Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Dorosłe dzieci" mają 30 lat [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Cyprian Lakomy
Cyprian Lakomy
Okładka "Dorosłych dzieci": muzycy Turbo i opozycyjny gest "V"
Okładka "Dorosłych dzieci": muzycy Turbo i opozycyjny gest "V" Materiały wydawcy
W swych kolekcjach miały ją tysiące fanów. Tytułowy utwór był jednym z pierwszych hymnów młodego pokolenia początku lat 80. Mija właśnie 30 lat od ukazania się na rynku „Dorosłych dzieci” - debiutanckiego albumu poznańskiego Turbo. To jedna z najważniejszych płyt w dziejach polskiego rocka.

Tytułowy protest song na długie lata naznaczył działalność grupy. Do dziś kojarzy się z nią najmocniej.

- Zagrałem "Dorosłe dzieci" tysiąc, a może i dwa tysiące razy w życiu - wspomina Wojciech Hoffmann, gitarzysta i główny kompozytor Turbo. - Ten numer przylgnął do nas jak wrzód. Nie powiem do czego - śmieje się Grzegorz Kupczyk - wokalista, który przez długi czas wspólnie z nim tworzył trzon poznańskiego zespołu. Obaj są zgodni, że historia trochę niesprawiedliwie obeszła się z pozostałymi piosenkami, które znalazły się na płycie wydanej w 1983 roku.

- Kiedy przypominaliśmy ją na koncertach, miałem wrażenie, że część publiczności kompletnie nie kojarzy utworów innych niż tytułowy. A przecież to są świetne piosenki - mówi jakby nadal zdziwiony Hoffmann.

Trudno tego zdziwienia nie podzielać. "Szalony Ikar", "Przegadane dni" czy "Toczy się po linie" to pierwsze heavymeta-lowe hymny z prawdziwego zdarzenia, jakie napisano w Polsce. I to napisano nie byle jak. Słuchając ich po latach, trudno nie docenić dbałości o dynamikę i kompozycyjny rozmach.

Podczas jubileuszowego tournee z okazji XXX-lecia "Dorosłych dzieci" w tym roku, Turbo sięgnęło po niektóre z nich po raz pierwszy od ćwierćwiecza.

- To zaskakujące, że po tak długim czasie te piosenki brzmią mocniej niż kiedykolwiek wcześniej - nie kryje zdumienia lider.

Blady jak niebo, bez cienia uśmiechu

Nad pierwszą płytą Turbo, powstałego w 1980 roku z inicjatywy basisty Henryka Tomczaka, pracował trzeci skład zespołu. To on zaproponował Hoffmannowi dołączenie do nowej grupy po rozwiązaniu ich poprzedniej kapeli Heam. Pomiędzy obydwoma muzykami bardzo szybko zaczął narastać konflikt o przywództwo. Jego finał był zaskakujący: to Tomczak opuścił szeregi formacji, a gitarzysta skupił w swych rękach całą władzę.

Jedynym śladem po założycielu jest na "Dorosłych dzieciach" przedostatni utwór "Mówili kiedyś", wyraźnie bliższy starszej, hardrockowej tradycji. Reszta to w zdecydowanej większości dzieło Hoffmanna, perkusisty Wojciecha Anioły oraz muzyków zwerbowanych z innych poznańskich formacji.

- W 1981 roku byłem jurorem podczas przeglądu kapel w nieistniejącym już domu kultury przy poznańskim Stomilu. To tam wypatrzyłem najpierw Piotrka Przybylskiego, wówczas basistę grupy Equinox, oraz Andrzeja Łysowa, który grał na gitarze w zespole Kredyt. Od razu zaproponowałem im członkostwo w Turbo - wspomina Hoffmann.

Razem z Łysowem w Kredycie występował Grzegorz Kupczyk. Hoffmann nie zwrócił na niego uwagi. Wiedząc, że dotychczasowy wokalista Turbo - nieżyjący już Piotr Krystek - chce odejść z grupy, Kupczyk sam zaoferował swoje usługi. Z początku zupełnie nie przekonał lidera.

- Pamiętam, że dostałem dwa tygodnie na przygotowanie materiału. Opanowałem go "na blachę" już po czterech dniach. Wydawało mi się, że śpiewam dobrze, ale kiedy pojawiłem się na próbie, głos strasznie mi się chwiał. Beczałem jak koza. Cytując fragment "Szalonego Ikara", byłem "blady jak niebo i bez cienia uśmiechu". O przyjęciu mnie do zespołu zadecydowały jednak dwa argumenty: szybko opanowałem cały materiał i byłem na miejscu - wspomina wokalista, którego kandydaturę szczególnie mocno popierał Wojciech Anioła.

Zetrzyj krew i graj dalej

Był grudzień i wszystko wskazywało na to, że zespół - silniejszy niż kiedykolwiek dotąd - ruszy wreszcie z kopyta. Plany te przerwał generał Wojciech Jaruzelski.

- Pamiętam, że tuż po moim dołączeniu do grupy poszliśmy do mieszkania Janusza Maślaka, menadżera Turbo. Andrzej Łysów, Piotr Przybylski i ja podpisaliśmy tego dnia umowy z Estradą Poznańską na angaż w zespole. To była sobota. Na kolejny poniedziałek mieliśmy już zaplanowaną próbę, ale w niedzielę Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Musieliśmy wstrzymać większość działań - wspomina Kupczyk.

W związku z obowiązującym zakazem zgromadzeń, Turbo nie grało nawet prób. Hoffmann komponował jednak materiał w wynajętym mieszkaniu na poznańskim os. Kosmonautów.

- Do dziś mam kasety, kultowe, 90-minutowe "stilonki" z zapisem tych moich muzycznych szkiców. Grałem na gitarze i wyłem do tego jak jakiś kojot. Okropne to było - śmieje się gitarzysta.

Pół roku później grupa mogła ponownie spotkać się na próbach i przygotować się do wejścia do studia. Materiał, który ostatecznie trafił na "Dorosłe dzieci" rejestrowano w Rozgłośni Polskiego Radia w Szczecinie w trakcie trzech sesji: w lipcu, wrześniu i listopadzie 1982 roku. Do dyspozycji muzyków był szesnastośladowy magnetofon oraz sprowadzony z USA stół mikserski. Jeszcze przed wejściem do studia Turbo zagrało ponad sto koncertów w całym kraju. Często były to dwa występy dziennie, co odbiło się na kondycji wokalisty.

- Przed koncertem we Wrocławiu powiedziałem Wojtkowi, że gardło odmawia mi współpracy, ale jakoś dam radę. W tamtym czasie funkcjonowało w Turbo powiedzenie: "zetrzyj krew i graj dalej". Przez jakiś czas postępowałem w jego myśl. W pewnym momencie jednak zacząłem autentycznie tracić głos. Barwą podobną do Himilsbacha poprosiłem Wojtka o przerwanie koncertów, ale on w ogóle nie chciał o tym słyszeć. W Jelczu zdołałem zaśpiewać tylko dwa utwory. Później po prostu odebrało mi mowę. Kiedy zobaczył mnie laryngolog, stwierdził, że - gdybym jakimś cudem zaśpiewał jeszcze jeden koncert - nie mówiłbym już nigdy. Moje struny głosowe były dosłownie naderwane - wspomina Kupczyk. Do śpiewania mógł wrócić dopiero po kilku miesiącach rekonwalescencji.

Rezultatem nagrań było dziewięć kompozycji, zgrabnie balansujących na granicy hard rocka spod znaku Deep Purple oraz nurtu New Wave of British Heavy Metal (nowa fala brytyjskiego heavy metalu). Wyraźnie heavymetalowy sznyt piosenek był zasługą Przybylskiego, który zaraził Hoffmanna miłością do Iron Maiden.

- To dzięki Piotrkowi poznałem dwie pierwsze płyty Maiden ("Iron Maiden" i "Killers" - przyp. red.). Kiedy przyniósł je nam na próbę, po prostu oszalałem na ich punkcie. Były ostre i melodyjne zarazem. Słuchałem ich na okrągło - wspomina Hoffmann.

- Czasy były takie, że nikt nie próbował na siłę szukać oryginalności. Polskie zespoły usiłowały gonić swych zachodnich idoli i po swojemu "odrabiać lekcje". Jednak nawet pomimo czytelności wzorców, Turbo miało swój styl. Zawsze poznam grę Hoffmanna i patenty wokalne Grześka - nieważne, czy będą to "Dorosłe dzieci", czy dużo ostrzejszy "Last Warrior" - mówi Jarek Szubrycht, redaktor naczelny portalu T-Mobile Music Online i lider grupy Lux Occulta.

Choć kompozytorem muzyki do większości utworów na płycie jest Wojciech Hoffmann, to znajdziemy tu również kilka piosenek będących efektem jego współpracy z pozostałymi członkami ówczesnego Turbo. Już otwierający całość "Szalony Ikar" to efekt wysiłku, jaki podjął razem z Łysowem i Kupczykiem. Ten ostatni sam napisał muzykę do zagranej w stylu Scorpions ballady "Pozorne życie".

- Znając Wojtka przez te wszystkie lata, wciąż dziwię się, że dopuszczał mnie do komponowania, korzystał z moich pomysłów i sugestii. Bywał despotycznym szefem. Uważam jednak, że stanowiliśmy zgrany duet. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale zdecydowana większość materiału powstawała bardzo łatwo. On grał pierwsze akordy, ja po chwili zaczynałem śpiewać i tak rodziły się kolejne utwory - wspomina Grzegorz Kupczyk.

Jednak najważniejsza w mniemaniu fanów, tytułowa piosenka ma nieco inny rodowód. Otwierający ją akustyczny motyw Hoffmann skomponował jeszcze w 1980 roku.

- Pamiętam doskonale ten moment. "Dorosłe dzieci" powstały na samym początku Turbo. Riff wpadł mi do głowy, gdy siedziałem w kinie Kosmos za ekranem i ćwiczyłem na gitarze. Przez dwa lata piosenka w tej formie była tylko na taśmie. Kiedy zaczęliśmy próby w nowym składzie, pomyślałem, że wspólnie z Andrzejem Łysowem uda się tę piosenkę ładnie zaaranżować na gitary. Od razu czuliśmy, że to będzie wielki przebój. Sprawdziło się - opowiadał muzyk na łamach "Głosu Wielkopolskiego".

Utwór dotarł do pierwszego miejsca listy przebojów Marka Niedźwieckiego w radiowej Trójce. Pewnie zostałby na nim dłużej, ale w tym samym czasie popularność zyskiwał inny hymn pokoleniowy - "Autobiografia" Perfectu.

Słowa - zdań misterny szyk

Zarówno utwór, jak i cała płyta "Dorosłe dzieci" to nie tylko muzyka. Nie mniej ważne są teksty piosenek. Autorem wszystkich jest nieżyjący już Andrzej Sobczak, odpowiedzialny również za "Przeżyj to sam" Lombardu - kolejny hymn dorastającego w latach 80. pokolenia.

- Teksty Andrzeja były na swój sposób bardzo polityczne. Nie byliśmy zespołem walczącym, choć oczywiście w głębi serca chciałem, żeby ten system się rozpieprzył. Interesowała mnie jednak przede wszystkim muzyka. Muszę przyznać, że do pewnego momentu teksty nie miały dla mnie znaczenia. Przed paroma laty zacząłem się zastanawiać, dlaczego ludzie najbardziej lubią utwory z naszych pierwszych płyt. Dotarło do mnie wreszcie, że z ich tekstami można się było w pełni utożsamić. Podobnie jak dziś z kawałkami Kazika czy Grabaża - rozmyśla Hoffmann.

Jedną z osób, które nadal utożsamiają się z tekstami, jakie Sobczak pisał dla Turbo jest Adam Nergal Darski, lider Behemoth. "Dorosłe dzieci" były pierwszą kasetą, jaką kupił za uzbierane kieszonkowe w osiedlowym kiosku na gdańskiej Żabiance.

- Ta płyta oczywiście zawiera mnóstwo heavymetalowych klisz, ale w chwili wydania wyróżniała się szalenie mądrymi tekstami. Niektóre z nich w ogóle nie straciły na znaczeniu. Weźmy np. ten fragment: "Słowa - więcej nic/Potrafimy pięknie gadać/Nie umiemy żyć" (z piosenki "Przegadane dni" - przyp. red.). To przecież cholernie aktualne w czasach, gdy wszyscy tylko ćwierkamy na facebooku. Albo "Szalony Ikar" - piękny, maidenowski hymn o ambicjach młodych ludzi, często niespełnionych - mówi.

Nergal zapewnia, że kompozycje legendarnej grupy z Poznania jeszcze dziś często goszczą w jego iPodzie.

- Traktuję "Dorosłe dzieci" na równi z takimi albumami jak "Nowa Aleksandria" Siekiery, pierwszym krążkiem Oddziału Zamkniętego czy pierwszymi płytami Republiki. Turbo wprowadziło do polskiej muzyki nową jakość i tylko idiota będzie z tym dyskutował - dodaje.

Wróćmy jednak do tekstów. Sobczak - choć muzykom Turbo został przydzielony "z urzędu" przez Estradę Poznańską - okazał się mieć pióro równie cięte, co riffy Hoffmanna. Nie pałał też szczególną miłością do ówczesnej władzy. Subtelnie, choć zawsze w sposób wymowny, dawał temu wyraz w pisanych lirykach. W "Dorosłych dzieciach" idealnie odzwierciedlił panujące wówczas wśród młodych rozczarowanie PRL-owską rzeczywistością. To właśnie umiejętność zabierania głosu w imieniu mas uczyniła z Sobczaka jednego z lepszych tekściarzy tamtych czasów, a piosence Turbo zapewniła długowieczność. Nie wiadomo jednak, czy utwór ten wciąż byłby kompasem i punktem odniesienia dla tak wielu osób, gdyby nie określony kontekst historyczny, w którym powstawał.

Należy pamiętać, że piosenka "Dorosłe dzieci" została przebojem na długo przed ukazaniem się płyty w 1983 roku. Takie to były czasy, że płyty częściej były zbiorem przebojów ogranych już w radio niż - tak jak dziś - podstawą do kreowania radiowych hitów. A "Dorosłe dzieci" były prawdziwym hitem wakacji roku 1982. Na trójkowej liście przebojów zadebiutowały w lipcu. Zaledwie kilka miesięcy wcześniej na polskie ulice wyjechały czołgi i transportery opancerzone, a rogatki miast zajęli mundurowi przy koksownikach. Na ulicach raz po raz naprzeciwko siebie stawali protestujący przeciwko systemowi i zomowcy. Stan wojenny zawieszono 31 grudnia 1982, a zniesiono dopiero 22 lipca 1983 roku.

- Album ten miał olbrzymi sens w czasie, w którym się ukazywał. Dla ludzi, którzy go wówczas poznali, był epokowy. Zwłaszcza za sprawą tytułowego, pokoleniowego hymnu. Ten utwór był szczególnie ważny dla ludzi wchodzących wtedy w dorosłość albo trochę młodszych. Polaryzacja między coraz bardziej sypiącym się systemem a zwolennikami Solidarności dotyczyła głównie starszych. Młodym nikt nie tłumaczył, o co w tym wszystkim chodzi. Rzeczywiście czuliśmy się, jakby "ktoś nam tyle życia skradł", bo mimo woli musieliśmy uczestniczyć w tej grze - mówi Jarek Szubrycht.

Z czasem wymowa tekstów Andrzeja Sobczaka zaczęła jeszcze bardziej się radykalizować, co z kolei coraz bardziej rozmijało się z oczekiwaniami Turbo.

- My chcieliśmy przede wszystkim grać, a fragmenty w stylu "pod poduszką trzymam nóż" stawiały naszą działalność pod znakiem zapytania - tłumaczy Grzegorz Kupczyk.

- Teksty pisane przez Andrzeja stały się zbyt polityczne dla metalowego zespołu. Byliśmy zbyt metalowi, by zajmować się polityką - kwituje Hoffmann. Współpraca zespołu z Sobczakiem zakończyła się definitywnie po drugim krążku Turbo pt. "Smak ciszy".

Turbo na scenie z kultowym tekściarzem, Andrzejem Sobczakiem

Płyta "Dorosłe dzieci" sprzedała się w nakładzie ponad 200 tysięcy egzemplarzy. Dziś, aby otrzymać status złotej płyty, wystarczy nakład 15 tysięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski