Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dreks kieruje gangiem, mimo że siedzi w areszcie?

Łukasz Cieśla
Bogusław D. został zatrzymany w połowie września. Razem z nim wpadli pracownicy agencji
Bogusław D. został zatrzymany w połowie września. Razem z nim wpadli pracownicy agencji fot. KWP Poznań
Ktoś zerwał policyjne plomby założone na drzwiach agencji towarzyskiej, kierowanej przez gang Bogusława D., ps. Dreks. Podejrzewa się, że zrobili to jego ludzie, a całą akcją szef gangu kierował z aresztu.

Z agencji wyniesiono zabezpieczony wcześniej przez policję towar, m.in. alkohol oraz sprzęt elektroniczny sporej wartości. Alkohole miały już rzekomo trafić do innych lokali prowadzących podobną działalność. A elektronikę zabrano dlatego, by nie została zarekwirowana przez organy ścigania na poczet przyszłych kar dla osób prowadzących agencję.

- Potwierdzam, że ktoś zerwał plomby i wyniósł towar zabezpieczony w agencji. Dowiedzieliśmy się o tym 18 listopada - mówi prokurator Andrzej Laskowski z poznańskiej Prokuratury Apelacyjnej, która prowadzi śledztwo przeciwko gangowi Dreksa. - Jednak sprawy wyniesienia towaru nie będziemy wyjaśniać my, lecz inna jednostka. Materiały przekazaliśmy już do Prokuratury Okręgowej i to ona podejmie decyzje, komu przekazać postępowanie.

Ludzie Dreksa prowadzili dwie agencje i obie zostały zamknięte we wrześniu, po nalocie funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. Prostytutki akurat przyjmowały klientów. Na przesłuchania zabrano łącznie 35 pań oraz kilkunastu klientów. Kilku ludzi Dreksa prowadzących w jego imieniu agencję zostało aresztowanych. Za kratki trafił też sam Dreks.

Finał tamtej akcji był taki, że oba ekskluzywne kluby nocne - Cindy w Poznaniu i Naomi w Wysogotowie - zostały zamknięte. I to z tej drugiej niedawno zniknął wartościowy towar.
Z naszych ustaleń wynika, że klub Naomi ochraniała w ostatnich miesiącach firma Tadeusza Paolo Sobolewskiego. Po aresztowaniu Dreksa, w Naomi zamontowano monitoring oraz inne urządzenia zabezpieczające przed kradzieżą. Takie miało być rzekomo życzenie konkubiny Dreksa, która prowadzi teraz interesy swojego partnera. Podobno tłumaczyła, że chciała chronić lokal i towar przed złodziejami.

- O tym, że ktoś wyniósł towar z Naomi, dowiedziałem się od policji - podkreśla Sobolewski. - Systemy alarmowe w lokalu w ogóle nie zadziałały, a wcześniej spisywały się bez zarzuty. Bo bywało tak, że alarm nagle się włączał, co jak sądzę, było testem ze strony ludzi Dreksa, w jakim czasie dotrzemy na miejsce. Gdy zobaczyli, że przyjeżdżamy szybko, postanowili wyłączyć alarmy. Dzięki temu mogli w spokoju posprzątać lokal z wszelkich cennych przedmiotów zabezpieczonych wcześniej przez policję. Starali się tak bardzo, by nie zrobić żadnych szkód, że nie wyważyli drzwi, lecz po prostu je wykręcili. Swoje zdanie przedstawiłem zresztą konkubinie Dreksa, która miała piloty do alarmów. Powiedziałem, że to nie było żadnego włamanie, lecz zaplanowana akcja. Odpowiedziała mi spokojnym głosem, żebym uszanował decyzję, którą podjęli - dodaje.

Tadeusz Paolo Sobolewski twierdzi też, że akcją "sprzątania" w Naomi miał kierować sam Dreks. Jak miałby to zrobić, skoro siedzi w areszcie? Podobno rozkazy przekazał swoim ludziom poprzez osoby odwiedzające go w areszcie.

Konkubina Bogusława D. nie chciała odpowiedzieć na nasze pytania. - Skąd w ogóle ma pan mój numer telefonu - dopytywała. - Żadnego wywiadu nie udzielę. Życzę miłego dnia.
Komentarzy odmówił także mecenas Czarosław Leszczyński, obrońca Dreksa. - Sorry, ale o sprawie nie będę rozmawiał - powiedział już na początku rozmowy.

Sprawą agencji Dreksa, oprócz CBŚ i prokuratury, zainteresowały się również Urząd Kontroli Skarbowej oraz Izba Celna. Nieoficjalnie mówi się, że rozbicie gangu było związane z praniem przez niego brudnych pieniędzy. Gang podobno chciał inwestować pieniądze z nierządu w rynek nieruchomości.

- Bez komentarza - mówi prokurator Laskowski.
Jak podkreślają policjanci, Dreks jest jedną z osób stojących najwyżej w hierarchii poznańskiego półświatka. Był już karany, między innymi za próbę wymuszenia kilkumilionowego haraczu od właściciela innego "salonu masażu", czyli klubu dla panów. Siedział za to w więzieniu przez 1,5 roku. Teraz za kierowanie gangiem grozi mu do 10 lat więzienia. Jego kompanom, którzy byli formalnymi właścicielami agencji, ochroniarzami prostytutek bądź barmanami - do 5 lat więzienia. Cała grupa odpowie też za czerpanie korzyści z prostytucji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski