Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Droga do wolności przez pole minowe i drut kolczasty

Katarzyna Dobroń
Idąc za wcześniej opłaconym przewodnikiem, sześcioosobowa rodzina Kurdów zbliża się do syryjsko-tureckiej granicy. Helin Saadoun i jej mąż Younes Hasso przyciskają do siebie czworo dzieci. Pod ich nogami jest pole minowe. Przy zakończonym drutem kolczastym murze granicznym stoi przekupiony strażnik. Kiedy przerzucają dobytek spakowany do czterech walizek i czterech toreb, patrzy w drugą stronę. Gdy stają już w bezpiecznym miejscu po drugiej stronie granicy, Helin mdleje.

Piknik i droga krzyżowa

Chociaż minęło zaledwie sześć miesięcy, nie pamiętają już zbyt wielu szczegółów. Nerwy je zabrały. W Warszawie wylądowali 24 czerwca 2014 roku. Przyjechali do Poznania, bo ze względu na dzieci chcieli zamieszkać w miejscu, gdzie nauka jest na wysokim poziomie. O tym, że jest na wysokim poziomie przekonuje już od lat 90. brat Helin, Midas Saadoun, który przyjechał do stolicy Wielkopolski na medycynę w 1992 roku. Chociaż wracał od czasu do czasu do Damaszku, na stałe osiadł w Polsce. Teraz dziękuje Bogu, że tak się stało. Stopniowo ściąga do Poznania rodzinę, chociaż ta podróż jest - jak mówią - drogą krzyżową, przemytem ludzi.

Zobacz też: Czuje, że jest Polką. Mieszka tu od ponad 20 lat, ale dla urzędników to za mało
Helin i Younes poznali się na pikniku z okazji pierwszego maja 1998 roku. Ona należała do Demokratyczno-Progresywnej Partii Kurdystanu, a on do Demokratycznej Partii Kurdystanu. Wszystkie partie były nielegalne. Okazało się, że jest siostrą kolegi. Pobrali się, urodziła im się córka i trzech synów. Prowadzili gospodarstwo w położonym na północnym-wschodzie mieście Amound. W lepszych czasach uprawiali bawełnę, pszenicę, kmin, ogórki, pomidory i paprykę. Nic jednak do nich nie należało. Mieszkania Kurdów są własnością Ministerstwa Obrony Narodowej, a ich terytorium jest uznawane za terytorium wojskowe.

- Zgodnie z reżimem nie mamy prawa mieć niczego na własność. Przede wszystkim jednak nie było już tam bezpiecznie. Dzieci bardzo przeżywały zamieszki. Urzędy i szkoły działały słabo albo wcale - opowiada Younes. - Były już problemy z zakupem nasion, nawozów. I strach, że nawet jeśli uda się coś zebrać, to w każdej chwili mogą przyjść dżichadyści i zabrać, co im się podoba.

Na celowniku służb bezpieczeństwa

Gdybyśmy nie rozmawiali przy stole na jednym z poznańskich osiedli sypialnianych, prawdopodobnie nie byliby teraz nawet razem. Younes wciąż był działaczem politycznym. Dostał sygnał, że jest na celowniku służb bezpieczeństwa syryjskiego reżimu. Musiałby zniknąć na jakiś czas i zostawić Helen z czworgiem dzieci, zdaną tylko na siebie. A kobietom i tak nie jest w Syrii łatwo.

- Moja siostra nie mogłaby na pewno chodzić ubrana tak jak teraz - mówi Midas. Helin ma na sobie spodnie i koszulkę z krótkim rękawem.

- Polityką zajmujemy się nie od trzech lat, kiedy wybuchła rewolucja, chociaż rząd Syrii nigdy nie pozwalał na legalizacje partii politycznych, zwłaszcza kurdyjskich. Ale my jesteśmy Kurdami, a Syria jest państwem mieszanym. Mieszkają tu Arabowie, Kurdowie, Ormianie, Asyryjczycy i inni. Walczymy o swoją tożsamość, swój język i szkoły, w których można będzie się tego języka uczyć. O mieszkania własnościowe też - dodaje.

Początkowo toczyła się walka polityczna. Potem rozpoczęło się powstanie syryjskie.

- Chcieliśmy pokazać światu, że cierpimy podwójnie: z powodu okrutnego reżimu i dlatego, że jesteśmy Kurdami - mówi Younes.

Jego kuzyn zginął razem z trzydziestoma innymi osobami, kiedy zamachowiec samobójca wjechał w grupę samochodem- -pułapką. Nawet na pustyni nie jest już bezpiecznie. Dżichadyści mają tam swoje bazy. W ich rękach są też dwa regiony. Kolejne dwa regiony Syrii i stolica są w rękach reżimu. Wolna Armia Syryjska, umiarkowana opozycja ma pod kontrolą również dwa regiony. Kraj jest w rozsypce. Rodzina uciekała przed reżimem.

- Tamte służby bezpieczeństwa działają tak, jak służby bezpieczeństwa z czasów komunizmu w Polsce - ocenia Midas. - Sąsiad sąsiadowi nie ufa. Ludzie państwa islamskiego często należą też do reżimu.

Ocenia się, że do tej pory zginęło około 230 tysięcy Syryjczyków, a około 6-7 milionów ludzi zostało uchodźcami. Cała Syria jeszcze do niedawna miała 22 miliony obywateli.

Dzieci Helin i Younesa nie chciały wyjeżdżać z Amound. Płakały, że muszą zostawić dom i przyjaciół. Nigdy wcześniej nie były w Polsce.

- Najstarsza jest piętnastoletnia Viyan, później są jej trzej bracia: trzynastoletni Aland, dziesięcioletni Midas i sześcioletni Loran - notuje mi w zeszycie Midas. Podczas naszej rozmowy pełni rolę tłumacza. Czy kurdyjski jest trudnym językiem?

- Musiałaby pani zapytać dzieci - odpowiada Midas. - My się uczyliśmy mowy i podstaw pisowni w podziemnych szkołach. Wtedy to było nielegalne. To nie jest tak, że my walczymy o godność, wolność i niezależność od niedawna - podkreśla.

Obecnie granica z Turcją jest dla Kurdów zamknięta, a tę część granic, która jest otwarta, kontrolują dżihadyści, bojownicy kraju islamskiego.

- Dla reżimu Syrii jesteśmy, jako Kurdowie, wrogiem numer jeden. Dla dżichadystów jesteśmy wrogiem numer jeden i dla Turków też jesteśmy wrogiem numer jeden - wymienia Younes. - Jedyną granicą, którą moglibyśmy się przedostać, jest granica z Kurdystanem Irackim, ale tam jest już pół miliona Kurdów, więc powoli i ta granica przestaje być dostępna - dodaje.
Ostatecznie udało im się przedostać przez Turcję do Kurdystanu. Midas wysłał im zaproszenie przez polski konsulat. Do tej pory ciepło wspominają panią konsul, która pomogła na tyle, na ile to możliwe. Wsiedli do samolotu i wylądowali w Warszawie.

Brak edukacji to porażka

Helin i Younes mówią na razie tylko po kurdyjsku, chociaż rozumieją już pojedyncze słowa. Do momentu otrzymania statusu uchodźcy bezpłatną naukę mogły podjąć tylko dzieci. Wszyscy czworo chodzą do polskich szkół. Prawie wszystko, co Helin i Younes mieli, zostało w Syrii. Chociaż rodzina pomaga, jak może, muszą liczyć się z każdym groszem. Wciąż jednak edukacja dzieci to dla nas priorytet.

- To porażka, jeśli dzieci nie mogą się uczyć - podkreśla Younes. - Jesteśmy narodem bez swojego państwa, nie wolno nam było mówić w swoim języku. Wyobraża to pani sobie? Dwadzieścia milionów ludzi bez możliwości mówienia we własnym języku? Z tego powodu zawsze byliśmy narodem okupowanym, byliśmy też narodem biednym, więc i nauka nie była naszą najmocniejszą stroną. Chcemy to odbudować, jak tylko możemy.

Trochę się bali, że dzieci mogą spotkać w Polsce szykany. Wszystkie przecież mają orientalną urodę i przyjechały tu podczas wakacji, nie znając języka.

- To wspaniałe jak kadra nauczycielska z podstawówki na os. Pod Lipami i gimnazjum na os. Przyjaźni nam pomogła. Nauczyciele poświęcają swój czas na dodatkowe lekcje - mówią. - Poznaniacy są bardzo przyjaźnie do nas nastawieni.

Dziękuję i… jeszcze raz freedom

Decyzję o statusie uchodźcy dostali w ubiegłym tygodniu, po sześciu miesiącach czekania. Teraz załatwiają dokumenty związane z kartą tymczasowego pobytu, a urząd miasta ma zapewnić dla nich lekcje języka polskiego w ramach programu integracyjnego. Cieszy ich to tym bardziej, że przez minione pół roku nie wolno im było nic robić.

- Gdyby zdobycie statusu uchodźcy trwało krócej, na przykład miesiąc czy dwa, moglibyśmy szukać już pracy. Nie chcemy być na garnuszku państwa, tylko sam na siebie i swoją rodzinę zarabiać, tak jak wszyscy inni obywatele - mówi Younes. - Najchętniej zająłbym się rolnictwem, bo na tym się znam, ale podejmę się każdej pracy, jaką dostanę.

Brat Midasa mieszka w Łodzi. Drugi szwagier w Poznaniu. Niedawno też dostał status uchodźcy i będzie próbował sprowadzić żonę i dzieci. Younesowi prawdopodobnie nadano status uchodźcy politycznego.

- Pomijając architekturę i to, że tam jest biednie, a tu bogato, różni nas wolność i demokracja - mówi Helin. - W Polsce człowiek może robić wszystko w granicach swojej wolności. W Syrii tego nie ma. Za to rodzina zawsze trzyma się razem.

- Oczywiście najbardziej chcielibyśmy wrócić do Kurdystanu. Jesteśmy największą mniejszością na świecie bez swojej ojczyzny. Możemy cieszyć się waszą wolnością i waszą demokracją, ale idealnie by było mieć własną - marzy Younes.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski