Nie jestem nadzwyczajnym fanem skoków narciarskich, ale jak wiele ludzi w Polsce, w zimowe soboty i niedziele przełączałem program telewizyjny na relację ze skoczni. I trzymałem kciuki, jak setki tysięcy "Januszów", bo tak dość pogardliwie nazywają ci "prawdziwi" kibole fanów Małysza, którzy przebierają się na biało-czerwono, trąbią na zawodach i tak dalej.
W niedzielne przedpołudnie, kiedy Małysz, jak się później okazało, po raz ostatni stanął na rozbiegu, znów gapiłem się w telewizor. A kiedy pan Adam skoczył bardzo daleko, popłynęła łezka. Zdałem sobie sprawę, że skończyło się coś wielkiego, coś, czego nie wolno traktować tylko w sportowych kategoriach.
- Marzyłem o tym, by zakończyć karierę właśnie w takiej chwili. Teraz jednak dopiero wszystko do mnie dotarło i ciężko jest jechać do domu - powiedział wczoraj w Planicy Adam Małysz.
Natomiast Kamil Stoch, który wczoraj triumfował na słoweńskiej Letalnicy, już po dekoracji powiedział: - Adam, dziękuję. Cóż więcej można powiedzieć w takiej chwili?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?