Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Driver: San Francisco (recenzja gry)

Michał Kowal
materiały promocyjne
Rozgrzane słońcem, strome ulice San Francisco zadebiutowały jako tło do samochodowych pościgów w filmie Bullitt z 1968. Skakał wtedy po nich Steve McQueen w swoim fordzie mustangu. W Driver San Francisco gracz może podjąć podobne wyzwanie i jako detektyw Tanner przemierzy ulice miasta w jednym ze 120 dostępnych w grze pojazdów.

Pościg w śpiączce

Gra zaczyna się od pościgu Tannera za groźnym przestępcą - Jerycho. I już w pierwszych scenach bohater, którym kieruje gracz cudem unika śmierci w niebezpiecznym wypadku. I chociaż Tanner przeżywa, to jednak ląduje w szpitalu w stanie śpiączki. Oczywiście nie jest to dla niego żadne usprawiedliwienie i w tym stanie kontynuuje pościg. Z tym że robi to w swojej wyobraźni. Skoro cała akcja dzieje się w głowie Tannera, to detektyw może używać kilku zadziwiających umiejętności. Cała mechanika zabawy oparta jest zdolność nazwaną shift, dzięki której gracz może wcielić się w dowolnego kierowcę w całym San Francisco.

Twórcy Drivera naprawdę musieli się postarać aby ten absurdalny pomysł obudować fabułą. I chociaż historia jest mocno naciągana to jednak potrafi wciągnąć. Kolejne wydarzenia prezentowane są w efektownie przygotowanych filmikach i trzymają poziom w ramach przyjętej przez grę konwencji. Historia opowiada o pościgu Tannera za Jerycho oraz o tym jak sam policjant stara wybudzić się ze śpiączki. Może to nie powód do zachwytu, ale sam wątek sensacyjny jest tutaj całkiem przyjemnie zrealizowany i da się w niego wciągnąć.

Ulice San Francisco

Driver to samochodowa gra z otwartym światem. Fabuła to tylko ułamek tego co ten tytuł oferuje. Pomiędzy misjami mamy dostęp do całego San Francisco. Kolejne sektory miasta odblokowujemy wraz z rozwojem historii.

W każdym momencie możemy wydostać się z naszego auta i przejść do widoku mapy. Ilość dostępnych tutaj misji, zadań i wyzwań potrafi doprowadzić do zawrotów głowy! Co więcej gra nie pozwala nam popaść w wyścigową rutynę.

Wyzwania to krótkie zadania takie jak jedź pod prąd przez 3 minuty, lub w ciągu minuty wykonaj skok o długości 50 metrów. Zadania to z kolei wszelakie, bardziej rozbudowane misje znajdujące się poza fabułą. Znajdziemy tutaj standardowe zabawy takie jak wyścigi, ucieczki przed policją, pogoń za bandytą, czy wyścig z czasem.

Są tutaj też dostępne dużo bardziej wymyślne zabawy. Co powiecie na wyścig, w którym musicie przełączać się między dwoma kierowcami, aby zająć dwie pierwsze lokaty? Albo szaleńczą jazdę pod ciężarówkami w celu rozbrajania bomb? A może wolicie dostarczyć policji skradzione wozy na czas? Mało? Dla rozrywki można postarać się przerwać nielegalny wyścig uliczny oczywiście za pomocą shiftu. Uwierzcie mi, że przejmowanie samochodów jadących przeciwległym pasem tylko po to, aby wyjechać rajdowcy na czołowe spotkanie to świetna zabawa!

Są też zadania specjalne, które nawiązują na przykład do klasycznych filmów. W jednym z tego typu pościgów będziemy mogli odegrać wspomnianą we wstępie scenę z Bullitt. Na czas wyzwania przeniesiemy się nawet w lata 60', a na ulicach nie pojawią się żadne nowsze pojazdy.

Dzięki wykonywaniu misji zbieramy siłę woli. Pozwoli nam ona na zakupienie nowych garaży, samochodów i umiejętności. Dwanaście godzin gry pozwoliło mi przejść fabułę i trochę pobocznych wyzwań. Grę ukończyłem w niecałe 60%. Ciągle czeka na mnie kilkadziesiąt misji i zadań jest więc tutaj do czego wracać.

Samochody

W Driverze po ulicach pojeździmy przede wszystkim amerykańskimi muscle cars. Jednak łącznie do dyspozycji oddano nam 120 licencjonowanych pojazdów takich marek jak chociażby Aston Martin, Ford, Lamborghini , Jaguar, McLaren , Nissan, czy Volkswagen. Jest w czym przebierać bo oprócz sportowych aut pokierujemy też chociażby autobusami i ciężarówkami. Do tego to przekrój samochodów począwszy od lat sześćdziesiątych, aż do dnia dzisiejszego.

Model jazdy jest... dziwny. Samochody wydają się lekkie i mają tendencję do częstego wpadania w poślizg. Na początku jest to denerwujące jednak po chwili łatwo się przyzwyczaić i jazda zaczyna spełniać swój podstawowy cel - daje mnóstwo frajdy. Kiedy już przebrniemy przez tą inicjację odkryjemy, że samochody prowadzi się różnie zależnie od ich gabarytów, a te różnice sięgają głębiej niż tylko do przyśpieszenia i maksymalnej prędkości.

San Francisco oddane jest dosyć wiernie. Są oczywiście wszystkie kultowe miejsca ze sławnym mostem Golden Gate na czele. Nie raz pojedziemy też znanymi z filmów stromymi, prostymi uliczkami na których nasze auto będzie co chwila wyskakiwać. Gdzieś tylko zniknęły sławne tramwaje (tory są, ale puste).
Graficznie Driver nie wciska w fotel. Samochody wyglądają w porządku, ale sam model uszkodzeń to po prostu kilka zniszczonych skórek. Słabo też wyglądają bryły budynków ubrane w proste tekstury. W grze jednak przeważnie poruszamy się z dużą prędkością i nie mamy czasu na podziwianie (lub wybrzydzanie) architektury. Ważne, że zarówno budynki jak też i samochody nie dorysowują się nagle przed naszym zderzakiem. Mimo, że to gra z otwartym światem to cały czas poruszamy się w słoneczny dzień. Widocznie w San Francisco nie są znane opady deszczu ani noc. W końcu nad tym miastem zawsze świeci słońce.

W warstwie audio - absolutnie nie ma powodów do narzekań. Silniki wyją tak jak trzeba, a opony szorują po asfalcie z odpowiednim piskiem. Do tego mamy radio, w którym puszczamy sobie taką muzykę na jaką mamy ochotę. Dyskografia jest bogata i nie uświadczymy tutaj wrażenia "powracającej piosenki". Wybór jest spory bo wiedzie od elektronicznych utworów DJ Shadow, po alternatywny rock spod znaku Queens of the Stone Age. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Wyścigi z przyjaciółmi

Kiedy już nagramy się sami pora zaprosić do zabawy innych graczy. W Driverze możemy się ścigać zarówno na podzielonym ekranie jak też i w trybie multiplayer. Chociaż "ścigać" to może nie najlepsze określenie.

Tryb dla wielu graczy jest tu niemal równie zróżnicowany co samotna jazda. Razem z kolegą przed jedną konsolą będziemy mogli na przykład podjąć zadania polegające na... współpracy, a nie rywalizacji. To rzadki pomysł w grach wyścigowych więc warto go pochwalić.

W sieci oczywiście będziemy zdobywać wszelkiego rodzaju odznaki i poziomy do czego przyzwyczaiły nas już gry z epoki "post Modern Warfare". Troszkę kontrowersyjną może być decyzja o odblokowywaniu kolejnych trybów zabawy. Na początku będziemy mogli pograć tylko w proste zabawy jak samochodowy berek (stuknij uciekające aut i sam zacznij uciekać). Oczywiście dostępny też jest Shift, więc gra jest naprawdę szalona.

Szybko odblokujemy kolejne tryby zabawy takie jak klasyczny wyścig (bez shifta), czy zabawę w pogoń za uciekinierem, albo starcia dwóch drużyn. Gry znajduje się szybko a zabawa jest tak skonstruowana aby nie czekać za długo pomiędzy kolejnymi rundami.

Pora zostać kierowcą

I właśnie taki jest Driver San Francisco. To gra samochodowa, która stara się trochę uciec od łatki tradycyjnych wyścigów. Jeżeli jesteście gotowi na nowe doświadczenie to powinniście po niego sięgnąć. Przygotujcie się tylko na kilka naprawdę szalonych wyzwań i mapę pełną rzeczy do zrobienia.

Driver sprawia masę frajdy obojętnie czy akurat mkniemy autobusem, który nie może zwolnić poniżej 100 km/h, czy wskakujemy do kolejnych aut aby zatrzymać uliczny wyścig. To solidna gra, w której nie brakuje świeżych pomysłów. To także tytuł wypchany po brzegi zawartością, która pozwoli na wiele godzin wspaniałej zabawy.

Grę do testowania w wersji na Xbox 360 dostarczyła nam firma Ubisoft Polska

Tytuł: Driver San Francisco
Platformy: Playstation 3, Xbox 360, PC
Producent: Ubisoft Studios
Dystrybutor: Ubisoft Polska

Gra dostępna jest w polskiej, kinowej wersji językowej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Driver: San Francisco (recenzja gry) - Dziennik Bałtycki

Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski