rzecznik Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. I dodaje, że co jakiś czas badają sprzedawane tam produkty.
Poznań: 50 tysięcy złotych kary dla sklepu z dopalaczami
- Czasami wykrywamy w nich mocno skontrowaną kofeinę - tak było podczas lutowej kontroli sklepu przy ul. Górna Wilda, czasami niebezpieczne chemikalia - jak w przypadku sklepu przy ul. Mostowej - wyjaśnia C. Staszewska. - Takie substancje niekorzystnie wpływają na zdrowie. Powodują kołatanie serca, zawroty głowy, drżenie rąk, problemy z oddychaniem, halucynacje i zaburzenia pamięci, a w konsekwencji problemy psychiczne.
Negatywny wpływ na organizm podkreśla także Artur Teżyk, toksykolog zakładu medycyny sądowej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
- Znam przypadek młodego mężczyzny, który po spożyciu talizmanu kierowcy stwarzał zagrożenie na drodze. Był tak bardzo "pod wpływem", że uciekał policji. Twierdził, że jest rajdowcem - opisuje A. Teżyk. Dodaje też, że "dopalacze" są niebezpieczne, bo nie sposób określić co się w nich znajduje. - Na żadnym z nich nie ma listy składników. Tylko producent wie, co zawierają.
- Problem "dopalaczy" istniał, istnieje i będzie istnieć długo - mówi Artur Teżyk. Jego zdaniem, prawo działa zbyt wolno. - Ci, którzy zajmują się produkcją tych specyfików, nie są głupi. Nie zasypują rynku wszystkimi chemikaliami, którymi dysponują. Wypuszczają zaledwie kilka rodzajów. My je rozpoznajemy, wpisujemy na listę zabronionych substancji, a oni już mają przygotowane do sprzedaży kolejne - wyjaśnia A. Teżyk. - Zmagania z tego typu sklepami to walka z wiatrakami.
Powiatowe stacje sanitarno-epidemiologiczne w Wielkopolsce od kwietnia do końca lipca skontrolowały 18 sklepów z kadzidełkami, talizmanami, amuletami i odświeżaczami do powietrza. W 16 z nich wykryto nielegalne substancje, które znajdują się na liście chemikaliów zakazanych przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomani. Dostały grzywny od 20 do 100 tys. zł. W pozostałych dwóch nie wykryto nieprawidłowości.
Cyryla Staszewska zauważa jeszcze jeden problem. - Odwoływanie się skontrolowanych firm od naszych grzywien to bardzo częsty proceder. Wszystkie ukarane od kwietnia do końca lipca, nie zaakceptowały kar.
- Takie odwołania trafiają do naszego urzędu. Mamy obowiązek je rozpatrzeć i skierować dalej do odpowiedniego sądu - wyjaśnia Ewelina Suska z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu.
Jakie powody podają prawnicy broniący firmy z zarzutami o rozpowszechnianie "dopalaczy"?
- Twierdzą, że w ogóle zakazanych substancji nie rozpowszechniali lub ich ilość była znikoma - odpowiada E. Suska.
Pod koniec maja tego roku Sąd Rejonowy w Poznaniu uznał, że jeden ze sklepów nie musi zapłacić grzywny nałożonej przez sanepid.
"Dopalacze" także w internecie
Artur Teżyk, toksykolog zakładu medycyny sądowej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, zauważa także problem "dopalaczy" w internecie.
- Bardzo dużo młodych ludzi kupuje "dopalacze" przez sklepy internetowe. Tam można na przykład kupić odczynniki dla etnobotaników, które po spożyciu wywołują efekt narkotyku - twierdzi Teżyk. Dodaje, że nikt nie kontroluje tej strefy, bo strony internetowe znajdują się na zagranicznych serwerach. - Dochodzi do sytuacji, w której - teoretycznie - etnobotaniką zajmują się tysiące nastolatków - mówi.
Przypadek ul. Mostowej
Problem mieszkańców Mostowej: meliny, dopalacze i chuligani
2 sierpnia, w sklepie przy ul. Mostowej w Poznaniu, naprzeciwko jednego ze sklepów z "dopalaczami" doszło do tragedii.
Nietrzeźwy mężczyzna, który był także pod wpływem "dopalaczy", przez ponad 40 minut próbował nakłonić ekspedientkę, aby dała mu alkohol. Kiedy ta nie zgodziła się, zaatakował ją. Poobijał i zniszczył wnętrze sklepu. Kobieta poinformowała policję. Kiedy na miejscu pojawili się funkcjonariusze, napastnik uciekł do opuszczonego budynku. Osaczony przez policjantów, wyskoczył z okna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?