W trakcie procesu udowodniono, że 29 września 2009 roku Andrzej W. pchnął nożem Dawida K., który zmarł w wyniku obrażeń. Zarzut utrudniania śledztwa i zacierania śladów postawiony drugiemu oskarżonemu - taksówkarzowi, który feralnej nocy woził Andrzeja W., nie został udowodniony. Jan D. został uniewinniony i zwolniony z opłat sądowych.
Prokurator w mowie końcowej żądał dla głównego oskarżonego Andrzeja W. kary dożywotniego więzienia oraz pozbawienia praw publicznych na 10 lat. Dla Jana D. prokuratura domagała się 2 lat pozbawienia wolności. Obrońcy wnosili o uniewinnienie.
- Sąd zdaje sobie sprawę, że jest to najsurowsza kara, ale to było działanie z błahego powodu - mówił sędzia Antoni Łuczak, uzasadniając wyrok. - Między oskarżonym a poszkodowanym doszło do konfliktu, ale ten konflikt nie tak powinien się zakończyć.
W dalszej części uzasadnienia sędzia Łuczak tłumaczył, że tylko taka kara jest adekwatna i właściwa, ponieważ oskarżony nie po raz pierwszy stanął przed wymiarem sprawiedliwości za przestępstwa popełnione przeciwko zdrowiu i życiu. Andrzej W. w przeszłości między innymi odbył karę 10 lat pozbawienia wolności za usiłowanie zabójstwa, a później za pchnięcie nożem w szyję na dworcu w Szczecinie. Dawida K. zabił pół roku po odbyciu kary za drugi czyn. Sędzia nie zasądził kary 10 lat pozbawienia praw publicznych, bo - jak stwierdził - kara dożywotniego więzienia spełni swoją rolę.
Taksówkarza Jana D. sąd oczyścił z zarzutów. Prokurator starał się udowodnić, że Jan D. widział jak Andrzej W. pchnął nożem 22-latka i mimo wszystko zabrał go z miejsca zdarzenia. Ponadto Jan D. miał zacierać ślady, bo przetarł miejsce na karoserii swojego samochodu, w które uderzył rzucony przez Dawida K. zakrwawiony nóż. Poszkodowany, po tym jak został ugodzony, wyjął nóż z rany i rzucił nim w stojącą nieopodal taksówkę. Następnie wbiegł do hali dworca, gdzie przewrócił się i zmarł.
- Przetarcie było normalnym odruchem kierowcy, w którego samochód coś uderzyło - tłumaczył sędzia Łuczak. - Nie ustalono również, że Jan D. widział moment pchnięcia nożem.
Wyrok nie jest prawomocny. Nie wiadomo jeszcze, czy adwokat Andrzeja W. wniesie apelację. Decyzja zapadnie po przeanalizowaniu uzasadnienia wyroku.
Z zasądzonej kary zadowolony jest brat Dawida K., który był obecny na sali.
- Bałem się, że uniknie odpowiedzialności ze względu na problemy zdrowotne - powiedział Tomasz Kihn. - Cieszę się, że sprawiedliwości stało się zadość.
Wyrok w tej sprawie zapadł w ostatniej chwili, albowiem w przyszłym tygodniu Andrzej W. rozpoczyna leczenie onkologiczne i według lekarzy specjalistów jego udział w rozprawach sądowych byłby niemożliwy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?