Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektorze Pucek! Walka o zmianę trwa. Niech się Pan w nią włączy!

Agnieszka Ziółkowska, Stowarzyszenie My-Poznaniacy
Agnieszka Ziółkowska, Stowarzyszenie My-Poznaniacy
Agnieszka Ziółkowska, Stowarzyszenie My-Poznaniacy
Dyrektor ZKZL Jarosław Pucek pochylił się nad losem lokatorów z ul. Stolarskiej i nękającymi ich "czyścicielami kamienic". Na łamach "Głosu" rozważał wątki, które od dawna nurtują go w tej sprawie. Poruszył przede wszystkim społeczno-mieszkaniowe kwestie (trudnych lokatorów i kontenerów zwłaszcza) zajmujące poznańską opinię publiczną. Jego konkluzje zdumiały mnie niezmiernie, dlatego spieszę odświeżyć mu pamięć i sprostować kilka poruszanych przez niego wątków.

Czytaj tekst Jarosława Pucka: Jarosław Pucek o Stolarskiej: Dla niektórych najważniejsze jest, że "walka trwa"

Otóż, kiedy miasto zaczynało realizować pomysł umieszczania tzw. trudnych lokatorów (którzy zakłócają ciszę nocną, niszczą mienie, nadużywają alkoholu) w kontenerach na Średzkiej, środowiska, które podniosły larum w tej sprawie, nie negowały, że problem przemocy sąsiedzkiej, a raczej braku możliwości skutecznej obrony przed takimi działaniami, istnieje. Wręcz przeciwnie. Podkreślały wagę i złożoność problemu trudnych lokatorów i zachęcały, by go rozwiązać kompleksowo, a nie drogą na skróty. Podkreślano też, że kontenery to nie rozwiązanie, a tylko jego alokacja (przeniesienie na peryferie miasta).

Że kontenery jako forma resocjalizacji (sic!), będą kamieniem węgielnym pod budowę enklawy wykluczonych, getta biedy i wtórnej marginalizacji osób już zmarginalizowanych. Jednocześnie przeciwnicy kontenerów wskazywali na paradoks i fasadowość tego pseudorozwiązania. Nie pomoże ono ogromnej większości mieszkańców Poznania posiadających trudne sąsiedztwo, ponieważ lokatorów utrudniających życie swoim sąsiadom jest w mieście zdecydowanie więcej niż 10 (liczba kontenerów na Średzkiej, a nawet 20, jeśli liczyć, że kontener będzie mieć dwóch mieszkańców). Tych argumentów dyr. Pucek nie przyjmował do wiadomości, jednakże publicznie przyznawał, że kontenery nie rozwiążą problemu trudnych lokatorów.

Zdumiewające jest, że dyrektor ZKZL używa sformułowania "debata na temat trudnych lokatorów", zupełnie jakby taka debata rzeczywiście się odbyła. Nie odbyła się, mimo że wielokrotnie postulowano, by zamiast zamiatać problem pod dywan, rozwiązać go porządnie i systemowo. Nie odbyła się, mimo że wiceprezydent Kruszyński obiecywał ogólnospołeczną debatę. Nie odbyła się wreszcie, ponieważ Urząd Miasta Poznania ustami Jarosława Pucka odrzucił projekt Okrągłego Stołu ds. Polityki Społeczno-Mieszkaniowej (przedstawiony w styczniu 2012).

Okrągły Stół miał być płaszczyzną, na której wszystkie strony miały współpracować, między innymi nad wypracowaniem mechanizmów i standardów postępowania z trudnymi lokatorami. Miało to zaradzić bezradności urzędników w tej sprawie oraz przeciwdziałać sytuacjom, w których "cierpienie i dopust Boży" spadają na spokojnych sąsiadów, jednocześnie pomagając tym, którzy potrzebują terapii uzależnień, resocjalizacji, itp. bez puszkowania ich w kontenerach. Naprawdę zdumiewająca jest tak niedobra pamięć dyrektora Pucka w tej sprawie. Aż chciałoby się powiedzieć, że to przez złą wolę miasta, które odrzuciło projekt, ciągle jesteśmy w tym samym punkcie.

Dyrektor ZKZL wyjaśniał później, że to przez warunki wstępne strony społecznej (zawieszenie na czas pracy Okrągłego Stołu eksmisji i zasiedlania kontenerów), że jak się przychodzi do kogoś w gości, to niegrzecznie tak postępować.

Odrzucenie projektu Okrągłego Stołu pod tym pretekstem było tym bardziej kuriozalne, że w proponowanym czasie obrad OS eksmisji być nie mogło (okres ochronny trwa do 1 kwietnia), a kontenery nie były gotowe na przyjęcie lokatorów, którzy pojawili się w nich dopiero wiele miesięcy później. Jak widać z powyższego, nie jest prawdą, że środowiska sprzeciwiające się budowaniu kontenerów nie podjęły "tematu bezradności urzędników wobec problemu przemocy sąsiedzkiej".

Nie za bardzo rozumiem też, dlaczego dyr. Pucek uważa, iż istnienie trudnych lokatorów uniemożliwia bronienie tych, których gnębią "czyściciele kamienic". Aż chciałoby się zapytać, co ma piernik do wiatraka? Fakt, w przypadku trudnych lokatorów policja nieskutecznie egzekwowała prawo. Palący był brak transparentnych procedur i narzędzi do osadzenia w areszcie czy odizolowania naprawdę trudnego, patologicznego lokatora. Mieliśmy jednak też do czynienia z pomieszaniem kompetencji organów miejskich w tej sprawie, brakiem skoordynowanej współpracy oraz praktyką przerzucania się odpowiedzialnością między urzędami. Pozwoliło to urzędnikom zajmującym się mieszkaniami występować w rolach im nie przypisanych, np. prokuratorów, policjantów czy ekspertów socjalnych. Prawo źle egzekwowane, ale było. Tylko miasto nie paliło się do stworzenia kompleksowego systemu i procedur rozwiązania problemu także tych trudnych lokatorów, których zachowanie nie wynika z cwaniactwa i "penerstwa", ale z choroby.

Z kolei tego, co oglądamy na ul. Stolarskiej prawodawca po prostu nie przewidział - oprócz, i tu znów zgoda, opieszałości policji i prokuratury w ściganiu tego, co jest zwykłym bandytyzmem. Ustawodawca nie przewidział tego, że właściciel będzie specjalnie odmawiać lokatorom dostępu do mediów. Nawet jeśli lokatorzy mieliby osobno podpisane umowy z operatorem wody czy gazu, to nic by to w ich sytuacji nie zmieniło. Przed podłączeniem gazu należy wykonać w budynku próbę szczelności i potrzebna jest na to zgoda właściciela nieruchomości. Podobnie z podłączeniem wody. Trzeba zbadać całą instalację, za którą odpowiada właściciel i choć PINB może wymóc jej naprawę, to bez zgody właściciela wody nie podłączy. I tu faktycznie mamy do czynienia z patową sytuacją. W prawie jest dziura. Ale i tu, przy dobrej woli, można działać. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Paweł Łukaszewski przygotowuje odpowiedni projekt zmiany prawa w tej sprawie, który przedstawi wielkopolskim parlamentarzystom. Ze świecą szukać takiej inwencji u większości urzędników.

Do zmiany prawa jednak daleka droga. Najprawdopodobniej nie skorzystają z niej już mieszkańcy Stolarskiej, dlatego szukają rozwiązań w obrębie prawa już istniejącego, które jak słusznie przyznaje szef ZKZL, jest ułomne. M.in. dlatego zwracają się o pomoc do wojewody, który mógłby zarządzić stan kryzysowy i przyłączyć do kamienicy media siłą. Ale też dlatego, że system nie działa, zabarykadowali się w kamienicy, dlatego protestują, dlatego korzystają z pomocy anarchistów, społeczników, przedstawicieli świata nauki i kultury, ale przede wszystkim z solidarności mieszkańców Poznania. Poza wszystkim innym walczą o swoją godność. Mam nadzieję, że Jarosław Pucek nie będzie takiej postawy zbyt surowo moralnie oceniał, a nawet jako prawnik, dyrektor ważnej instytucji miejskiej oraz członek PO wesprze projekt Pawła Łukaszewskiego u swoich partyjnych kolegów. Panie Dyrektorze, walka o zmianę trwa! Niech się Pan w nią włączy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski