Dziś wznawia rozgrywki piłkarska ekstraklasa. Głównym faworytem do tytułu jest poznański Lech. W stolicy Wielkopolski kibice ostrzą sobie apetyty na szóstą mistrzowską koronę. Poprzednie zostały zdobyte w latach 1983, 1984, 1990, 1992 i 1993. Jakie były kulisy tamtych sukcesów i czy obecny Kolejorz jest w stanie osiągnąć tyle samo albo nawet więcej niż chłopcy z tamtych lat?
Złoto bez rozpadu
Wędrówkę do przeszłości rozpoczynamy od sezonu 1982/1983, w którym poznańska Lokomotywa traciła do lidera trzy punkty. Wtedy w kadrze zespołu pojawili się tak znani gracze jak Damian Łukasik i Jarosław Araszkiewicz. Ten drugi debiutował w arcyważnym spotkaniu z Ruchem Chorzów (1:1) w jednej z ostatnich kolejek. Wtedy jeszcze nie wiedział, że będzie jedynym piłkarzem Lecha w historii, mającym na koncie wszystkie mistrzowskie tytuły.
- Debiutu w ekstraklasie się nie zapomina. Pamiętam, że było mnóstwo ludzi na trybunach. Dominował na nich kolor, jak ja to mówię, czarno-szary, ale atmosfera była wspaniała, nie gorsza niż teraz - wspomina Jarosław Araszkiewicz.
Jego zdaniem każdy triumf był ważny i zawsze był powodem do wielkiej satysfakcji. - Do tego, że Lech jest w tym sezonie mistrzem jesieni, nie przywiązywałbym dużej wagi. Najważniejsze jest nie to, kto jest pierwszy na półmetku, tylko kto jest pierwszy na zakończenie sezonu - podkreśla popularny "Araś".
Nie tylko w jego opinii najważniejszym zadaniem sterników klubu z Bułgarskiej jest zachowanie drużyny w niezmienionym składzie. - Jeśli najlepsi piłkarze dostaną atrakcyjne oferty, ciężko będzie ich zatrzymać w Poznaniu. Dlatego odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy świadkami początku dominacji Lecha na krajowym podwórku, jest bardzo złożona. Presja transferowa może być ogromna, a przecież nie o to chodzi, żeby zespół sięgnął po złoto i za chwilę się rozpadł - przyznaje Araszkiewicz.
Smak pucharu
Jeszcze nie minęła euforia po historycznym sukcesie, a Poznań świętował już drugie mistrzostwo, choć trzeba przyznać, że zostało ono wywalczone w szczęśliwych okolicznościach. Po pierwszej rundzie podopieczni Wojciecha Łazarka mieli punkt straty do beniaminka Górnika Wałbrzych. W ostatecznej rozgrywce liczył się jednak Kolejorz i Widzew.
Bezpośrednie starcie obu drużyn obejrzało na Bułgarskiej prawie 50 tys. widzów. Lech przegrał 0:1, ale potem miał serię ośmiu zwycięstw z rzędu. Przed ostatnią kolejką potrzebował remisu w meczu z Pogonią Szczecin i na Bułgarskiej padło wymarzone 1:1. We wszystkich meczach wystąpili wówczas, podobnie zresztą jak w poprzednim sezonie, Mariusz Niewiadomski i idol poznańskich kibiców, Mirosław Okoński.
- Osobiście najbardziej cieszyłem się z Pucharu Polski, bo zawsze najlepiej smakuje pierwszy sukces, choć nie mogę powiedzieć, że mistrzostwa nie cenię. Pamiętam jednak, że jak w kolejnym sezonie ustrzeliliśmy dublet, czyli mistrza i puchar kraju, to działacze już też mieli mniejszą motywację do wypłacania premii. Otrzymaliśmy nagrody niższej kategorii, ale z drugiej strony nie można wszystkiego sprowadzać do pieniędzy - zauważa popularny "Maradona".
Najlepsi kibice najlepszego zespołu
Według niego dzisiaj piłkarze mają łatwiej, by wznieść się na szczyty piłkarskiej hierarchii. - Piłka obecnie inaczej wygląda niż kiedyś. Baza, sprzęt i odżywki są na bardziej profesjonalnym poziomie. Można powiedzieć, że zawodnicy wszystko mają podane na tacy. To nie znaczy jednak, że droga po tytuł będzie usłana różami. Konkurencja nie śpi - twierdzi Niewiadomski.
Uważa on, że Lech Franciszka Smudy ma niepowtarzalną szansę, żeby stać się drużyną topową przez kilka najbliższych lat. - Dużo będzie zależeć od działaczy. Muszą pozbywać się swoich gwiazd rozsądnie, czyli nie może być masowej wyprzedaży. Jeśli w jednym okienku transferowym Poznań opuszczą Semir Stilic, Rafał Murawski, Robert Lewandowski i Sławomir Peszko, to z drużyny zostaną tylko strzępy. Mam nadzieję, że tak się nie stanie, bo poznańscy kibice są najlepsi w kraju i zasługują na to, żeby mieć najlepszy zespół - kończy snajper, który wciąż jest podporą oldboyów Kolejorza.
Wiosna nasza
Następne dwa mistrzostwa (1990, 1992) zdobywał już odmieniony Lech. Do głosu doszli piłkarze młodego pokolenia. - Wtedy mieliśmy mocną drużynę, być może nawet lepszą niż ta obecna. Budowaliśmy ją od 1986 roku. Na Bułgarskiej grało pół kadry. Tacy zawodnicy jak Araszkiewicz, Dariusz Skrzypczak, Mirosław Trzeciak i Andrzej Juskowiak mieli nieprzeciętny talent. Dziś graczy aż takiego formatu Kolejorz nie ma - wspomina ówczesny wiceprezes Lecha, a obecnie prezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, Stefan Antkowiak.
Co ciekawe, w tym reprezentacyjnym składzie, w sezonie 1989/1990, poznaniacy zajmowali po rundzie jesiennej dopiero piąte miejsce. Wiosną jednak nie było na nich mocnych. 28 kwietnia wygrali u siebie ze Stalą Mielec 6:1, a pięć bramek zdobył Juskowiak. Po tym meczu lechici objęli prowadzenie i nie oddali go już do końca rozgrywek. W dodatku "Jusko", w wieku zaledwie 20 lat, został królem strzelców.
Mistrzostwo przy stoliku
Kolejny mistrzowski tytuł nasi piłkarze zapewnili sobie już na trzy kolejki przed końcem. W wybornej dyspozycji strzeleckiej znów był Juskowiak, który ponownie został najlepszym snajperem ligi (kilka tygodni później był również najskuteczniejszym graczem igrzysk w Barcelonie) i po sezonie trafił za ogromną, jak na tamte czasy, kwotę (1,8 mln USD) do Sportingu Lizbona. W klubie zaczął rządzić wówczas poznański biznesmen, handlujący paliwem, Ryszard Górka.
To za jego kadencji Kolejorz wywalczył też najbardziej kontrowersyjne mistrzostwo w swojej historii, bo wywalczone przy zielonym stoliku. 21 czerwca 1993 roku prezydium zarządu PZPN, głosami 5:4, anulowało bowiem z powodu niesportowej postawy dwa mecze ostatniej kolejki, Wisła - Legia (0:6) i ŁKS - Olimpia (7:1). Tytuł przyznano Lechowi, bo po odebraniu punktów Legii i ŁKS trzy drużyny miały po 47 pkt., ale poznański klub miał najlepszy bilans bezpośrednich spotkań.
Wtedy nieżyjący wiceprezes PZPN, Ryszard Kulesza, grzmiał z trybuny "Cała Polska widziała, a wy jesteście niewidomi", choć na początku lat 90-tych nie było relacji telewizyjnych z wszystkich spotkań. Kibice na mecz zabierali z sobą odbiorniki radiowe. Na Bułgarskiej, podczas meczu z Widzewem (3:3), po każdym golu w Krakowie i Łodzi, wybuchała salwa śmiechu, ale podobno wtedy nikt o korupcji nie wiedział...
***
Co jakiś czas odżywa, zwłaszcza w kręgach warszawskich, pomysł odebrania tego mistrzostwa Lechowi. - Zawsze lepiej zdobyć tytuł w walce na boisku niż w gabinetach piłkarskiej centrali, ale w historii polskiej piłki osobiście już bym nie mieszał. To nie ma sensu, zresztą ten temat dla władz PZPN jest już zamknięty - podkreśla Antkowiak. Otwarty jest natomiast rozdział pod tytułem "szóste mistrzostwo dla Lecha". Mamy nadzieję, że jeszcze tylko przez kilkanaście tygodni...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?