Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwie minuty do sławy

Redakcja
Pilski zespół From The Soul przed castingiem ćwiczył swój układ
Pilski zespół From The Soul przed castingiem ćwiczył swój układ Tomasz Nyczka
"Mamy talent!" - te słowa głośno brzmiały w tym tygodniu w Poznaniu. To tu odbyły się preeliminacje do kolejnej edycji słynnego show. Setki ludzi pojawiły się na castingu, by w ciągu dwóch minut przekonać do siebie jurorów. I powalczyć o swoje marzenia - pisze Tomasz Nyczka

Jedna z głównych zalet programów, w których szuka się talentów? To, że można próbować w nieskończoność. W każdym mieście. Podczas każdej kolejnej edycji. I to dało się też zauważyć w minioną niedzielę w Poznaniu.

- Ostatnio powiedziano nam, że jest nas za dużo - mówiła Bernadetta Ziółek z Białegostoku. Do Poznania przyjechała wraz z zespołem tanecznym "Szał". Po poprzednim castingu kilku osobom ze stałego składu grupy trzeba było, niestety, podziękować. A tancerze zaczęli pracować dwa razy ciężej. Wszystko po to, by tym razem nie usłyszeć "może następnym razem". Efekt? Kiedy rozmawialiśmy z członkami zespołu, jeszcze nie wiedzieli, jaki będzie efekt precastingu. O jego wynikach, w odróżnieniu od właściwego castingu z udziałem trojga jurorów, uczestnicy dowiadują się bowiem przez telefon. Kilka godzin po eliminacjach białostoczanie, po swoim tanecznym show, byli jednak dobrej myśli. Co zatańczyli?

- To była hiphopowa choreografia do miksu piosenek Lady GaGa - opowiadała Bernadetta Ziółek, opiekunka i trenerka grupy.

Zobacz zdjęcia z castingu

Utalentowanych tancerzy było w niedzielę więcej. Jak członkowie zespołu FMS Dzieci Piła [From The Soul - prosto z duszy - przyp. red.]. Szczęścia w "Mam talent" próbowały już dwie tancerki z grupy. I usłyszały, że to za wcześnie. Tym razem młodzi tancerze przyjechali więc w większym gronie: osiem dziewcząt i jeden chłopak.

- Jesteśmy pierwszy raz całą grupą, mam nadzieję, że to poskutkuje - mówił Sławomir Wegner ps. Bizon, trener tancerzy.

Przygodę z "Mam talent" mają też za sobą EF Machine z Poznania. W programie byli podczas pierwszej edycji. Jak mówią, ich występ odebrano wtedy bardzo dobrze. W kinie Apollo pojawili się już z pomalowanymi twarzami. I ucharakteryzowani na Japończyków. Dlaczego?

- Inspirujemy się kulturą Wschodu. A nasz występ będzie szczególny. Pokażemy specjalny teatralny taniec. Doskonalimy go od czterech lat - opowiadał Marcin Stańczyk z EF Machine.

Śpiewająco w "Mam talent"
Po co nam "Mam talent"? Zróbmy kolejną edycję "Idola". Tak mówiono do niedawna. A autorzy tych słów podkreślali, że większość uczestników i tak przychodzi na castingi nowego programu TVN po to, by zaśpiewać. Lub zagrać. Tych, którzy w Apollo ćwiczyli głos przed występem lub brzdąkali na strunach gitary, też nie zabrakło.

Wśród nich Marcin Mielcarek ze Śremu. Gra na gitarze i śpiewa już od czterech lat, od czasów gimnazjum. I już "załapał się" do najlepszej siódemki jednej z edycji "Szansy na sukces". Dwa razy był też w "Mam talent". I srogo się zawiódł.

- Zaśpiewałem "New York, New York" Franka Sinatry i zebrałem same pochwały. Jurorzy stwierdzili, że jestem świetny - mówił Mielcarek. - I co? Żadnego odzewu. Nie zadzwonili. To była zwykła "ściema".

Tym razem Marcin postawił więc na własny repertuar. I w Poznaniu wykonał utwór pod roboczym tytułem "I know".

Tak odważny nie był 22-letni Bartosz Chmielewski spod Gniezna. Do Poznania przyjechał, by zaśpiewać coś z repertuaru swojego ulubionego zespołu - Hurts. Zaśpiewać, choć świetnie gra też na gitarze.

- Dzisiaj nie mam jej ze sobą. Wyciągnę gitarę, gdy przepuszczą mnie do kolejnego etapu. Przecież zawsze pytają: "czym zaskoczysz nas w kolejnym etapie?" I to właśnie będzie ta niespodzianka dla jurorów - śmiał się Chmielewski.

Galeria osobliwości

Jeśli nie masz talentu, zdobądź się na oryginalność. Wbij się w pamięć innym. Zrób show. To główna zasada programów pokroju "Mam talent". I rzeczywiście, oryginałów na niedzielnym castingu nie zabrakło.

- To będzie prawdziwe zaskoczenie, wszystkim opadną szczęki - reklamował się Piotr Pertek z Poznania. Z czym przyszedł do programu? Jak sam mówił, jego specjalność to występ niewidomego klauna. - To mój autorski program, który nazwałem "Cień i ja" - mówił Pertek. Na udział w podobnym programie zdecydował się pierwszy raz. A gotów był nawet zatańczyć. Wszystko, by zrobić dobre wrażenie na jurorach.

W wiosennym nastroju do kina Apollo przyszedł Andrzej Poźniak z Ostrowa Wielkopolskiego. I od razu rozmarzył się:

- Jestem iluzjonistą, będę czarował, a tłem występu będą utwory mojego ulubionego Vivaldiego. Przed występem Pertek był w dobrym humorze. Zapowiadał prawdziwie magiczne sztuczki. Wśród nich? Nie chciał zdradzić. Mówił jedynie, że gwoździem programu będą kwiaty. Przecież przyszła już wiosna. I przytomnie przypomniał: - Dla mnie udział w eliminacjach do "Mam talent" to nie pierwszyzna w mediach. Już piętnaście lat temu brałem udział w programie "Szansa". A reklamował go nie kto inny jak sam Marek Kondrat.

Reklamy nie potrzebował Rafał Zmudziński spod Torunia. Na swoim talencie potrafi bowiem zarabiać. I choć jeszcze się uczy, ta dorywcza praca pozwala mu się utrzymać na studiach. Co na scenie pokazał Zmudziński? Jacksona. A dokładniej Michaela Jacksona. Niby nic odkrywczego, ale, jak mówi, bycie Jacksonem to dobra "fucha". Tym bardziej, jeśli płyt artysty słucha się z wypiekami na twarzy.

- Fanem Michaela jestem od co najmniej dziesięciu lat. Może to nawet miłość, niech każdy nazywa to jak chce - mówił Zmudziński. W zeszłym roku Rafał był na castingu w Warszawie. Nie udało się. Teraz postanowił spróbować w Poznaniu. Jeśli nie uda się znowu? - Mam naukę. No i zawsze pozostaną mi występy na różnych imprezach, podczas których ludzie chcą zobaczyć słynny moon dance [księżycowy taniec - przyp. red.] Jacksona - przekonuje.

Ludzie chcieli też zobaczyć kabaretowe występy zespołu Six Dollars. A właściwie grupy teatralnej, jak sami o sobie mówią. - Jak zaczęła się nasza przygoda? Kiedyś w szkole poproszono nas, by przedstawić scenkę z okazji Dnia Kobiet. Wkrótce potem wygraliśmy szkolny "Mam talent" - opowiadała Marta Cichoszan. Po tym szkolnym przyszedł czas na prawdziwy. W Poznaniu członkowie grupy Six Dollars pojawili się ze skeczem-reportażem. Jego szczegółów nie chcieli zdradzać.

To nie koniec emocji związanych z programem. Ci, którzy w Poznaniu mieli szczęście, już w czerwcu staną przed słynnymi jurorami: Wojewódzkim, Chylińską i Foremniak. A może czekają nas zmiany w składzie jury? O tym od dawna huczą media. Pewne jest jedno - jesienią Polacy znów zasiądą przed telewizorami, by zobaczyć, kto spodoba się jurorom, a kto usłyszy charakterystyczny dźwięk, zobaczy wielki X na jurorskim stole i...będzie mógł się pakować.

Polskie show na brytyjskiej licencji

Format "Mam talent" pojawił się w Polsce dwa lata temu. To kalka brytyjskiego "Got Talent", według pomysłu producenta i jurora Simona Cowella. I od razu zrobiło się o nim głośno. Także dzięki jury, którego skład wzbudził wiele kontrowersji. O ile bowiem nikogo nie zdziwił udział w nim zaprawionego już w bojach, choćby w polsatowskim "Idolu", Kuby Wojewódzkiego, o tyle żeńska część jury była już sporym zaskoczeniem. Agnieszka Chylińska, która równocześnie z udziałem w pierwszej edycji programu, promowała swoją płytę "Modern rocking". I Małgorzata Foremniak, znana głównie z roli Zosi w serialu "Na dobre i na złe".

Tej pierwszej fani zarzucili romans z komercją (podobnie zresztą jak przy okazji wolty, którą wykonała na swoim ostatnim krążku), o drugiej mówiono wprost - nie sprawdza się w programie. Na popularnym facebooku powstał nawet klub o wdzięcznej nazwie "Uważam, że Małgorzata Foremniak jest sztuczna i nie nadaje się do Mam talent". To zamieszanie jednak tylko przysłużyło się producentom show. Program bił rekordy popularności. Chylińska przypomniała o sobie fanom. Nagle okazało się, że efemeryczna Foremniak to "baba z jajami". Kuba Wojewódzki umocnił swoją pozycję największego showmana w mediach. A uczestnicy? Ci jakby zeszli trochę na dalszy plan.

- Fenomenem tego programu jest to, że jego zwycięzcą niekoniecznie musi być ten, kto zdobywa pierwsze miejsce - mówił o nowym formacie TVN Kuba Wojewódzki. Złośliwi dodawali - niekoniecznie ten, kto jest jego uczestnikiem. Bo kto dziś pamięta duet akrobatyczny Melkart Ball, który wygrał pierwszą edycję? Nic nie słychać o 11-letniej Magdzie Welc, którą Polska pokochała po brawurowym wykonaniu piosenki "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena.

A dziś? Duże nadzieje wiąże się przede wszystkim z laureatem ostatniej edycji programu Kamilem Bednarkiem. To on wprowadził reggae na salony. Bednarek ma jednak od dawna swój własny zespół. I, tak jak do tej pory, woli kameralne koncerty niż brylowanie w mediach. Czy ktoś z uczestników zrobi więc głośną medialną karierę? Czas pokaże. A może nowa gwiazda właśnie rodzi się w Poznaniu?

Tomasz Nyczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski