Wydawałoby się, że to taka zwykła rodzina. Ale wystarczy przekroczyć próg ich mieszkania przy Nowym Świecie, by przekonać się, że jest inaczej. Ich codzienność to nie tylko zakupy, sprzątanie i rachunki do zapłacenia, ale i barwy, kolory, cienie, słowa...
Anna Przepiórka maluje już od niemal trzydziestu lat. Tak po prostu z potrzeby serca. Nikt jej nigdy nie uczył malarstwa. Sama doszła do tego, jak ustawić proporcje, co to jest perspektywa, jak nakładać kolor.
- Zaczęło się chyba od tego, że zafascynowało mnie malarstwo mojego wujka Kazimierza Bąkowskiego, nauczyciela w kaliskim liceum im. Tadeusza Kościuszki - opowiada pani Anna. - Poczułam, że też chcę malować. Uczyłam się tego malowania od podstaw, od obijania ram płótnem. Na szczęście dziś można już kupić gotowe! Potem zaczęłam kopiować cudze obrazy, także uznanych mistrzów i to była najlepsza i jedyna nauka.
Początkowo malowałam tylko dla siebie, ale z czasem znajomi zaczęli interesować się tym, co robię i tak niespodziewanie to jeden, to drugi obraz trafiał do ludzi. W pewnym momencie nawet dużo sprzedawałam.
Pani Anna maluje w domu, na pracownię zamieniła mniejszy pokój i tam jest jej królestwo. Ale malowanie to nie tylko ucieczka od codzienności, to także sposób na życie i to dosłownie.
- Dużo nieszczęść mnie spotkało - dodaje pani Anna. - Ciężko chorowałam i jeśli nadal tu jestem, to także dlatego, że pomogło mi właśnie malowanie. Dzięki obrazom mogłam się wyciszyć, uspokoić, znaleźć w sobie nadzieję...
Naszej rozmowie przysłuchuje się córka pani Anny - Eliza Kleczewska. Ona także związała swoje życie z pędzlem i farbami. Nie mogło być inaczej skoro już jako dziecko „mazała” po płótnie.
- Był taki moment, że chciałam być psychologiem - mówi Eliza. - Ale rodzice zauważyli, że jestem uzdolniona plastycznie i zasugerowali, aby uczyć się w tym kierunku. I tak skończyłam edukację artystyczną w zakresie sztuk plastycznych na kaliskiej uczelni. Ale nie od razu zaczęłam malować. Najpierw zajęłam się renowacją starych mebli. Robiłam to jakieś dwa, trzy lata, aby w końcu wrócić do farb.
Pani Eliza ma już za sobą wystawy indywidualne i zbiorowe w: Ostrowie Wielkopolskim, Poznaniu, Warszawie, a jej prace wystawiane w galeriach internetowych cieszą się dużym powodzeniem.
- Maluję głównie kobiety, dzieci i zwierzęta - opowiada o swoich pracach Eliza. - Realizm łączę z ekspresjonizmem. Lubię żywe kolory, są takie energetyczne i tak optymistycznie działają na człowieka.
Gdy oglądamy obrazy pani Elizy, jej ojciec Zbigniew Przepiórka wyciąga z zakamarków szafy niedużą książeczkę.
- A to moje opowiadania - mówi z dumą. - Powstają w oparciu o fakty historyczne, ale też zdarzenia z mojego życia, głównie z lat 60. Wiele z nich dotyczy Opatówka, bo my z żoną stamtąd właśnie pochodzimy...
Zanim zdążyliśmy przejrzeć wydawnictwo pana Zbigniewa, na stole pojawił się... las z plasteliny! To wnuczek Przepiórków, sześcioletni Aleksander uznał, że on także ma się czym pochwalić i chciał pokazać swoją pracę z przedszkola. Plastelinowy las i grzybki wyglądały pięknie. Kto wie, może kiedyś Alek zajmie się rzeźbą?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?